do ÂściÂągnięcia - pobieranie - ebook - pdf - download
Podstrony
- Strona Główna
- Beaton M.C. Hamish Macbeth 02 Hamish Macbeth i śmierć łajdaka
- Montgomery Lucy Maud Pat ze srebrnego gaju 02 Pani na srebrnym gaju
- 02 Miłość ponad miłość (LOVE) Lynn Sandi
- Zelazny, Roger The Second Chronicles of Amber 02 Blood of Amber
- 2006.02 Qt ISO Maker–moja pierwsza aplikacja w Qt [Programowanie]
- Star Wars Black Fleet Crisis 02 Shield of Lies Michael P Kube McDowell
- 2007 02. Randka w walentynki 1. Thompson Vicki Lewis Niebiańskie zapachy
- Sandemo Margit Saga o Królestwie Światła 02 Móri i Ludzie Lodu
- Bots, Dennis Hotel 13 02 Das Raetsel der Zeitmaschine
- Baldacci Dav
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- ptsmkr.pev.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Nie - popatrzył na nią przenikliwie. - Moi ludzie w końcu ich znajdą, ale
wÄ…tpiÄ™, czy coÅ› z tego wyniknie.
- Nic nie rozumiem.
- Sfałszowanie dziennika było kosztownym, niezwykle trudnym
przedsięwzięciem. Polly i Omar nie mogli zorganizować takiej gotówki. - Nick przeczesał
palcami włosy. O wiele bardziej mi zależy na schwytaniu oszusta niż tej dwójki.
- Ten człowiek, do którego dzwoniłeś, jeszcze się niczego nie dowiedział?
- Stonebraker? Nie. - Nick wstał i wciągnął spodnie. - Ale Rafę pracuje nocami.
Przy odrobinie szczęścia rano poda mi nazwisko.
Patrzyła, jak zapina klamrę paska, zafascynowana jego silnymi dłońmi. W tej pozornie
prostej czynności kryła się kwintesencja męskości. Każdy gest był celowy, przemyślany i
skuteczny. Dostrzegł, że na niego patrzy, i uniósł brwi.
- CoÅ› nie tak?
- Nie. - Wstając, poczuła, że nadal ma miękkie nogi.
- Wszystko dobrze? - spytał niespokojnie, chwytając ją za ramię.
- Oczywiście. - Pochyliła się, żeby złożyć koc, gdyż w ten sposób nie musiała
patrzeć mu w oczy. - Tylko trochę zesztywniały mi mięśnie.
- Cholerna podłoga - mruknął. - Następnym razem zrobimy to w łóżku.
Odczekała chwilę i spojrzała mu twarz.
- Następnym razem?
W oczach Chastaina błysnęła niepewność, co bardzo poprawiło samopoczucie
dziewczyny.
- Mówiłaś, że nigdy cię nie interesowały przelotne romanse.
- To prawda.
- Ja też tego nie uznaję. A skoro zamierzamy wspólnie pracować nad sprawą
Fenwicka, będziemy spędzać razem dużo czasu. Oboje jesteśmy samotni. Czujemy do siebie
pociąg. Dlaczego mielibyśmy z tym walczyć?
Otworzyła szeroko oczy.
- Rety! Czy wszystkie talenty matrycowe sÄ… takie romantyczne?
Urwał i odwrócił się szybko.
- Kpisz ze mnie? - spytał.
- Tak - odparła z uśmiechem. - Jeśli nie będziesz uważał, zburzysz mit o
kochanku-wampirze. Jak do tej pory radziłeś sobie całkiem niezle. Piknik przy świecach,
panorama miasta, wino, wspaniały seks. Postaraj się tego nie popsuć.
- NaprawdÄ™?
- Co naprawdÄ™?
- Było ci dobrze?
- Zaspokoiłeś moje wszystkie oczekiwania seksualne, a jako czytelniczka powieści
Orchid Adams wymagam wiele.
DotknÄ…Å‚ jej policzka.
- JesteÅ› pewna.
- No cóż. Nie mam skali porównawczej.
- I niech to już tak zostanie. - Ukląkł na jedno kolano, żeby przepakować kosz.
Odczekała chwilę, ale Chastain nie odezwał się już ani słowem. Oparła więc ręce na
biodrach i postukała butem w podłogę.
- A jakie są pańskie wrażenia, panie Chastain?
- Co? - Podniósł na nią przestraszony wzrok.
- Przecież słyszałeś.
- Naprawdę nie wiesz? - Oczy Chastaina przybrały odcień głębokiej zieleni.
Wstał i musnął ustami jej wargi. - Nadal jestem w szoku.
