do ÂściÂągnięcia - pobieranie - ebook - pdf - download
Podstrony
- Strona Główna
- Pocałunek wampira Eden Cynthia
- 2. Pamiętniki Wampirów Walka
- Reymont Władysław Wampir
- Dylan Morgan Principles of stage Hypnosis
- Hawthorne Rachel Strażnik Nocy 04 Cień Księżyca
- Morgan Cheshire Always With Us
- Caine Rachel Wampiry z Morganville 03 Nocna aleja
- Caine Rachel Wampiry z Morganville 08 Pocałunek śmierci
- linux security
- Carleen Sally ZostaśÂ„ na kolacj
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- yanielka.opx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Podsumujmy to sobie. - Delikatnie odło\yła widelec na serwetkę. - Najpierw ty
zacząłeś wydziwiać i uznałeś, \e jesteś zbyt zajęty, \eby jechać po zakupy. Potem Shane
zrobił scenę i pomaszerował do swojego pokoju zafundować sobie sesję u\alanek na
osobności. A teraz ty zaczynasz dyrygować mną, jakbym stanowiła twoją własność. Czy były
jakieÅ› ostrze\enia przed testosteronowÄ… burzÄ…?
- Eve.
- Jeszcze nie skończyłam. Mo\e tobie się wydaje, \e jak ci urosła para kłów, to zostałeś
tutaj szefem, ale lepiej zrewiduj jeszcze swoją play listę. Bo odtwarzasz zupełnie niewłaściwy
kawałek.
- Eve... - Michael nachylił się, a Claire wstrzymała oddech. Jego oczy były dziwne i
poruszał się o wiele za szybko.
Mignęły jej jego zęby, które były wiele za białe, o wiele za ostre.
Eve odsunęła krzesło od stołu, wzięła swój talerz i wyniosła się do kuchni, ani razu nie
oglądając się za siebie. Michael schował twarz w dłoniach.
- Chryste, co się tu stało?
Claire z trudem przełknęła. Nie czuła w ustach nic poza metalicznym posmakiem,
zupełnie jakby próbowała zjeść widelec zamiast jedzenia. Zrobiło jej się zimno, czuła wielką
potrzebę, \eby zrobić coś... cokolwiek.
Wzięła talerz Michaela i ustawiła go na swoim.
- Posprzątam - powiedziała.
Michael złapał ją za nadgarstek. Nie śmiała na niego spojrzeć. Nie chciała z bliska
obserwować tej zmiany w jego oczach, zmiany, którą Eve tak wyraznie dostrzegła.
- Nie skrzywdziłbym nikogo z was. Wierzysz mi, prawda?
Usłyszała w jego głosie wątpliwość.
- Jasne - powiedziała. - Tylko \e... Michael, mnie się wydaje, \e ty sam jeszcze nie do
końca wiesz, kim się stałeś, co się w tobie zmienia. Eve uwa\a, \e okazywanie ci naszej
słabości to kiepski pomysł. Mnie się wydaje, \e ma rację.
Michael patrzył na nią tak, jakby nigdy wcześniej jej nie widział. Jakby zmieniła się
na jego oczach, z dziecka stając się kimś mu równym.
Z trudem przełknęła ślinę. To było mocne spojrzenie i wcale niezwiązane z jego
wampirzą naturą - to był cały Michael. Ten Michael, którego podziwiała i uwielbiała.
- Tak- powiedział bardzo cicho.- Mnie się te\ wydaje, \e ma rację. - Delikatnie dotknął
policzka Claire. - Co się stało Shane'owi?
- Czy nie uwa\asz, tak jak Eve, \e on znów się nad sobą u\ala?
Pomyślała, \e Michael jeszcze nigdy nie miał a\ tak powa\nej miny.
- Nie. I wydaje mi się, \e mo\e potrzebować pomocy. Ale chyba ode mnie w tej chwili
by jej nie przyjÄ…Å‚.
- Nie jestem pewna, czy ode mnie ją przyjmie. Claire westchnęła.
Michael wyjął jej naczynia z ręki.
- Nie doceniasz siebie.
Pokój Shane'a oświetlał tylko odblask odległych ulicznych latarni. Claire uchyliła
drzwi i w smudze jasnego światła padającego z korytarza dostrzegła jego stopę. Le\ał na
łó\ku. Zamknęła drzwi, wzięła długi, spokojny oddech i podeszła, \eby usiąść obok niego.
Nie poruszył się. Kiedy wzrok jej się przyzwyczaił do mroku, zobaczyła, \e oczy ma otwarte.
Wpatrywał się w sufit.
- Chcesz o tym pogadać? - spytała. śadnej odpowiedzi. Zamrugał, to wszystko. -
Dobrała się do ciebie, prawda? W jakiś sposób się do ciebie dobrała.
Przez parę długich sekund wydawało jej się, \e będzie tam tylko tak le\ał i ją
ignorował, ale wtedy powiedział:
- Dobierają ci się do głowy, te naprawdę silne z nich. Mogą cię zmusić, \ebyś... Czuła
ró\ne rzeczy. śebyś zapragnęła czegoś, czego wcale nie chcesz. Robiła rzeczy, których nigdy
byś nie zrobiła. Większość nie zawraca sobie tym głowy, ale te, którym się chce... One są
najgorsze.
Claire w mroku wyciągnęła rękę i napotkała jego dłoń, w pierwszej chwili chłodną, ale
potem coraz cieplejszÄ….
- Ja jej nie chcę, Claire - powiedział. - Ale zmusiła mnie, \ebym chciał. Rozumiesz?
- To nie ma znaczenia.
- Ma. Bo teraz, kiedy ju\ raz to zrobiła, łatwo jej będzie zrobić to znowu. - Zacisnął
palce na dłoni Claire na tyle mocno, \e się skrzywiła. -Nie próbuj jej powstrzymywać. Ani
mnie, kiedy przyjdzie co do czego. Muszę sam sobie z tym poradzić.
- Jak poradzić?
- Jak tylko się da - powiedział Shane. - Trzęsiesz się.
Naprawdę? Zupełnie nie zdawała sobie z tego sprawy, ale pokój wydawał się zimny.
Zimny i przesiąknięty rozpaczą. Shane był tu jedynym jaśniejszym elementem.
Wyciągnęła się na łó\ku twarzą do niego. Za blisko, pomyślała, jak na wymagania taty,
gdyby miał ich zobaczyć, chocia\ tylko trzymali się za ręce.
Shane sięgnął na drugą stronę łó\ka, znalazł koc i przykrył nim ich oboje. Koc
pachniał... no có\, pachniał Shane'em, jego skórą i jego włosami, i Claire poczuła nagły
przypływ ciepła, kiedy wdychała ten zapach. Przysunęła się do niego nieco bli\ej pod tym
okryciem, częściowo dlatego, \e chciała się rozgrzać, a częściowo - częściowo dlatego, \e
potrzebowała jego dotyku.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]