do ÂściÂągnięcia - pobieranie - ebook - pdf - download
Podstrony
- Strona Główna
- Major Ann Namietnosci 05 Spelnione marzenia
- Castle Jayne św. Helena 02 Gardenia
- Ann Radcliffe The Mysteries Of Udolpho Volume 2
- Castle Jayne Gardenia
- Krentz Jayne Ann (Quick Amanda) PrĂłba Czasu
- Krentz Jayne Ann Damy i awanturnicy 03 Kowboj
- Krentz Jayne Ann Dom luster
- Iding Laura Medical Duo 481 Pojednanie
- Caine Rachel Wampiry z Morganville 4 Maskarada szaleśÂ„ców
- Janelle Taylor W sieci strachu
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- ptsmkr.pev.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
nagrane wszystkie niezbędne informacje. Stąd się dowiedziałem, że jesteś siostrzenicą Kincaida.
- Zależy panu na tym złocie, prawda? - Sara sięgnęła po filiżankę i zaczęła ją bardzo ostrożnie
napełniać. Bała się, że obleje sobie nogi wrzącym płynem. - Na złocie, które podobno wuj zostawił
w południowo - wschodniej Azji.
- Tak, Saro, chcę zdobyć złoto. Nalej mi też kawy. Postaw na blacie, sam wezmę. Wolałbym, żebyś
nie chlusnęła mi w twarz w porywie heroizmu.
- I zamierza pan wykorzystać mnie, żeby wuj powiedział, gdzie dokładnie schował złoto? -
upewniała się Sara, odchodząc na dwa kroki, aby Vaughn mógł sięgnąć po kawę.
- Owszem.
- Mówił pan, że wuj sądzi, iż jest pan na Hawajach - zaczęła, marszcząc czoło i starając się
pozbierać wszystkie kawałki zgadywanki.
- Dostał tego rodzaju informację. W naszym gronie pogłoski odgrywają ogromną rolę, nawet wśród
emerytów. Chciałem go na jakiś czas skierować na fałszywy trop, żebym mógł bez przeszkód dotrzeć
do koniecznych informacji.
- Przeszukał pan ten dom - szepnęła, przypominając sobie potworny bałagan, jaki zastali razem z
Adrianem.
- Niestety, jak już mówiłem, nie znalazłem żadnej mapy ani nawet zestawu współrzędnych, dzięki
którym moje zadanie stałoby się fraszką. Byłem pewien, że coś znajdę, bo kiedyś naprawdę dobrze
znałem twego wuja. Wiem, na przykład, że ma swoją teorię na temat chowania ważnych rzeczy.
Wprost nie posiadał się z radości, kiedy udało mu się schować coś dosłownie komuś pod nosem.
Kiedy niczego nie znalazłem, zrozumiałem, że sprawy się komplikują. Narobiłem tu bałaganu, żeby
rzucić podejrzenie na jakichś pijanych chuliganów i postanowiłem trochę się pokręcić w okolicy.
Opłaciło się. Twój przyjazd znacznie uprościł mi życie.
Sara oparła się o blat i przytknęła dłonie do chłodnych kafelków.
- Dlaczego wuj miałby pojechać pana śladem na Hawaje?
- Jest przekonany, że po tylu latach postanowiłem poszukać złota. Ma też jeszcze parę innych
powodów. Wydaje mi się, że razem z kilkoma innymi facetami ma wobec mnie pewne podejrzenia. -
Vaughn upił łyk kawy. - Niezła - stwierdził. - Lubię dobrą kawę.
Sara wzięła głęboki oddech.
- Wuj ma dodatkowe powody, żeby na pana polować, prawda? - spytała, starając się mówić pewnym
głosem.
- Powiedzmy, że nie mógł się powstrzymać, gdy usłyszał, iż wyszedłem z ukrycia.
- Czy przypadkiem pana kryptonim nie brzmi& Wilk? - spytała Sara, spoglądając mu prosto w oczy.
Vaughn znieruchomiał, ręka, w której trzymał filiżankę, zawisła w połowie drogi do ust. Po chwili
wolno odstawił filiżankę i zmrużył oczy.
- A cóż ty wiesz o człowieku, którego nazywają Wilkiem?
Sara zacisnęła palce na blacie, żałując, że zaczęła rozmowę na ten temat.
- Niewiele. Wuj raz o nim wspomniał.
- I założyłaś, że ja mogę być& Wilkiem?
- Tak mi przyszło do głowy.
- To fascynujÄ…ce.