- W porządku. - Myślała chwilę. - Sądzę, że szok jest najlepszą reakcją...
- Gardenio...
- Naprawdę robi się pózno - powiedziała pogodnie, kierując się w stronę
owalnego holu.
Nick poszedł za nią z koszem w ręku.
- Gardenio, nie jestem dobrym mówcą.
- Wiesz, że to naprawdę niesamowity dom. - Otworzyła drzwi i wyszła na
werandę. - Wymaga pracy, ale kiedy już będzie skończony...
- Zamknij drzwi - nakazał ostro Nick, patrząc ponad jej głową w stronę ogrodu.
- Pospiesz siÄ™.
Ale było już za pózno. W pobliskich krzakach błysnęły flesze. Gardenia zamrugała.
- Co siÄ™ dzieje?
- Aparat fotograficzny. Widocznie szedł za nami jakiś przeklęty reporter.
Zaczekaj tutaj. - Chastain odstawił kosz. Przeszedł tak szybko przez korytarz, że wyglądał
raczej, jakby płynął, a nie biegł.
- Co zamierzasz? - zawołała za nim Gardenia.
- Muszę zdobyć ten film. Za chwilę wracam. Zostań.
- Ale, Nick... Nie możesz mu przecież tak po prostu zabrać kliszy. Może cię
zaskarżyć!
Nie zwrócił na nią najmniejszej uwagi. Zszedł ze schodów i zniknął w ciemnościach.
- Zupełnie jak wampir psychiczny. - Gardenia oparła się o framugę i skrzyżowała
ramiona na piersiach. Jedna noc dobrego seksu, a potem koniec. Daje nogÄ™.
Albo też postępuje niczym urodzona matryca - poprawiła się w duchu.
Usłyszała nagle hałas. Fotograf pędził przez tunel zieleni w stronę bramy. Nicka nie
było widać.
W chwilę pózniej reporter wynurzył się zza drzew. Na piersi pobłyskiwały mu aparaty
fotograficzne.
Chastain przepadł bez śladu.
Może pobiegł w złym kierunku - pomyślała. Będzie wściekły.
Z drugiej strony zdawała sobie jednak sprawę z tego, że dla wszystkich
zainteresowanych byłoby znacznie lepiej, gdyby Chastain nie dogonił gorliwego
dziennikarza.
Uciekający zniknął z zakrętem. Gardenia nadstawiła ucha, czekając na
charakterystyczny warkot silnika sygnalizujący odjazd auta. Nic takiego się jednak nie stało.
Znowu minęła minuta, potem dwie, trzecia...
Cisza.
- Nick?
Milczenie.
- Gdzie jesteś? - Zaczęła powoli schodzić na dół. - Proszę, odezwij się.
Zza drzewa paprociowego wyłonił się cień.
- Odebrałem film - oznajmił Chastain.
Zmarszczyła brwi.
- Mam nadzieję, że nie zrobiłeś nic złego temu nieszczęśnikowi. Mógłby ci narobić
kłopotów.
- Nie sądzę. - We włosach Nicka błysnęły promienie księżyca. - Oddał rolkę bez
dyskusji.
Gardenia westchnęła ciężko.
- Nie wolno tak zastraszać ludzi. W ten sposób nie zdobywa się szacunku.
Wyszczerzył zęby w uśmiechu.
- JesteÅ› tego pewna?
Jak to?! Moje zdjęcie w Synsacjach"? Niemożliwe! - Gardenia zatrzasnęła drzwi i
pospieszyła w stronę konsoli.
- To z pewnością ty. - Na twarzy Byrona malowało się przerażenie. - Chociaż
wyglądasz zupełnie inaczej niż zwykle. - Co się stało? Trenowaliście zapasy czy coś w tym
rodzaju?
Clementine wychyliła się zza drzwi swego gabinetu i popatrzyła na Gardenię ponad
ramieniem sekretarza.
- Raczej coś w tym rodzaju". - Podniosła ponury wzrok na Gardenię. - Już nie będę
udzielać ci rad. Nie wiem, po co w ogóle zawracałam sobie głowę.
Gardenia zrobiła minę urażonej niewinności.
- Mówiłam ci przecież, że pan Chastain zatrudnił mnie w charakterze
dekoratorki wnętrz. Mam zrobić projekt wystroju dawnej posiadłości Garretów.
- W charakterze dekoratorki, powiadasz? Szczerze mówiąc, nigdy bym na to nie
wpadła.
- Nie bądz złośliwa. - Zapominając o dumie, Gardenia wy rwała jej brukowca z
[ Pobierz całość w formacie PDF ]