do ÂściÂągnięcia - pobieranie - ebook - pdf - download
Podstrony
- Strona Główna
- Graham Masterton Podpalacze Ludzi (2)
- 7 Ways for Anyone to Boost Their Inc
- Aubrey Ross Seducer (pdf)
- James P. Hogan Life Maker 1 Code of the Lifemaker
- 15 Pan Samochodzik i Nieuchwytny Kolekcjoner Zbigniew ‌
- Krentz Jayne Ann Oczekiwanie
- Oliver Moon i tajemnica magicznego napoju Sue Mongredien
- trylogia nadmorska zeromski
- G.K.Chesterton Saint Thomas Aquinas
- Hank Edwards Plus Ones [Loose Id MM] (pdf)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- szkolmor.opx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
townego prezentu nie jest wskazane, dlatego postano-
wiła go zwrócić, lecz nic nie stało na przeszkodzie, by
wypożyczyła go na jeden wieczór. Skoro jej tajem-
niczy adorator zadał sobie tyle trudu, inna reakcja
byłaby nieuprzejma. Zadowolona, delikatnie zapięła
klejnot na szyi. Wydawał się zdumiewająco ciężki
i chłodny.
Zdradź swoje imię
137
Opuściła szybę oddzielającą kierowcę od pasażerów
i zapytała:
– Nigel, czy to ty położyłeś róże i pudełko?
– Tak, proszę pani.
– Możesz mi powiedzieć, od kogo dostałeś te
przedmioty?
– Od kuriera. Czekał na mnie w agencji.
– Dziękuję – mruknęła i usiadła wygodnie, roz-
koszując się komfortową jazdą.
W sali balowej panował tłok. Goście z pierwszych
stron gazet witali się uprzejmie, całując powietrze
i przesadnie gorliwie ściskając dłonie.
W pomieszczeniu rozlegały się dźwięki muzyki,
głównie jazz tradycyjny i country. Importowany,
drogi szampan lał się strumieniami, stoły uginały pod
ciężarem apetycznych dań, lecz Tia była zbyt zdener-
wowana, by cokolwiek przełknąć
Jej zajęcie polegało na tym, że snuła się między
rozbawionymi gośćmi, wypatrując butonierki z czer-
woną różą. Wypatrzyła kilku znajomych, gapiła się na
obcych facetów, lecz nikt, nawet sam burmistrz, nie
miał czerwonej róży.
Tia zajęła się rozmową z kobietą, którą kiedyś
poznała na bankiecie dla absolwentów uniwersytetu.
Gdy minęło pół godziny, wyczerpały się tematy do
pogawędki. Obejrzała też już wszystkich facetów.
Czuła się nieco rozczarowana, gdyż cichy wielbiciel
sugerował, że wcześnie zjawi się na przyjęciu, choć nie
napisał tego wprost.
,,Opuszczę bal wraz z wybiciem północy. Jeśli się
138
Paula Detmer Riggs
nie zjawisz, w sercu zamknę i uniosę moją miłość do
ciebie, i więcej o mnie nie usłyszysz. Zyskam bowiem
pewność, że wcale nie jesteś ową odważną, zaradną
i niebojącą się wyzwań kobietą, za jaką cię uważam,
tylko kobietą lękliwą, choć próbującą to ukryć przed
światem’’.
Udowodniła, że jest odważna i zaradna. Teraz czuła
złość. Miała dosyć czekania. Właśnie kierowała się do
szatni, kiedy usłyszała głos Bryce’a, który wołał ją po
imieniu.
Zamarła, dostrzegając kątem oka, jak przeciskał się
przez tłum gości. Uśmiechał się szeroko, wyczuła
jednak, jak bardzo jest spięty.
A jednak przybył walczyć o nią! W duchu odtań-
czyła taniec radości.
No dobrze, zabrał ją na ryby, gdy chciała z nim
tańczyć w świetle księżyca na pokładzie statku oceanicz-
nego. I co z tego? Lecz nigdy świadomie nie robił z niej
idiotki, jak ten pętak, którego nie warto nawet wspo-
minać.
– Przepraszam – mruknęła, mijając wielkiego męż-
czyznę o zaczerwienionej twarzy śmiejącego się dono-
śnie.
– Nie ma za co, droga pani – odparł wesoło.
Tłum gęstniał, Tia kilka razy oberwała łokciem
w żebra, a jakaś kobieta nadepnęła jej na nogę. W koń-
cu jednak dotarła do męża.
– Zatańczymy?
– Co takiego? – Była pewna, że się przesłyszała.
– Masz na myśli nas dwoje? Ciebie i mnie?
– Tak, ciebie i mnie. Nas. Kiedyś tańczyliśmy na
Zdradź swoje imię
139
naszym weselu, pamiętasz? – Rozpromienił się. – Chy-
ba, że boisz się ryzyka. W końcu przyszło tu mnóstwo
osób znanych z pierwszych stron gazet.
– Zatańczę, jeśli ty zatańczysz.
– No to do roboty.
Tia pomyślała, że to z całą pewnością Kraina
Czarów, i dała się zaprowadzić na parkiet. Nieco ją
zniechęcił tłum ludzi podrygujących w rytm muzyki,
ale szczęśliwie ten taniec był dość wolny. Uznała, że
może nie będzie najgorzej, nawet kiedy Bryce kogoś
staranuje.
– Czyżbyś wierzyła, że na nikogo nie wpadnę
i nikogo nie podepczę? – zapytał.
– A tratuj sobie do woli, nic mnie to nie obchodzi.
– Popatrzyła mu w oczy. Jej serce przepełniała miłość.
– Chcę być w twoich ramionach.
– Cokolwiek się wydarzy w ciągu najbliższych
kilku minut, pamiętaj, że kocham cię ponad wszystko
– szepnął i mocno ją przytulił, a następnie zawirował
z wielką pewnością siebie. W niczym nie przypominał
ciężkiego i niezgrabnego futbolisty siłą zaciąganego na
parkiet.
Zaskoczona, spojrzała mu w oczy. Dostrzegła
w nich radość, szczęście i miłość.
– Nie sądziłaś, że umiem tańczyć, co?
– Skąd. To jakiś cud albo sen. – Spojrzała na niego
z uwagą. – Słuchaj, Hunter, albo paskudnie sobie ze
mnie zadrwiłeś podczas wesela, żebym później nie
wyciągała cię z ciepłego domku na wieczorki taneczne,
albo brałeś lekcje tańca. Jeśli prawdą jest pierwsza
ewentualność, zabiję. Jeśli druga, to pocałuję.
140
Paula Detmer Riggs
– No to całuj. W każdą środę chodziłem na lekcje
tańca – wyznał z dumą. – Po pierwszym spotkaniu
instruktorka zagroziła strajkiem, chyba że dostanie
dodatek za pracę w niebezpiecznych warunkach.
Tia zachichotała.
– Ile czasu się uczyłeś?
– Półtora miesiąca z Gale i drugie tyle z Shirley.
Przypomniała sobie to imię.
– Shirley kiedyś nagrała się na sekretarkę.
– Zgadza się. – Skinął głową. – Musiała odwołać
zajęcia, ale wiedziała, że połamię jej kości, jeśli zo-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]