do ÂściÂągnięcia - pobieranie - ebook - pdf - download
Podstrony
- Strona Główna
- McMahon_Barbara_ _Georgia_słodka_Georgia
- Cartland Barbara Najpiękniejsze miłości 156 Maska miłości
- 0903. Dunlop Barbara Skandale w wyższch sferach 04 Prawdziwe szczęście
- Dunlop_Barbara_ __Marchand_10_ _Podwojne_zycie
- 1063. Hannay Barbara Taniec z drużbą
- Barbara Frale Templariusze i całun turyński
- 1036. McMahon Barbara Weekend nad oceanem
- Strzępy Niewygasłej Pamięci Jerzy Bauer
- Susan Elizabeth Phillips Hot Shot
- Card Orson Scott PśÂ‚omieśÂ„ serca (pdf)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- emily.opx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Chyba oboje są w kabinie kapitańskiej - szepnęła Shaye, która
zdążyła w międzyczasie zajrzeć do swej sypialni i nie zastała w niej
Victorii.
- Na to wyglÄ…da.
- Ale jak się domyślili?
- Może są wszystkowiedzący.
- Nie przesadzajmy.
- Albo samolubni.
- W końcu oni też mają prawo do przyjemności -zaprotestowała
Shaye z uśmiechem. - Albo postanowili cię ukarać za to, jak się
zachowywałeś przez cały wieczór - dodała.
- No wiesz, tego się po tobie nie spodziewałem -rzekł oburzony.
- A czego? - spytała z filuternym uśmiechem.
188
RS
- Nie każesz mi chyba spać w saloniku na kanapie?
- Nie.
- Wpuścisz mnie do łóżka?
- Uhm.
- Z litości?
- Nie - odparła poważnie. - Pragnę mieć cię obok siebie.
Uśmiech, jakim ją obdarzył, upewnił Shaye, że dobrze zrobiła,
nie ukrywając swoich prawdziwych uczuć. Noah bez słowa chwycił
torbę i poszli razem do kabiny. Kiedy znalezli się w środku, objął ją i
pocałował.
- Zapalić światło? - zapytał.
- Nie, nie trzeba - odparła szybko. Pospiesznie zrzucili z siebie
przemoczone ubranie, a kiedy po chwili Noah z czułością i
delikatnością zaczął ją wycierać, Shaye poczuła się jak księżniczka.
- Wygodnie ci? - zapytał, kiedy po paru minutach znalezli się w
łóżku.
- Idealnie.
- Chciałbym, żebyś była przy mnie, kiedy się obudzę.
- Będę.
- Jeżeli Samson obudzi nas o świcie i każe szukać tego
przeklętego skarbu, chyba skręcę mu kark.
- Miejmy nadzieję, że oni też będą spać do pózna.
Ich przewidywania spełniły się tylko częściowo. Była ósma,
kiedy Samson zapukał do drzwi.
189
RS
- Czekamy na was od dwóch godzin! - zawołał. -Jak długo
jeszcze zamierzacie się wylegiwać?
Wyrwany ze snu Noah schował głowę pod kołdrę.
- Powiedz im, żeby sobie poszli - szepnął.
- Do południa! - zawołała Shaye w kierunku drzwi.
- Nie wyobrażajcie sobie, że będziemy na was czekać do
dwunastej. Musimy jak najszybciej popłynąć na brzeg - odkrzyknął
Samson.
- To płyńcie bez nas!
- Noah musi mi pomóc.
- To świetnie się składa, bo znajdziesz go na plaży.
- Jak to, na plaży?
- Musiałam go tam wczoraj zostawić, bo zachowywał się jak
dzikus - ciągnęła Shaye, zasłaniając usta chichoczącemu pod kołdrą
Noahowi. - Zresztą, gdzie miałby tutaj spać?
Za drzwiami zapadła długa cisza. Wobec tego Shaye
postanowiła postawić kropkę nad i.
- Aadny dajecie przykład - oświadczyła surowym tonem. - Nie
będę ukrywać, że byłam zgorszona.
Milcząca dotąd Victoria nie wytrzymała. Chwyciła za klamkę i
energicznym krokiem wparowała do kabiny. Samson szedł tuż za nią.
- Zdaje się, że zmieniłaś się w katamaran - oświadczyła,
spoglądając znacząco na rysujący się obok Shaye pod kołdrą
blizniaczy kształt.
- Każ jej wyjść - ozwał się spod kołdry zduszony głos.
190
RS
- Idzcie sobie.
- O której wstaniecie? - nie ustępowała Victoria.
