do ÂściÂągnięcia - pobieranie - ebook - pdf - download
Podstrony
- Strona Główna
- Domińczak Andrzej Bez miłosierdzia. Jana Pawła II wojna z ludźmi
- Kuczera_Andrzej_ _Wakacje_na_koncu_swiata
- Żuławski Andrzej Zaułek pokory
- Jaspers Rozum i Egzystencja
- Jose Ortega y Gasset Bunt mas
- Laurie King Mary Russel 07 The Game
- Linwood Barclay Bez śÂ›ladu
- Christie Agatha DwanaśÂ›cie prac Herkulesa
- Chris Manby Wojny w SPA
- Roberts_Alison_ _Jedyny_w_swoim_rodzaju
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- lo2chrzanow.htw.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
trans... Choćby patrząc na ten brylant... Brisingamen... Intensywnie myśląc o tym, jak świetnie pełniłby swą
rolÄ™ w moim megaskopie...
Brisingamen... Błyszczy jak gwiazda zaranna, tam, w mroku, w dymie kadzideł i kopcących świec...
- Yennefer.
Poderwała głowę.
W świątyni bylo ciemno. Intensywnie pachniało dymem.
- Zasnęłam? Wybacz...
- Nie ma nic do wybaczania. Chodz ze mnÄ….
Na zewnątrz, nocne niebo pałało migotliwym, zmieniającym się jak w kalejdoskopie światlem. Zorza
polarna? Yennefer przetarła oczy w zdumieniu. Aurom borealis7 W sierpniu?
- Ile jesteś w stanie poświęcić, Yennefer?
- SÅ‚ucham?
- Jesteś gotowa poświęcić siebie? Swoją bezcenną magię?
- Sigrdrifo - powiedziała ze złością. - Nie próbuj ze mną tych natchnionych sztuczek. Ja mam
dziewięćdziesiąt cztery lata. Ale potraktuj to, proszę, jako tajemnicę spowiedzi. Zwierzam ci się tylko
dlatego, byś zrozumiała, że nie można traktować mnie jak dziecka.
- Nie odpowiedziałaś na moje pytanie.
- I nie zamierzam. Bo to mistycyzm, którego nie akceptuję. Usnęłam na waszym nabożeństwie. Znużyło
mnie i znudziło. Bo nie wierzę w twoją boginię.
41
Sigrdrifa odwróciła się, a Yennefer wbrew woli wzięła bardzo głęboki wdech.
- Niezbyt jest dla mnie pochlebna twoja niewiara - powiedziała kobieta o oczach wypełnionych płynnym
złotem. - Ale czy twoja niewiara cokolwiek zmienia?
Jedynym, co Yennefer była w stanie zrobić, był wydech.
- Przyjdzie czas - powiedziała złotooka kobieta - gdy absolutnie nikt, wliczając dzieci, nie będzie wierzył w
czarodziejki. Mówię ci to wyrachowanie złośliwie. W charakterze rewanżu. Chodzmy.
- Nie... - Yennefer udało się wreszcie przełamać pasywne wdychanie i wydychanie. - Nie! Nigdzie nie pójdę.
Dość tego! To zauroczenie lub hipnoza. Iluzja! Trans! Mam wykształcone mechanizmy obronne... Mogę to
wszystko rozwiać jednym zaklęciem, o, tak! Cholera...
Złotooka kobieta podeszła bliżej. Brylant w jej naszyjniku płonął jak gwiazda zaranna.
- Wasza mowa pomału przestaje służyć porozumieniu - powiedziała. - Staje się sztuką dla sztuki, im bardziej
niezrozumiała, tym uważana za głębszą i mądrzejszą. Zaprawdę, wolałam was, gdy umieliście tylko: "E-e" i
"Gugu". Chodz.
- To jest iluzja, trans... Nigdzie nie pójdę!
- Nie chcę cię zmuszać. To byłby wstyd. Jesteś przecież dziewczyną inteligentną i dumną, masz charakter.
*****
Równina. Morze traw. Wrzosowisko. Głaz, wystający znad wrzosów jak grzbiet przyczajonego drapieżnika.
- Ty zapragnęłaś mojego klejnotu, Yennefer. Nie mogę ci go dać, nie upewniwszy się uprzednio względem
niektórych spraw. Chcę sprawdzić, co w tobie tkwi. Dlatego przywiodłam cię tu, do tego miejsca, od
niepamiętnych czasów będącego miejscem Mocy i Potęgi. Twoja bezcenna magia jest podobno wszędzie.
Podobno wystarczy wyciągnąć rękę. Nie boisz się jej wyciągnąć?
Yennefer nie mogła wydobyć dzwięku ze ściśniętego gardła.
- Siła zdolna zmieniać świat - powiedziała kobieta, której nie wolno było nazywać imieniem - jest więc
według ciebie Chaosem, sztuką i nauką? Przekleństwem, błogosławieństwem i postępem? A nie jest
przypadkiem Wiarą? Miłością? Poświęceniem?
Słyszysz? Pieje kogut Kambi. Fala bije o brzeg, fala pchana dziobem Naglfara. Rozbrzmiewa róg Hemdalla
stojącego twarzą ku wrogom na tęczowym łuku Bifrostu. Nadciąga Białe Zimno, nadciąga wichura i
zamieć... Ziemia drży od gwałtownych poruszeń Węża... Wilk pożera słońce. Księżyc czernieje. Jest tylko
zimno i ciemność. Nienawiść, zemsta i krew...
Po czyjej stronie staniesz, Yennefer? Czy będziesz na wschodnim, czy zachodnim krańcu Bifrostu? Będziesz
z Hemdallem czy przeciw niemu?
