do ÂściÂągnięcia - pobieranie - ebook - pdf - download
Podstrony
- Strona Główna
- McMahon_Barbara_ _Georgia_słodka_Georgia
- Cartland Barbara Najpiękniejsze miłości 156 Maska miłości
- 096. Delinsky Barbara Kamienna róşa
- 1063. Hannay Barbara Taniec z drużbą
- Barbara Frale Templariusze i całun turyński
- 1036. McMahon Barbara Weekend nad oceanem
- McMahon_Barbara_ _Zakochany_porucznik
- Ebook 1000 Atkins Diet Recipes
- Delpard Raphael Zeznania sekretarki. 12 lat u boku Hitlera(1)
- Detmer Riggs Paula Zdradz swoje imie
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- lo2chrzanow.htw.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zie zdumienia. W sali zapadła zupełna cisza.
- Myślę, że właśnie kogoś takiego potrzebujemy, by repre-
zentował nas na Konkursie Młodych Projektantów podczas
Matte Fashion Event.
Kristy poczuła nagły przypływ adrenaliny. Londyński po-
kaz był jednym z najbardziej prestiżowych wydarzeń w świe-
cie mody.
Irene poruszyła się powoli, jakby obudzona z letargu,
i spojrzała uważniej na szkice.
- Istotnie, gdyby podkreślić najciekawsze motywy... - po-
wiedziała z namysłem.
- Linie dekoltu są niezwykle oryginalne - zauważył męż-
czyzna po jej lewej stronie. - Gdyby popracować nad wy-
kończeniem...
- Nareszcie coś konkretnego. - Cleveland pokiwał głową
z zadowoleniem. - Liczę na państwa twórcze uwagi, na pew-
no pomogą Kristy w pracy. A teraz pozwól ze mną, młoda
damo - dodał, ruszając do wyjścia. - Omówimy szczegóły
nad szklaneczkÄ… porto.
S
R
- Nie musiał pan tego robić - odezwała się Kristy, kiedy
szli przez elegancki hol, pełen luster i egzotycznych roślin.
Cleveland nacisnÄ…Å‚ przycisk windy pomarszczonym palcem.
- Kristy, moja droga, niepotrzebnie siÄ™ przejmujesz. Znam
się na projektowaniu mody i, nie chwaląc się, zarobiłem cał-
kiem dużo pieniędzy dzięki temu, że potrafię dostrzec to,
czego inni nie widzÄ…. Masz talent, to nie ulega kwestii. Trze-
ba go tylko wydobyć.
Kristy poczuła dreszcz podekscytowania. Naprawdę się
obawiała, że jego zachowanie było podyktowane litością.
Tymczasem on w nią wierzył. Postanowiła, że zrobi wszyst-
ko, żeby go nie zawieść.
- Kolekcja na londyński pokaz musi być gotowa trzydzie-
stego grudnia - podjął Cleveland. - Zdążysz z szyciem?
Kristy szybko dokonała obliczeń. Miała trzy tygodnie. To
było absolutnie niewykonalne.
- Oczywiście - powiedziała, mając nadzieję, że jej głos
brzmi pewnie.
- Czy twoi pracownicy są gotowi pracować w święta? -
chciał wiedzieć starszy pan.
Zawahała się. Właściwie mogła z czystym sumieniem po-
wiedzieć, że tak, ponieważ ona sama była jedynym pracow-
nikiem swojej jednoosobowej firmy.
- Kristy?
Zadzwięczał dzwonek i drzwi windy otworzyły się powoli.
- To nie będzie stanowiło problemu - powiedziała, uni-
kajÄ…c jego wzroku.
S
R
- Ile dokładnie osób zatrudniasz?
Kiedy drzwi windy zaniknęły się za nimi, poczuła się jak
w pułapce.
- Tylko samą siebie - wydusiła.
Starszy pan milczał długo, marszcząc gęste, siwe brwi.
- Masz odwagę, dziewczyno - powiedział wreszcie. - Po-
doba mi się to. Ale jeśli chcemy, żeby coś z tego wyszło, mu-
sisz być ze mną zupełnie szczera. Jak duża jest twoja pra-
cownia?
- Zajmuje znaczną część mojego mieszkania na poddaszu.
- Nie zbywaj mnie, bardzo proszę. Ile metrów?
- Około pięćdziesięciu.
Winda się zatrzymała.
- Nic z tego nie będzie - mruknął Cleveland, kiedy we-
szli do lobby.
Kristy dreptała obok niego, nie zauważając barokowych
żyrandoli i wspaniałych rzezb zdobiących wnętrze. Szansa
życia wymykała jej się z rąk. Nie dziwiła się Clevelandowi,
że nie chciał robić interesów z kimś, kto szył sukienki na sta-
rej maszynie we własnej sypialni, ale miała żal do losu, który
pozwolił jej tak długo łudzić się nadzieją, żeby w końcu bru-
talnie ją odebrać. Było w tym coś okrutnego.
- Na czas pracy przeniesiesz siÄ™ do rezydencji - powie-
dział Cleveland tonem nieznoszącym sprzeciwu.
Kristy stanęła jak wryta. Do jakiej znowu rezydencji? Czy
miał na myśli rodzinną rezydencję Oslandów?
- Zresztą to zupełnie naturalne - ciągnął starszy pan z nie-
S
R
winnym uśmiechem. - Jesteś przecież żoną Jacka. Gdzie
miałabyś spędzać święta jak nie w naszej rezydencji, w Ver-
mont?
- To jakiś obłęd! - wyrwało się Kristy.
- Słucham? - Krzaczaste brwi Clevelanda uniosły się do
góry.
Kristy zamilkła, stropiona. Nie chciała psuć nastroju, ale
uznała, że najlepiej zrobi, jeśli od razu wyjaśni sytuację.
- Wie pan, dlaczego Jack się ze mną ożenił? - spytała
ostrożnie. Na samo wspomnienie nocy w Vegas umierała ze
wstydu, ale przecież przyrzekła Clevelandowi szczerość.
- Oczywiście, że wiem, moja droga. Ludziom się wyda-
je, że brak mi piątej klepki, tylko dlatego, że nie mam już
osiemnastu lat. Zresztą, mogą sobie myśleć, co chcą, dopóki
trzymam w garści kontrolny pakiet akcji Osland Internatio-
nal. - Zamilkł na chwilę. - Uważam, że mój wnuk powinien
ponieść konsekwencje swoich czynów - podjął tonem poga-
wędki. - Zgadzasz się ze mną?
Nagle zrozumiała.
- Zaprasza mnie pan, żeby się odegrać na Jacku.
- Ależ nie. W rezydencji mamy profesjonalną pracownię
krawiecką, zatrudnimy ci asystentki. Będziesz miała idealne
warunki do pracy. A tamto... to tylko taki mały bonus.
- Jack był przekonany, że robi to dla pańskiego dobra
[ Pobierz całość w formacie PDF ]