do ÂściÂągnięcia - pobieranie - ebook - pdf - download
Podstrony
- Strona Główna
- John Norman Gor 08 Hunters of Gor
- 2. Pamiętniki Wampirów Walka
- Reymont Władysław Wampir
- Dylan Morgan Principles of stage Hypnosis
- Hawthorne Rachel Strażnik Nocy 04 Cień Księżyca
- Morgan Cheshire Always With Us
- LE Modesitt Recluce 08 The White Order (v1.5)
- Cartland Barbara Najpiękniejsze miłości 08 Polowanie na męża
- Pocałunek wampira Eden Cynthia
- Caine Rachel Wampiry z Morganville 03 Nocna aleja
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- lo2chrzanow.htw.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
nie zamierzam...
Zabrzęczał telefon Michaela. Spojrzał na ekran i przeczytał esemes.
- Oliver każe nam się tu zatrzymać. Dołączy za jakąś godzinę.
- %7Å‚artujesz sobie!
- Hej, to tobie zachciało się lodów. I zobacz, w co nas to wpakowało.
Teraz będziemy przynajmniej bezpieczni w pokoju z drzwiami, które da
się zamknąć. A ten napis oznacza, że mają tu HBO.
- To skrót od Horrendalnie Bezlitosne Ozgrozo - od¬ powiedziaÅ‚a
Eve. - Czyli sposób, w jaki zabijają. Kiedy myślisz, że nic ci nie grozi.
- Eve! - Claire też zaczynała się bać. Eve na moment uniosła ręce, po
czym opuściła je na kierownicę.
- Dobrze. Tylko nie mówcie, że was nie ostrzegałam, jak już
będziemy krzyczeć i płakać. Zpię w ubraniu. Z kołkiem w każdej ręce.
- Motelu raczej nie prowadzÄ… wampiry.
- Po pierwsze, chcesz się założyć? - Eve zahamowała i wjechała na
parking. - A po drugie, ostre, spiczaste rzeczy działają też na wszystko
inne. Z kanibalami prowadzącymi motele włącznie.
Siedzieli w milczeniu, podczas gdy silnik stygł. Aż w końcu Shane
odchrzÄ…knÄ…Å‚:
- No dobra, to co, wchodzimy?
- Możemy zostać w samochodzie.
- Taa, to dopiero bezpieczne miejsce.
- Przynajmniej będziemy widzieć, gdy będą się zbliżać.
I zdołamy uciec.
Claire westchnęła, wygramoliła się z auta, podeszła do małej recepcji
i uderzyła w dzwonek na ladzie. Brzmiał bardzo głośno. Usłyszała, jak za
jej plecami zatrzaskują się drzwi - Shane, Michael i Eve w końcu
postanowili do niej dołączyć. Biuro okazało się ładniejsze niż budynek z
zewnątrz. Wyłożone w miarę nową wykładziną, z wygodnymi krzesłami i
płaskim telewizorem, który wisiał na ścianie i wyświetlał coś z
wyłączonym dzwiękiem. To miejsce pachniało... wanilią.
Z zaplecza wyszła starsza pani o zebranych w kucyk siwiejących
włosach. Claire nie mogła sobie wyobrazić, jak można wyglądać bardziej
niewinnie. Tak naprawdę wyglądała jak typowa babcia, miała nawet
niewielkie okrągłe okulary. Wycierała ręce w ściereczkę, a dżinsy i
kraciastą koszulę okrywał jej fartuch.
- Słucham, skarbie? - zapytała i odłożyła ściereczkę. Widząc
pozostałych, lekko się zaniepokoiła. - Potrzebujecie pokoju?
- Tak, proszę pani - odpowiedziała Claire. Michael i Shane starali się
z całych sił wyglądać na grzecznych chłopców, a Eve, no cóż, była sobą.
Uśmiechała się. - Może dwóch, jeśli nie są zbyt drogie?
- Och, nie są drogie. - Kobieta pokręciła głową. - To nie Hilton.
Trzydzieści pięć dolarów za noc, ze śniadaniem. Robię tosty i duszone
kiełbaski. No i jest kawa. Trochę płatków. Nic specjalnego, ale to
porzÄ…dne jedzenie.
Michael podszedł do kontuaru, wpisał się do książki i odliczył
pieniądze. Kobieta przeczytała do góry nogami jego wpis.
- Glass? JesteÅ› stÄ…d?
- Nie, proszę pani. - Odpowiedział. - Po prostu przejeżdżamy.
Jedziemy do Dallas.
- To co was napadło, żeby zjechać aż tu? - zapytała. - Zresztą
nieważne. Cieszę się, że jesteście. W pokojach jest świeża pościel i
ręczniki, mydło, jakiś szampon. Jakbyście czegoś potrzebowali, dzwońcie.
Zpijcie dobrze, dzieci.
A, tylko żadnych rozrób. Może i jesteśmy za miastem, ale ja
osobiście znam szeryfa. Pofatyguje się tutaj, jeśli go poproszę.
- Dlaczego wszyscy myślą, że mamy nie po kolei w głowie? - Eve
przewróciła oczami. - Naprawdę, jesteśmy mili.
Nie każdy w naszym wieku musi być anarchistą.
- Byłabyś, gdyby oferowali darmowe lody - zauważył Michael.
Wziął dwa klucze i się uśmiechnął. - Dziękuję, proszę pani...
- Mam na imię Linda - przerwała mu kobieta. - Pani to była moja
matka. Ale pewnie dla was jestem dość stara, żeby robić za panią. Tym
gorzej. No to lećcie. A ja dokończę pieczenie. Zajrzyjcie pózniej. Będą
świeże ciasteczka z czekoladą.
Eve opadła szczęka. Nawet Michael był pod wrażeniem.
- Ehm, dziękujemy. - Wrócili na parking, gapiąc się na siebie. -
Piecze ciasteczka...
- Tak, to przerażające - odparł Shane. - To jak to robimy?
- Dziewczyny mają własny pokój. - Eve zabrała Michaelowi jeden z
kluczy. - Oj, nie rób takiej miny. Wiesz, że tak właśnie powinniśmy
zrobić.
- No wiem - odpowiedział. - Wygląda na to, że są obok siebie.
I były. Pokój numer l i 2, z łączącymi je drzwiami. W środku,
podobnie jak biuro Lindy, pokoje były naprawdę ładne. Claire obejrzała
łazienkę. Była ładniejsza niż u nich w domu. I czystsza.
- Eve? - zawołała, wyglądając z łazienki. - Mam się zacząć bać teraz
czy dopiero pózniej?
- Oj, zamknij się. - Eve usiadła na jednym z dwóch łóżek, krzyżując
nogi w kostkach, gdy sięgała po pilota do telewizora. - No dobra, to nie
jest może Piekielny Motel.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]