do ÂściÂągnięcia - pobieranie - ebook - pdf - download
Podstrony
- Strona Główna
- Lore Pittacus Dziedzictwa planety Lorien Księga 1 Jestem Numerem Cztery
- Wirtemberska, księżna Maria Malwina, czyli domyślność serca
- Żuławski Jerzy Trylogia księżycowa 01. Na Srebrnym Globie
- Hawthorne Rachel Strażnik Nocy 04 Cień Księżyca
- Kruczy Dwór 03 Krwawy księżyc Geoffrey Huntington
- Około Kułak Doda Księga motyli
- pratchett terry Nomów Księga 3 Odlotu
- Rebecca Hagan Lee Księżniczka
- Carson Aimee Księżyc nad Miami
- Graham Heather_Księżycowa zatoka
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- szkolmor.opx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
mogła poczuć się przerażona i usunąć się z policji z drogi...
Wyjedzie sama, bez ciotki Klary, co tylko ułatwi zadanie. Jej
wewnętrzny głos domagał się bowiem krwi. Z dnia na dzień coraz
bardziej natarczywie.
Stary, zniszczony dom stał cichy i spokojny. Wydawał się wymarły, z
dawna opuszczony, ale Konstancja wiedziała, że gdzieś tam, w jego
trzewiach, krył się potwór. Kazimierz Lubowiecki. Tyran i despota,
ale... nie morderca. To nie on zabił dwóch krnąbrnych chłopów, a jego
śliczna, cichutka córeczka, która musiała przecież na kimś przećwiczyć
cios w rdzeń kręgowy.
Dawno, gdy była małą dziewczynką, a Lubowiecki normalnym,
kochającym ojcem, a nie plugawą bestią, razem oglądali atlas anatomii
człowieka. To wtedy ojciec nauczył ją wielu przydatnych umiejętności.
Na przykład jak skutecznie bronić się przed niechcianymi karesami.
- Ludzkie ciało ma kilka słabych punktów, córuś -mówił, tuląc
dziewczynkę do siebie. - Krtań, podstawa czaszki, genitalia. -
Pokazywał jej wszystko na rysunku rozebranego pana. - A jeśli trafisz
czymś ostrym tutaj, człowiek umiera. Ot tak! - Tu pstryknął palcami.
A mała Kotusia zapamiętała, że gdy wbije się coś ostrego tutaj,
dokładnie w to miejsce, to ktoś ot tak umrze. Natychmiast postanowiła
to sprawdzić i tego wieczoru śmierć z jej ręki poniosła pierwsza istota.
Ulubiony piesek Konstancji.
Ojciec przeraził się, gdy radośnie oznajmiła, że tak! Miał rację! Gdy
wbije się nożyk do owoców o tutaj... Złoił nic nierozumiejącemu
dziecku skórę i zabronił takich zabaw, ale pamięci wymazać nie mógł.
A Konstancja była pamiętliwa.
Gdy dorosła, a ojciec z dobrego tatusia stał się obmierzłym
staruchem, który pakował córce łapy w majtki przy każdej okazji, Pan
zażądał od Konstancji odkupienia za grzechy własne i grzechy
niezawinione. Wtedy przypomniała sobie nauki i ów skuteczny cios w
kark.
Długimi nocami wierciła otwór w trzonku szczotki. Ukradła ojcu i
umocowała w nasadzie lancet o długim, cienkim szpicu, a potem
naostrzyła narzędzie tak, że lekko pchnięte zanurzało się w ciele na
całą głębokość.
Na początku ostrożna i nieco przerażona tym, co zamierza uczynić,
ćwiczyła na bezdomnych psach. Potem z jej ręki zginął włóczęga. I
stara żebraczka. Wszystkie te istnienia zapłaciły życiem za podłe wy-
stępki Kazimierza Lubowieckiego i nieczyste myśli jego córki.
Konstancja musiała być bardziej ostrożna i polować dalej od domu.
Tak trafiła do Miasta...
Stary dwór zaczęto omijać szerokim łukiem. Lubowiecki wpadł w
długi i wreszcie sprzedał córkę Klarze Gott, co tylko podsyciło
nienawiść i żądzę zemsty w tej pierwszej.