Pieje kogut Kambi.
Decyduj, Yennefer. Wybieraj. Bo przecież tylko po to przywrócono cię kiedyś życiu, byś we właściwej
chwili mogła dokonać wyboru.
Zwiatło czy Ciemność?
- Dobro i Zło, Zwiatło i Ciemność, Aad i Chaos? To tylko symbole, w rzeczywistości nie istnieje taka
biegunowość! Zwiatło i Mrok są w każdym, trochę tego i trochę tego. Bez sensu jest ta rozmowa. Bez sensu.
Nie przestawię się na mistycyzm. Dla ciebie i dla Sigrdrify Wilk pożera Słońce. Dla mnie to jest zaćmienie. I
niech tak zostanie.
Zostanie? Co?
Poczuła, jak ziemia ucieka jej spod nóg, jak jakaś potworna siła wykręca jej ręce, tamie stawy w barkach i
łokciach, napina kręgi jak przy torturze strappado. Krzyknęła z bólu, targnęła się, otworzyła oczy. Nie, to nie
był sen. To nie mógł być sen. Była na drzewie, wisiała rozpięta na konarach olbrzymiego jesionu. Nad nią,
wysoko, kołował sokół, pod nią, w dole, w mroku, słyszała syk węży, chrzęst ocierających się o siebie łusek.
Coś poruszyło się obok niej. Po jej wyprężonym i obolałym ramieniu przebiegła wiewiórka.
- Czy jesteś gotowa? - spytała wiewiórka. - Czy jesteś gotowa na poświęcenie? Co jesteś gotowa poświęcić?
- Nie mam nic! - ból oślepiał i paraliżował. - A nawet gdybym miała, nie wierzę w sens takiego poświęcenia!
Ja nie chcę cierpieć za miliony! Ja nie chcę cierpieć w ogóle! Za nikogo i dla nikogo!
- Nikt nie chce cierpieć. A przecież jest to udziałem każdego. A niektórzy cierpią bardziej. Niekoniecznie z
wyboru. Rzecz nie w tym, że znosi się cierpienie. Rzecz w tym, jak się je znosi.
*****
Janka! Janeczka!
Zabierz ode mnie tego garbatego potwora! Nie chcę na niego patrzeć!
42
To twoja córka, tak samo jak moja.
Doprawdy? Dzieci, które ja spłodziłem, są normalne.
Jak śmiesz... Jak śmiesz sugerować...
To w twojej elfiej rodzinie były czarownice. To ty usunęłaś pierwszą ciążę. To przez to. Masz skażoną elfią
krew i Å‚ono, kobieto. Dlatego rodzisz potwory.
To nieszczęśliwe dziecko... Taka była wola bogów! To twoja córka, tak samo jak i moja! Co miałam zrobić?
Udusić ją? Nie podwiązywać pępowiny? Co mam zrobić teraz? Wyprowadzić ją do lasu i zostawić? Czego
ty ode mnie chcesz, na bogów?
Tato! Mamo!
Precz, dziwolÄ…gu.
Jak śmiesz! Jak śmiesz bić dziecko! Stój! Dokąd idziesz? Dokąd? Do niej, tak? Do niej!
A tak, kobieto. Jestem mężczyzną, wolno mi zaspokajać żądze, gdzie chcę i kiedy chcę, to moje przyrodzone
prawo. A ty mnie mierzisz. Ty i owoc twego zwyrodniałego żywota. Nie czekaj z wieczerzą. Nie wrócę na
noc.
Mamo...
Dlaczego płaczesz?
Dlaczego mnie bijesz i odpychasz? Przecież byłam grzeczna...
Mamo! Mamusiu!
*****
- Czy zdolna jesteÅ› do wybaczania?
- Wybaczyłam już dawno.
- Nasyciwszy siÄ™ pierwej zemstÄ….
- Tak.
- %7łałujesz?
- Nie.
Ból, potworny ból masakrowanych dłoni i palców.
- Tak, jestem winna! Czy to chciałaś usłyszeć? Wyznanie i skruchę? Chciałaś usłyszeć, jak Yennefer z
Vengerbergu kaja się i korzy? Nie, tej przyjemności ci nie dam. Winy wyznaję i oczekuję kary. Ale ty nie
doczekasz siÄ™ mojej skruchy!
Ból sięga granic tego, co człowiek jest w stanie wytrzymać.
- Wypominasz mi zdradzonych, oszukanych, wykorzystanych, wypominasz mi tych, co umarli przeze mnie z
własnej ręki, z mojej ręki... To, że podniosłam kiedyś rękę na siebie? Miałam widać powody! I nie żałuję
niczego! Choćbym mogła cofnąć czas... Nie żałuję niczego.
Sokół usiadł na jej ramieniu.
Wieża Jaskółki. Wieża Jaskółki. Spiesz do Wieży Jaskółki, Córeczko.
*****
Pieje kogut Kambi.
*****
Ciri na karej klaczy, z szarymi włosami targanymi wiatrem w galopie. Z jej twarzy leje się i pryska krew,
jaskrawa, żywa czerwień. Kara klacz wzbija się jak ptak, gładko prześlizguje się nad belką kołowrotu. Ciri
chwieje siÄ™ w siodle, ale nie spada...
Ciri wśród nocy, wśród kamienno-piaszczystego pustkowia, ze wzniesioną ręką, z ręki wylatuje świecąca
kula... Jednorożec grzebiący kopytem żwir... Wiele jednorożców... Ogień... Ogień...
Geralt na moście. W walce. W ogniu. Płomień odbija się w ostrzu miecza.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]