do ÂściÂągnięcia - pobieranie - ebook - pdf - download
Podstrony
- Strona Główna
- Lore Pittacus Dziedzictwa planety Lorien Księga 1 Jestem Numerem Cztery
- Wirtemberska, księżna Maria Malwina, czyli domyślność serca
- Żuławski Jerzy Trylogia księżycowa 01. Na Srebrnym Globie
- Hawthorne Rachel Strażnik Nocy 04 Cień Księżyca
- Kruczy Dwór 03 Krwawy księżyc Geoffrey Huntington
- Około Kułak Doda Księga motyli
- pratchett terry Nomów Księga 3 Odlotu
- Rebecca Hagan Lee Księżniczka
- Carson Aimee Księżyc nad Miami
- Czarny książę Michalak Katarzyna
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- lady.opx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
sławy wielkiego odkrywcy. - Stanowczo pokręciła
głową. - Nie kupuję tego. Jay nigdy nie posunąłby się
do popełnienia zbrodni.
Heather Graham 163
- Jest tutaj jeszcze Hank Adamson - przypomniał
David.
- Przecież to reporter!
- Który jakimś cudem znalazł się tu akurat teraz.
- Chyba trochÄ™ przesadzasz.
- Możliwe.
- Czy to już cała lista podejrzanych?
- Nie. Została jeszcze jedna osoba.
- Kto?
Zawahał się.
- Twój komandos - powiedział cicho.
Odsunęła na bok miseczkę z płatkami i wstała.
- Muszę iść do pracy - oznajmiła, po czym od
wróciła się i wyszła.
David ruszył za nią. W korytarzu złapał ją za rękę
i zmusił, żeby na niego spojrzała.
- Alex, błagam, bądz rozsądna. Nie próbuję or
ganizować ci życia, tym bardziej go rujnować. Ale
sytuacja jest naprawdÄ™ wyjÄ…tkowa. Dlatego proszÄ™,
dopóki nie rozwikłamy tej zagadki, uważaj na siebie.
Nie zostawaj z nikim sam na sam, dobrze?
- Z nikim poza tobÄ…?
- Tak - przyznał.
Próbowała się oswobodzić.
- Posłuchasz mnie? - zapytał.
- Już ci mówiłam, że muszę iść do pracy - odparła
chłodno, spoglądając na jego palce zaciśnięte na
swoim ramieniu. Potem podniosła wzrok. Wtedy ją
puścił. - Nie ma powodu do obaw. Wczorajsza noc...
to, co się wydarzyło, nie było zamierzone, a ja
nie mam zwyczaju wskakiwać z jednego łóżka do
164 KSI%7Å‚YCOWA ZATOKA
drugiego. Co do Johna, to nie przeczę, że mi się
podoba i lubiÄ™ jego towarzystwo. Jednak zanim zacznÄ™
znów myśleć o poważnym związku, muszę uporząd
kować pewne sprawy. Oboje wiemy, że okoliczności
są wyjątkowo niesprzyjające, więc nie będę się spie
szyła z zawieraniem nowych znajomości. Jesteś usa-
tysfakcjonowany ?
Nie cierpiał, gdy patrzyła na niego w taki sposób:
chłodny, ostry, nieprzyjazny. Jednak najważniejsze,
że dała mu odpowiedz, której potrzebował.
Na znak zgody skinął głową. Wyminęła go i poszła
do sypialni. Chwilę pózniej wróciła w służbowym
stroju.
- Nie zapomnij zamknąć drzwi, jak będziesz wy
chodził - nakazała, kładąc rękę na klamce.
- Dlaczego mi o tym mówisz?
- Bez powodu. Po prostu sprawdz, czy zamknÄ…Å‚eÅ›
drzwi. Moje klucze leżą na stoliku.
Wyszła, a David poczuł się tak, jakby przez dom
przeleciał podmuch lodowatego wiatru.
