do ÂściÂągnięcia - pobieranie - ebook - pdf - download
Podstrony
- Strona Główna
- Cartland Barbara Najpiękniejsze miłości 118 Nieodparty urok
- Conrad Linda Dynastia Danforthów 09 Prawo miłości
- Domińczak Andrzej Bez miłosierdzia. Jana Pawła II wojna z ludźmi
- Gwiazdka miłości '98 2. Armstrong Lindsay Świąteczne przysmaki
- Bucheister Patt Na tropie miłości (W namiętnej pogoni)
- 0281. Jordan Penny Stara miłość nie rdzewieje
- 0065. James Ellen Zatoka miłości
- 1014. Schield Cat Miłosne porachunki
- Ransom S.C Błękitna miłość 02 Błękitna magia
- Feehan, Christine Dark 12 Dark Melody
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- lady.opx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
go o wystÄ…pienie w lokalnym klubie kobiet podczas wieczoru
poświęconego problemom rodzenia dzieci w latach
dziewięćdziesiątych. Rand szybko przerzucał kartki,
odkładając na bok te, które wymagały odpowiedzi. Zatrzymał
się, gdy natrafił na wiadomość podpisaną nazwiskiem Barker,
oznaczoną jako pilna. Sekretarka zanotowała, \e wiadomość
nadeszła o czwartej czterdzieści pięć. Rand spojrzał na
zegarek i zdziwił się widząc, \e jest ju\ prawie ósma.
Przez chwilę wpatrywał się w kartkę, próbując sobie
przypomnieć, kto z jego znajomych nosi nazwisko Barker. Nie
pamiętał takiej pacjentki. Naraz zacisnął palce na kartce. Joey.
Szybko sięgnął po słuchawkę i wystukał numer Cecile.
- Halo?
- Cecile, tu Rand. Czy Joey ma na nazwisko Barker?
Nastąpiła dłu\sza chwila milczenia.
- Tak czy nie? - ponaglił Rand, obawiając się, by Cecile
nie odło\yła słuchawki.
- Tak, a dlaczego pytasz?
- Zostawił mi wiadomość. Prosi, \eby do niego
zadzwonić. Powiedział, \e to pilne. Poczekaj chwilę. - Rand
wcisnął guzik oczekiwania i wystukał numer Joeya. Numer
był zajęty.
Z czołem zroszonym potem znów połączył się z Cecile.
- Numer jest zajęty. Zaraz tam pojadę.
- JadÄ™ z tobÄ….
- To nie jest...
- Dobrze, w takim razie spotkamy siÄ™ przed domem Joeya
- przerwała mu Cecile i odło\yła słuchawkę.
- Cholera! - warknął Rand i podniósł się z krzesła. Nie
chciał, \eby Cecile jechała do Joeya. Nie wiedział, co się tam
stało, ale jeśli zdarzyło się to, czego się spodziewał, to
wolałby oszczędzić Cecile widoku obra\eń, jakie dorosły i
silny mę\czyzna mógł zadać małemu chłopcu. Wiedział z
doświadczenia, \e nie jest to miły widok.
W dziesięć minut pózniej zaparkował samochód przed
domem Joeya. D\ip Cecile ju\ tam stał. Na szczęście ona
sama wcią\ siedziała za kierownicą. Rand wyskoczył z
samochodu i w tej samej chwili Cecile wysiadła ze swojego
auta. Błysk w jej oczach i prowokacyjnie uniesiony podbródek
świadczyły o tym, \e nie miała zamiaru łatwo ustąpić.
Rand poło\ył dłonie na jej ramionach i zmusił ją, by na
niego spojrzała.
- Wracaj do domu, Cecile. Ja siÄ™ tym zajmÄ™.
- Dobrze, mo\esz się tym zająć, ale ja idę z tobą.
Wyminęła go i podeszła do wejścia. Rand dogonił ją w dwóch
susach i pochwycił za łokieć.
- Posłuchaj, Cecile. Nie wiemy, co się tu zdarzyło.
Miejmy nadzieję, \e nic, ale jeśli ten facet pobił Joeya i nadal
tu jest, to wolałbym, \ebyś na to nie patrzyła.
Cecile nie poddała się.
