do ÂściÂągnięcia - pobieranie - ebook - pdf - download
Podstrony
- Strona Główna
- Caine Rachel Wampiry z Morganville 03 Nocna aleja
- Caine Rachel Wampiry z Morganville 4 Maskarada szaleńców
- 2. Pamiętniki Wampirów Walka
- Reymont Władysław Wampir
- Caine Rachel Wampiry z Morganville 08 Pocałunek śmierci
- Clayton_Donna_ _Matka_chrzestna
- 58. Conan i skarb Tranicosa (The Treasure of Tranicos) 1988
- Ariana Overton The Devil is in the Details
- Morawski Franciszek Dwaj cesarze.Tyberiusz i Hadrian
- Bratny Roman Rok w trumnie
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- lady.opx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
drugi z duszÄ… tak ciemnÄ… jak noc.
-Ale jak...
-Dlaczego żyje. Dlaczego jest teraz tutaj, żeby zabijać?
William zacisnÄ…Å‚ usta.
-On jest z mojej krwi. Dzieli ze mną takie samo przekleństwo.
Byli związani wspólnym dziedzictwa. Związani by chodzić po ziemi,
doświadczać wiecznego głodu. Podejrzenie, napełniło jej wzrok.
-Wiedziałeś, szepnęła. Wiedziałeś, że będzie zabijać. Dlatego
byłeś w Panamie i w Atlancie. Wiedziałeś co on zamierza zrobić!
Skąd ona wiedziała o Panamie i Atlancie? Myślał, że jego
obecność była niezauważona w tych miastach. Tak wiedział, że
Geoffrey wymknął się z pod kontroli, ogarnięty zabijaniem,
niszczeniem każdego na swojej drodze.
-Tak, wiedziałem.
Proste stwierdzenie.
-I nie powstrzymałeś go?
Popchnęła go, uderzając z całej swojej siły w jego klatkę
piersiową. Nie poruszył się.
-Dlaczego go nie powstrzymałeś, draniu? Dlaczego?
Znów go uderzyła. William chwycił ją rękami, trzymając ją
łatwo w zasięgu jego rąk. Wtedy otworzył swoje usta do odpowiedz,
ale zamiast tego zamknął je. Powinien był powstrzymać Geoffrey a.
Powinien był go powstrzymać lata temu. Był odpowiedzialny za całe
zło, które uczynił jego brat.
-Zabił Marka. Zabił Sharon, i Bóg wie, jak wielu innych ludzi!
Jeśli wiedziałeś co on robi, dlaczego go nie powstrzymałeś?
Próbował. Próbował powstrzymać Geoffrey a. Próbował go
powstrzymać od czasu tej krwawej bitwy we Francji. Walczyli
godzinami, aż każda kość była złamana, aż opuściły ich wszystkie
siły. Kołek był tak blisko serca Geoffrey a. To były sekundy od
zakończenia życia jego brata. A potem spojrzał w oczy brata... I
spojrzały na niego oczy Henry ego. Na chwilę stracił czujność, swoją
siłę. I to była chwila, której potrzebował Geoffrey. Geoffrey kopnął
Williama w bok i uciekła tak szybko jak tylko mógł. William śledził
brata od tego czasu, podążając za nim po całym świecie. Znajdując
zwłoki w każdym mieście, ale nigdy nie przybywając na czas aby
powstrzymać brata.
-Byłem spózniony, w końcu odezwał się do Savannah. Za
każdym razem, przybyłem za pózno.
Pamięć o ofiarach Geoffrey a zżerała go. Mógł nadal je widzieć,
widzieć puste oczy i blade ciała. Zobaczyć strach na zastygłych
twarzach. Te twarze będą go prześladować przez całą wieczności.
-Za każdym razem?
Savannah przełknęła. Usta lekko jej drżały.
-Czy to znaczy, że tam byłeś? Kiedy zabijał, byłeś tam?
Ah. Pojawiło się to. Strach. Wstręt. Wiedział, że to nadejdzie.
Odwrócił się od niej, nie chcąc patrzeć na jej twarz, nie chcąc widzieć
potępiającego spojrzenia.
-Musisz zrozumieć. On jest tak stary jak ja, tak silny jak ja.
Tropię go od stuleci. Gdy tylko się zbliżę, kiedy myślę, że już go
mam, on ucieka. I wtedy pojawiajÄ… siÄ™ kolejne tropy krwi do moich
poszukiwań.
William widział, że Geoffrey celowo zostawiał swoje ofiary by
on je znalazł. To był kolejny sposób jego brata, aby z rozkoszą go
dręczyć.
-Musimy go powstrzymać.
Jej głos był miękki, ale mocny.
-Nie możemy pozwolić mu skrzywdzić nikogo więcej.
Dotknęła lekko jego ramienia. William obrócił się. Nie mógł
uwierzyć, że ona chce nadal z nim rozmawiać, a tym bardziej go
dotykać, po tym jak poznała prawdę.
-Musimy go powstrzymać, powtórzyła cicho, patrząc na niego
uroczystym wzrokiem.
-Zrobimy to.
To było ślubowanie. William wiedział, że nie spocznie, dopóki
Geoffrey nie zostanie zniszczony. Słabe linie pojawiły się na jej czole.
-Czy będziesz w stanie to zrobić?
Kiwnął głową. Zrobi to, co będzie konieczne do powstrzymania
Geoffrey a.
-Jesteś pewien? Savannah zapytała.