Alex była z wykształcenia psychologiem; dodat
kowo studiowała oceanologię. Jednak najwięcej nau
czyła się od doświadczonego trenera, który zawsze
powtarzał, że teorie dotyczące ludzi świetnie spraw
dzają się także na zwierzętach. Zwłaszcza ta, w myśl
której system nagród sprawdza się lepiej niż system
kar.
W przypadku delfinów, które podobnie jak ludzie
są spragnione uczuć, nagrodą wcale nie musiała być
ryba. Równie dobrze mogła to być pieszczota i zainte
resowanie ze strony opiekuna.
Heather Graham
165
Shania była tego najlepszym przykładem. Prze
padała za rybami i zawsze zjadała je z apetytem.
Jednak największą nagrodą i przyjemnością była
dla niej indywidualna zabawa z opiekunem, naj
lepiej z Alex lub Gilem, gdyż ich lubiła najbardziej.
Tego ranka, zaraz po karmieniu, Alex wskoczyła
do basenu, żeby popływać ze swoimi podopiecz
nymi.
Gdy wybiła ósma, zaczęła niepokoić się o Laurie.
Pierwsze zajęcia zaczynały się równo za godzinę, więc
koleżanka powinna już być przy basenach. Zdener
wowana jej nieobecnością, zadzwoniła najpierw do
pokoju, a potem na komórkę. I znów odezwała się
poczta głosowa. Pełna najgorszych przeczuć, wybrała
numer Jaya.
- Laurie gdzieś przepadła. Nie ma jej przy base
nach, nie odbiera telefonów.
- Dajmy jej jeszcze kwadrans. Jeśli do tego czasu
się nie znajdzie, zaczniemy jej szukać. Kiedyś wspo
minała, że chciałaby jechać na parę dni do rodziny
w St. Augustine, ale pewnie by nas o tym uprzedziła.
Zresztą musiałaby poprosić o urlop... No, chyba że od
nas odeszła - powiedział Jay.
- Nie. Nie zrobiłaby tego. Za bardzo kocha tę
pracÄ™.
- Zaraz wyślę kogoś do jej pokoju - obiecał.
- A tak przy okazji, możliwe, że będziemy musieli
ewakuować wszystkich gości i część personelu.
- Ewakuować? - powtórzyła zdumiona.
- Nie oglÄ…dasz telewizji?
- Ostatnio jakoś nie miałam czasu.
166 KSI%7Å‚YCOWA ZATOKA
- Według meteorologów zwiększyło się prawdo
podobieństwo, że burza uderzy w nasz fragment wy
brzeża. Niby mamy awaryjny generator, ale długo
na nim nie pojedziemy, A przecież ośrodek nie mo
że zostać bez prądu i wody. Jeśli do jutra burza nie
zmieni kierunku, przeniesiemy siÄ™ na jakiÅ› czas na
stały ląd.
- Ja zostaję - oznajmiła po chwili wahania.
- MogÄ™?
- Jeśli naprawdę tego chcesz... - oparł Jay z cięż
kim westchnieniem.
- Dzięki.
- Nie wiem, czy jest za co. Większość ludzi dałaby
wszystko, żeby znalezć się jak najdalej stąd.
- Przetrwaliśmy niejedną nawałnicę. Przecież ma
my specjalne pomieszczenie, w którym w razie czego
można się schronić.
- Dobrze, już mnie tak nie przekonuj. Przecież
wiem, że nie zostawisz swoich delfinów - odparł Jay.
- No, ale szkoda czasu na gadanie. Zaraz wyślę kogoś
do pokoju Laurie.
- Dzięki, Jay.
Alex wróciła na główny pomost, gdzie zbierali się
uczestnicy zajęć; tu byli dzieleni na dwie grupy, po
osiem osób w każdej. Chętni na poranne pływanie
powoli zaczynali się schodzić i jeden po drugim
odbierali płetwy i maski. Alex bardzo się zdziwiła,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]