- Trudno. Chcesz zadzwonić, czy ja mam to zrobić? Rand
zrozumiał, \e traci czas. Bez dalszych dyskusji poprowadził ją
na schodki.
- Niech będzie, ale jeśli przytrafią się nam jakieś kłopoty,
to masz natychmiast uciekać i zawiadomić policję, jasne?
- Jasne, szefie.
Rand nacisnął dzwonek i czekał. Za drzwiami panowała
cisza. Nacisnął dzwonek po raz drugi, a potem zabębnił w
drzwi pięścią.
- Kto tam? - zawołał kobiecy głos.
- Joanne, tu Cecile Kingsley - odezwała się Cecile, zanim
Rand zdą\ył cokolwiek powiedzieć. - Chciałabym z tobą
porozmawiać.
- Nie jestem ubrana - rzekła kobieta z lekkim wahaniem. -
Czy mo\esz chwilę poczekać?
- Oczywiście - odparła Cecile z wyrazną ulgą.
- Przecie\ mówiłem, \e ja się tym zajmę - mruknął Rand.
- Ta kobieta jest śmiertelnie przera\ona. Jak myślisz,
komu prędzej otworzyłaby drzwi? Tobie czy mnie?
Rand bez słowa skrzy\ował ramiona na piersiach i czekał.
Po jakichś pięciu minutach drzwi uchyliły się lekko i pojawiła
siÄ™ w nich drobna kobieta o dziecinnym wyglÄ…dzie. Jej
ufarbowane na blond włosy były rozrzucone w nieładzie.
Patrzyła na nich rozbieganym wzrokiem.
- Przykro mi, \e kazałam wam czekać - powiedziała,
przytrzymując ręką poły szlafroka. - O co chodzi?
- Joey dzwonił. Mówił, \e to coś pilnego. Oczy Joanne
rozszerzyły się ze zdziwienia. Po chwili jednak opanowała się
i zaśmiała z przymusem.
- Wiesz, jacy są chłopcy w jego wieku! Wiecznie m a j ą
jakieś kłopoty. Pewnie chciał wam zrobić kawał.
Porozmawiam z nim. Przepraszam, \e zawracał wam głowę.
Sięgnęła do klamki, ale Rand w porę wsunął stopę w
drzwi.
- Chcielibyśmy go zobaczyć. Joanne obejrzała się
niespokojnie.
- No có\ - mruknęła, nerwowo skubiąc poły szlafroka -
Joey teraz śpi i nie chciałabym go budzić.
Rand miał wra\enie, jakby walił głową w mur, udało mu
się jednak zachować spokój.
- To wa\ne - oświadczył stanowczo.
- Powiem mu, \eby jutro do pana zadzwonił.
- Nie odejdziemy stąd, dopóki się z nim nie zobaczymy -
upierał się Rand.
Usta kobiety zadr\ały i w jej oczach pojawiły się łzy.
- Ja tego nie zrobiłam! Przysięgam! To Dave. Wiem, \e
nie chciał go skrzywdzić, ale był trochę nietrzezwy, a Joey
zaczął mu się odszczekiwać.
Rand stanowczo odsunÄ…Å‚ Joanne na bok i pchnÄ…Å‚ drzwi.
Kobieta pobiegła za nim.
- Próbowałam wytłumaczyć Joeyowi, \eby się nie
odzywał, to Dave zostawi go w spokoju. Ale on mnie nie
chciał słuchać. A teraz... - Przycisnęła dłonie do ust, widząc,
\e Rand zmierza prosto do drzwi pokoju Joeya i ostro\nie
wchodzi do środka.
Pokój wyglądał jak po przejściu cyklonu. Na podłodze
le\ały porozrzucane ksią\ki, zabawki i ubrania. Nad poobijaną
komodą krzywo wisiało lustro.
- Joey? - zawołał Rand, omiatając pokój wzrokiem. -
Joey, to ja, Rand Coursey. JesteÅ› tutaj?
Drzwi do szafy skrzypnęły i po chwili pojawił się w nich
chłopiec z brodą przyciśniętą do piersi.
- Joey? - zaniepokoił się Rand, podchodząc do niego. -
Wszystko w porzÄ…dku?
Chłopiec powoli uniósł głowę. Rand poczuł, \e serce
[ Pobierz całość w formacie PDF ]