do ÂściÂągnięcia - pobieranie - ebook - pdf - download
Podstrony
- Strona Główna
- Bradley, Marion Zimmer Trillium 03 Golden Trillium
- Child Maureen Reasons for Revenge 03. Uwięziona w raju (2007) Gabriel&Debbie
- MacGregor, Kinley (aka Sherrilyn Kenyon) MacAlister 03 Born in Sin
- Candice Gilmer [Moonlight and Shadows 03] Broken Shine (pdf)
- Black Gold Billionaires 03 Celmer Michelle Niebezpieczna namiętność
- Cienie 03 Pozzessere Heather Graham Tajemnice zamku Fairhaven
- Lerum May Grethe Córy Życia 03 Więzy Krwi
- Kruczy Dwór 03 Krwawy księżyc Geoffrey Huntington
- Mercedes Lackey Bardic Voices 03 Eagle and the Nightingales(1)
- Caine Rachel Wampiry z Morganville 03 Nocna aleja
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- moje-waterloo.xlx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
łem w twoim gabinecie. Dobrze by było, żebyś zajrzał
do nich jak najszybciej.
Rafe spojrzał na niego uważnie.
- CoÅ› nowego?
Doug przytaknął, śledząc wzrokiem ostatnich gości,
wsiadających do samochodów.
- Nie chciałem mówić o tym wcześniej, żeby ci nie
psuć zabawy.
- A od kiedy to stałeś się aniołem stróżem, chronią
cym mnie od złych wieści? Przecież nie za to ci
płacę - rozgniewał się Rafe.
Hatcher zagryzł wargi.
- Wiem, ale tym razem to inna sprawa.
- Co znajdę w tych materiałach?
- Podejrzenie, że możemy mieć przeciek.
- A niech to szlag! JesteÅ› pewien?
- Nie do końca. Mogło być tylko zbiegiem okolicz
ności, że Moorcroft ogłosił takie a nie inne notowania,
ale musimy być czujni.
- Ktoś sprzedał mu informacje... - powiedział z za
stanowieniem Rafe, wpatrując się w światła odjeżdżająch
wozów. - Doug, musimy zachować to dla siebie.
- Jasne.
- A kiedy już dojdę, kto mnie oszukuje, upuszczę mu
trochę krwi. Mam nadzieję, że ten ktoś wie, ile ryzykuje.
- Rafe, ale nie wiemy nic na pewno - szybko
zastrzegł Hatcher. - To może być równie dobrze czys
ty przypadek. Tak czy nie, musimy szybko skontrować
ostatni ruch Moorcrofta.
- DziÅ› w nocy przejrzÄ™ papiery i rano dam ci
odpowiedz.
116 " KOWBOJ
- Dobrze. - Hatcher kiwnął głową i wyciągnął
z kieszeni kluczyki. - Czekam na telefon.
Rafe stał w mroku, patrząc, jak światła wozu
znikają w dali. Chęć zemsty to dziwne uczucie, pomyś
lał. Potrafi opętać duszę mężczyzny z taką samą siłą
jak miłość.
- Rafe?
Odwrócił się natychmiast w kierunku, z którego
dobiegał słodki, cichy głos. Maggie, stojąca na podjez
dzie w kręgu świateł, wyglądała jak zjawisko. Jego
śliczna, dumna Maggie. Potrzebował jej bardziej niż
wypalona pustynia jesiennych deszczy. Bez niej czuł się
pusty i jałowy.
- Już idę, kochanie. - Zaczął iść powoli ku
drzwiom. Wiedział, że nie może jej powiedzieć, co ma
zamiar zrobić z Moorcroftem. Nie wybaczyłaby mu
tego. Sprawy swojej zemsty musi załatwić sam. - Czy
narzeczeni jeszcze tańczą nad basenem?
- Bez muzyki? - zaśmiała się Margaret. - Nie, są
dzę, że poszli już spać, przecież rano wyjeżdżają do
Sedony.
- Niezły pomysł - podchwycił Rafe.
- SÅ‚ucham?
- Pora, żeby położyć się. Sam to zrobię i tobie
też radzę. Dobranoc, kochana. - Objął ja mocno
i ucałował.
W godzinę pózniej patrzył, jak po drugiej stronie
patia gasną światła w pokoju Maggie. Zaczął się
zastanawiać, czy jednak nie pójść do niej.
Ale na biurku czekały ważne papiery. Przecież
obiecał Dougowi, że już rano da mu odpowiedz.
ROZDZIAA
7
Sen nie nadchodził. Margaret przewracała się na
łóżku, nasłuchując odgłosów nocy. Nie wracała myślą
do udanego przyjęcia. Nie cieszyła się szczęściem
Connora i Bev. Sprawy, które zwykle byłyby w stanie
wybić ją ze snu, odpłynęły w niepamięć.