-Czy będziesz w stanie zniszczyć swojego brata?
Fala smutku przeszła przez niego. Zrobił to wcześniej.
-Zrobię to, co musi zostać zrobione.
I myślał o tym poważnie. Nie było możliwości, żeby pozwolił
by jego brat skrzywdził Savannah. Dotknęła jego policzka. Jej palce
były tak miękki dla niego.
-W twoim życiu było tyle smutku. Tyle bólu, powiedziała.
Nic nie mówił. Nikt nigdy nie zaproponował mu wcześniej
sympatii. Nikt o to nie dbał.
-Przykro, mi Williamie.
Było jej przykro? Jego brat ją prześladował, zabił jej rodzinę, a
ona przepraszała jego?
-Chciałabym...
Smutny uśmiech wygiął jej wargi.
-Chciałabym, żeby twoje życie było inne.
Po tysiącu latach swojego istnienia, to on modlił się o inne życie. Ale
Bóg już dawno odwrócił się od niego.
-Nie trać czasu na życzenia. Nie możesz zmienić tego co jest.
Cofnął się od niej, nagle potrzebują mieć trochę przestrzeni
między nimi. Potrzebował ucieczki od sympatii, od litości, którą
widział w jej oczach.
-PomogÄ™ ci. PrzemieniÄ™ ciÄ™ i nauczÄ™ wszystkiego, co musisz
wiedzieć o siłach wampira. Znajdziemy Geoffrey a i go zniszczymy.
Masz mojÄ… obietnicÄ™.
Jego wzrok zaczął podróż po jej ciele, od jej pięknej twarzy,
spoczywając na jej jędrnych piersiach. Powoli, bardzo powoli, obniżał
wzrok, na jej wąskie biodrach i długie, długie nogi.
-W zamian, chcę tego, co już mi obiecałaś.
Nie chciał jej sympatii. Chciał jej ciała, gorącego i
przepełnionego potrzebą, naprzeciw jego.
-ChcÄ™ ciebie.
Teraz. Przy płonącym ogniu. Savannah uniosła podbródek.
-Dałam ci słowo. Nie zamierzam się wycofać.
Uśmiechnął się, ukazując swoje kły.
-Dobrze, więc zaczynajmy....
Rozdział 7
William został wysłany na diabelską misję.
Modlę się, by wrócił do mnie na czas...
-Zapis z pamiętnika Henrego de Montfort, 30 Listopada 1068.
Savannah nie zamierzała dać mu satysfakcji, by zobaczył jej
strach. Ukryła trzęsące się ręce za sobą i stanęła naprzeciw niego.
-Jestem gotowa.
Zaśmiał się cicho, mrocznie i zmysłowo. Dzwięk owinął się wokół
niej, przeszedł przez nią. Wzięła głęboki oddech. Zaczął chodzić
wokół niej, przysuwając krok po kroku, jego ciało coraz bliżej do niej.
Mogła go poczuć. Zapach mężczyzny. Pełen ciemnej nocy i
tajemnicy. Patrzył na nią, jego gorący wzrok badał, każdy centymetr
jej ciała.
-Nie jesteś jeszcze gotowa, wyszeptał, przesuwając się by stanąć
bezpośrednio za nią.
Mogła poczuć jego oddech, jak łaskotał delikatną skórę jej szyi.
Pochylił się do przodu, przykładając usta do jej ucha.
-Jeszcze nie, ale będziesz.
Przesunął jej włosy na bok, odsłaniając skórę jej gardła.
Delikatnie dmuchnął na jej kark, a przez jej ciało przeszedł dreszcz.
Zamknęła oczy, starając się odciąć od niego, zablokować własne,
szalejące emocje. Zamierza to zrobić teraz? Zamierza domagać się
teraz jej ciała? Czuła jego usta, jak poruszają się lekko na jej skórze.
Jego język, lizał tak delikatnie jej szyję. Jęknęła, dzwięk
wydostał się z jej ust, zanim udało się jej go zatrzymać. Jego ramię,
niczym stal, okrążyła ją w pasie i wciągnęła ją z powrotem w kolebkę
jego ciała. Mogła go poczuć, poczuć sztywną długość jego pożądania,
napierającą na jej biodra. Wzięła głęboki oddech i wygięła się w łuk.
Tym razem to on był tym, który jęknął. Ten dzwięk był niski,
nierówny, przepełniony pragnieniem.
-Słodka Savannah, szepnął, liżąc jej wrażliwe gardło.
-Chcę cię smakować, całą ciebie.
Przeniósł rękę pod jej bluzkę, spychając na bok miękką bawełnę, aż
dotknął skóry jej brzucha.
-Jesteś tak miękka. Jak jedwab.
Jego palce były szorstkie, ale jego dotyk był niesamowicie łagodny.
Podniósł rękę, przesuwając ją do góry w kierunku klatki piersiowej i
wzniesienia jej piersi. Ciepło rozlało się w jej podbrzuszu. Jej sutki
nabrzmiały w oczekiwaniu. I wiedziała, że nigdy nie pragnęła nikogo
w taki sposób, w jaki pragnęła Williama. Jego ręka ostrożnie spoczęła
na jej piersi, drażniąc lekko sutek przez koronkę jej stanika. Drugą
ręką przytrzymał jej biodra przy swoich i znów na nią naparł. Jego
język nadal pieścił jej gardło. Długie, zmysłowe liznięcia jego
[ Pobierz całość w formacie PDF ]