- Tylko tyle ma pan do powiedzenia? - drążyła dzielnie.
Vaughn rozciągnął usta w krzywym uśmiechu.
- Twój wuj umiał opowiadać różne historyjki.
- I Wilk jest jedynie postaciÄ… z historyjki? Z opowiadania Lowella Kincaida?
- Nie - odparł Vaughn, śmiejąc się. - Jak zwykle, u twego wuja, w opowieści jest ziarnko prawdy.
Był człowiek, który nazywał się Wilk. Nigdy go nie spotkałem. Niewielu ludzi, którzy go poznali,
przeżyło tę znajomość. Prawie nikt nie wiedział, kim jest i gdzie przebywa. Starannie zacierał za
sobą wszelkie ślady.
Człowiek, który chce kontrolować swoje otoczenie, pomyślała Sara i zadrżała.
- Co to znaczy?
- Ten człowiek przeszedł do legendy. Tak jak złoto, które nigdy nie wyjechało z Wietnamu. On istniał
naprawdę, tak jak złoto. W moich kręgach legendy bywają faktami - dodał.
- Ale pan nim nie jest?
- Nie. - Vaughn znów się krzywo uśmiechnął. - W końcu jestem chyba normalny, prawda? Ten facet
podobno kompletnie zwariował. Dostał świra podczas ostatniego zadania. Nigdy nie wrócił.
Sara znieruchomiała.
- Jak to zwariował?
- Tak to. Pękł jak naciągnięta struna skrzypiec. Załamał się. Rozleciał na kawałki. Nie potrafił
załatwić tego, za co mu płacili. W końcu gdzieś przepadł. Dlaczego tak się nim interesujesz?
Myślałaś, że to Wilka chce upolować Lowell?
- CoÅ› w tym rodzaju.
- Facet był kiedyś dobry, chyba najlepszy, ale nie mam zamiaru skończyć tak jak on.
- Go pan chce zrobić ze złotem, jeśli je pan znajdzie? - dopytywała się Sara.
Nie zależało jej szczególnie na rozmówkach z Bradym Vaughnem, ale czuła się bezpieczniej, kiedy
do niej mówił.
- Zamierzam się wycofać i wyjechać gdzieś bardzo, bardzo daleko. Na jakąś odległą wyspę, gdzie za
dużo złota kupię sobie spokój i wszystko to, na czym mi w życiu zależy. W ciągu ostatnich paru lat
żyłem w ciągłym napięciu. Sama wiesz, jakie to jest szkodliwe i niebezpieczne. Finansowo niezle mi
się powodziło, jednakże stres psychiczny robi swoje.
- Tak jak w przypadku Wilka? Vaughn pokręcił głową.
- To była zupełnie inna sytuacja. On się po prostu załamał. Ja podejmuję rozsądną, pragmatyczną
decyzję o wycofaniu się z dotychczasowego życia. Ciężko ostatnio pracowałem i jestem porządnie
zmęczony. To są skutki pracy na dwa fronty.
- Na dwa fronty? - powtórzyła, nie rozumiejąc, Sara.
- Nieważne. Nie mam ochoty na dalszą dyskusję na ten temat. Chodzmy do pokoju. Nie wiadomo, jak
długo przyjdzie nam czekać. Nie martw się, prędzej czy pózniej twój wuj połapie się, że otrzymał
fałszywe namiary i wróci do domu. Będziemy na niego czekali. Kupiłem trochę jedzenia, żeby
wystarczyło na parę dni. Chociaż wątpię, czy aż tyle czasu razem spędzimy. Lowell Kincaid jest
sprytnym facetem.
O czym rozmawialiście, gdy musiałeś przez wiele godzin siedzieć z facetem, który cię trzyma na
muszce?
To samo pytanie wróciło pózniej, gdy Sara już od kilku godzin siedziała nieruchomo na kanapie
przed wygasłym kominkiem. Obawiała się nawet, że zdrętwiała jej jedna stopa. Kiedy poruszyła się
lekko, żeby to sprawdzić, Vaughn rzucił jej ostre spojrzenie.
- Wybierasz siÄ™ dokÄ…dÅ›?
- Do łazienki, jeśli nie ma pan nic przeciwko temu - mruknęła, wstając powoli.
Poczuła mrowienie w lewej nodze, która, na szczęście, nie odmówiła całkowicie posłuszeństwa.
Vaughn przyjrzał jej się uważnie.
- Nie mam. Sprawdziłem, że stamtąd nie można uciec.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]