Mogła myśleć tylko o jednym: o zdaniach wypo
wiedzianych przez Julie na temat dumnej natury
Rafe'a.
Leżała wpatrzona w sufit i przypominała sobie,
ile razy w ciągu tych kilku miesięcy po rozstaniu
była bliska sięgnięcia po słuchawkę i zatelefonowa
nia do niego. A jednak rezygnowała, gdyż nie po
zwalała jej na to własna duma. Tymczasem Rafe
ugiął się, zrobił pierwszy krok. Teraz rozumiała, ile
go to musiało kosztować.
Tylko dlaczego trzeba było uwag Julie, by zro
zumiała ukryty sens ostatnich wydarzeń? Obsesyjne
myśli o szantażu i manipulaqi nie pozwoliły jej
ujrzeć postępowania Rafe'a we właściwym świetle.
Teraz dopiero zaczęła postrzegać jego szorstkie,
bezwzględne zachowanie jako wynik boleśnie zra
nionej dumy.
118 " KOWBOJ
To prawda, do tej pory nie przyznał, jak wielkie
błędy popełnił rok temu. Nadal uważał, że to Maggie
zdradziła go, choć miał na tyle wyczucia, by przeprosić
ją za ostre słowa i brutalne zachowanie.
Nic nie było jeszcze do końca jasne, ale jeden fakt
pozostał bezdyskusyjny - Rafe był tym, który pierw
szy wyciągnął rękę do zgody. I poważnie mówił
o małżeństwie.
Co więcej, musiała przyznać, że naprawdę stara się
zmienić swe przyzwyczajenia i ograniczyć czas, po
święcony firmie i interesom. To nie był już ten sam
Rafe co przed rokiem. Tamten nie byłby w stanie
zaangażować się do tego stopnia w organizację przyję
cia zaręczynowego matki ani też spędzać całych dni
z kochankÄ….
KochankÄ…...
To słowo dryfowało w burzliwym strumieniu myśli
Margaret. Bez względu na to, kim naprawdę był
Rafe, jedno wiedziała z pewnością - był kochankiem
z jej snów.
Wyobraziła go sobie, śpiącego nago wśród białych
prześcieradeł. Leżał na brzuchu, a blask księżyca
uwydatniał rzezbione mięśnie potężnych ramion. Kie
dy wyczuł jej obecność, odwrócił się sennie na plecy
i wyciągnął ku niej ramiona. Już po chwili tuliła się do
niego, czujÄ…c, jak bardzo jej pragnie. Znajoma, roz
koszna tęsknota przeniknęła jej ciało.
Maggie, powodowana nagłym impulsem, odrzuciła
prześcieradło i wstała z łóżka. Nie wahała się dłużej.
Włożyła powiewną, domową suknię z cienkiej białej
bawełny, którą kupiła, gdy była w mieście z Bev, i cicho
wyszła z pokoju.
KOWBOJ " 119
Jednak Rafe'a nie było. Przez szparę w drzwiach
dostrzegła nie rozesłane łóżko. Rozglądając się ze
zdziwieniem, ruszyła wzdłuż korytarza. Natychmiast
dostrzegła smugę światła padającą spod drzwi gabine
tu. Ogarnęło ją poczucie winy. Biedak, pomyślała,
próbuje za wszelką cenę pogodzić pracę z miłością.
Cicho otworzyła drzwi. Blada poświata kompute
rowego ekranu nasycała pokój nierealnym blaskiem.
Rafe siedział, rozparty na krześle, z nogami w kow
bojskich butach opartymi na biurku. Nawet nie
zmienił ubrania, tylko zdjął krawat i podwinął ręka
wy koszuli. Ciemne włosy były zmierzwione.
Na ekranie jarzyły się kolumny cyfr, a biurko było
zaścielone papierami. Słysząc skrzypnięcie drzwi, Rafe
odwrócił głowę. W zimnym świetle ekranu komputera
surowe rysy jego twarzy stały się jeszcze ostrzejsze.
Margaret przystanęła i uśmiechnęła się niepewnie.
- Wiem, że się narzucam, ale nie w takim sensie jak
myślisz - powiedziała cicho.
- A co mam według ciebie myśleć? - zapytał, szyb
kim ruchem zbierajÄ…c papiery do teczki i chowajÄ…c jÄ…
do szuflady.
- Kiedy powiedziałam, że powinieneś więcej czasu
poświęcać naszej znajomości niż pracy, nie przypusz
[ Pobierz całość w formacie PDF ]