Konstancja nie kłamała, mówiąc ciotce, że nie tknęła ją brudna ręka
mężczyzny.
Swego
ojca
uważała
bowiem
za
wynaturzenie.
Cuchnącego chucią starego capa, a nie mężczyznę. I teraz wracała do
domu, by po
raz ostatni dokonać oczyszczenia. Odkupić życiem rodzica grzechy
dziecka. Nie czuła żadnych skrupułów, nie miała wątpliwości co do
słuszności swych czynów. Już dawno bowiem umysł młodej
dziewczyny zatarł granice między tym, co dobre, a tym, co złe. W
przeciwnym razie Konstancja Lubowiecka musiałaby wbić ostrze we
własne czarne serce...
- Nie zostawię cię tutaj - szeptał książę, trzymając zimne, drżące
dłonie siostry w swych dłoniach. - Nie pozwolę, by ktokolwiek uczynił
ci krzywdę. Przyrzekam, Anastazjo.
- Wierzysz, że jestem niewinna? - Podniosła nań pełne łez oczy.
Tylko to chciała wiedzieć: czy ukochany brat jej wierzy.
Bez przekonania kiwnął głową.
De Bries musiał mieć mocne dowody przeciwko niej, skoro odważył
się na takie przedstawienie. Jeżeli okaże się, że to Anastazja... on,
Maksymilian Romanow, nie pozwoli na jej publiczne poniżenie.
Przyniesie siostrze śmierć sam, którejś nocy. Poda jej truciznę albo
skręci kark, wszystko jedno, ale nie pozwoli, by de Bries poprowadził
ją na szubienicę i stracił na oczach gawiedzi.
Musi tylko dowiedzieć się, co inspektor znalazł w pałacu, że się
odważył...
Wstał z kolan i pociągnął w górę Anastazję. Ucałował koniuszki jej
palców.
- Gdybyś czegoś potrzebowała, daj znać. Przekupię strażnika, jeśli
będzie trzeba, nawet cały regiment, byś miała wszystko.
Kiwnęła głową.
Pragnęła jedynie znaleźć się na wolności. Tylko tyle!
Znów poczuła piekące łzy pod powiekami. Paul nie mógł ot tak
zamknąć jej w więzieniu! Nawet jeśli nie odwzajemniał jej uczucia,
była przecież dlań jak siostra! Dlaczego więc to uczynił...?
To ona! To Konstancja musiała coś mu szepnąć, o czymś go
przekonać, podjudzić przeciwko Anastazji!
-To ona, Maks! - krzyknęła do odchodzącego brata. Zatrzymał się na
moment. - To Konstancja! To jej sprawka! Zrób coś! Zmuś Paula, by
wziął ją na tortury! To ona! - A gdy Maks nie obejrzał się i po prostu
ruszył przed siebie, szarpnęła za kraty i zaczęła wyć: - Wypuśćcie
mnie! Jestem niewinna!!!
Wypadł z lochów na świeże powietrze i przytknął dłoń do oczu,
pragnąc siłą powstrzymać łzy. Nie mógł znieść, po prostu nie mógł
znieść cierpienia Anastazji. Co może zrobić, na Boga, by je ukrócić?
Rozejrzał się dookoła, bliski obłędu.
Jego wzrok padł na stojącego w oknie dwa piętra wyżej Paula de
Briesa. Zacisnął szczęki, aż chrupnęło. Gdyby śmierć inspektora
przyniosła wolność Anastazji, ten już by nie żył. Wiedział jednak, że to
nic nie zmieni. Spowoduje jedynie, że zamkną i jego, Romanowa, a kto
się wtedy zaopiekuje księżniczką? Kto zrobi wszystko, by oczyścić ją z
zarzutów, a gdy okaże się winna, przynieść jej szybką, łagodną śmierć?
- Nienawidzę cię, łajdaku - wychrypiał, patrząc w górę, tam, gdzie
nadal tkwił nieruchomo de Bries. - Zapłacisz za całe zło, jakie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]