- O dwunastej.
- Nie, o dziewiÄ…tej.
- O jedenastej.
- O dziesiątej - stanowczo wtrącił Samson. -Punkt o dziesiątej
masz być na pokładzie. Słyszałeś?
- Słyszałem - jęknął Noah.
- No to na razie.
Po wyjściu stryja i ciotki Noah wyłonił się spod kołdry.
- Najchętniej spędziłbym cały dzień w łóżku -mruknął leniwie.
- Ja też.
- Dobrze spałaś? - zapytał, bawiąc się jej włosami.
- Uhm. A ty?
- Zauważyłem coś na twojej piersi.. Co to takiego? Pytanie to na
moment zaparło jej dech.
- Nic takiego.
- Jak to nic? Wygląda jak tatuaż. Nie zasłaniaj się, chcę mu się
przyjrzeć.
Shaye zagryzła wargi. Nadeszła godzina prawdy. W dodatku,
kiedy Noah przemawiał do niej tak czule, niczego nie potrafiła mu
odmówić.
Leżała spokojnie, wstrzymując oddech, kiedy Noah odsuwał
kołdrę.
191
RS
- Kwiat róży - powiedział, dotykając wskazującym palcem
niewielkiego tatuażu mieszczącego się nad jej gwałtownie bijącym
sercem. - Kiedy kazałaś to sobie zrobić?
- W poprzednim życiu.
- Po co?
- Z głupoty.
- Nie lubisz go?
- Nie. - Była bliska łez.
- Ale to też jesteś ty - powiedział, dotykając ustami rysunku na
jej piersi. - To, co ukrywasz. Twoje tajemne ja.
- ProszÄ™, przykryj mnie.
Przykrył ją, ale nie kołdrą, tylko własnym ciałem.
- Jesteś taka piękna, nawet z tatuażem! Nie mogę się tobą
nasycić.
Shaye momentalnie zapomniała o wytatuowanej róży. Nie
umiałaby powiedzieć, ile razy kochali się w ciągu nocy, a ona nadal
go pragnęła. Z nim i przy nim czuła się spełniona, uważała, że
naprawdę żyje. Było to dziwne, a nawet pozbawione sensu, skoro
Noah tak bardzo się od niej różnił, lecz w tej chwili nie miała ochoty
zastanawiać się nad trudnym dylematem miłosnych wyborów.
Zapominając o całym świecie, oddała się bez reszty rozkoszom
ciała. Tym razem Noah przeszedł samego siebie, okazując, jeśli to
możliwe, jeszcze więcej miłosnego kunsztu, jeszcze większą
umiejętność budzenia jej zmysłów, a zarazem nieskończoną czułość.
192
RS
Oboje niemal równocześnie osiągnęli szczyt, po czym opadli
zmęczeni na pościel. Chwilę leżeli bezwładnie, ciężko dysząc. Potem
Noah podniósł się na łokciu i ujął jej twarz w obie dłonie.
- Kocham cię, Shaye - wyszeptał.
Ona nie była w stanie wymówić słowa. W jej oczach zabłysły
Å‚zy.
- Kocham cię, chociaż nie wiem, co przede mną ukrywasz. Ale
to nieważne, nie dbam o to, co kryje twoja przeszłość.
Shaye nie odwzajemniła jego wyznania, tylko jeszcze mocniej
do niego przywarła. Czy to, co do niego czuje, to miłość? I czy ma
prawo go kochać? Człowieka, przy którym traci władzę nad sobą? A
jeśli ta miłość znowu doprowadzi ją do zguby?
Na szczęście przygotowania do wypadu na brzeg kazały jej
zapomnieć o dręczących pytaniach, na które nie umiała znalezć
odpowiedzi. Około dziesiątej Noah i Shaye zjedli szybko śniadanie i
dołączyli do czekających niecierpliwie Samsona i Victorii.
Deszcz wprawdzie ustał, lecz chmury nadal zasnuwały niebo, a
powietrze było duszne i parne. Nawet Samson zrezygnował ze stroju
pirata, włożył tylko na głowę trójgraniasty kapelusz. Już wczesnym
rankiem przyjrzał się dokładnie leżącej przed nimi zatoce i uznał, że
dość wiernie odpowiada zawartemu w mapie opisowi.
Załadowawszy do szalupy kilof i łopaty oraz plecak z
prowiantem, popłynęli na brzeg. Gdy tylko wyszli na plażę, Samson
rozwinÄ…Å‚ mapÄ™.
193
RS
- W porządku - powiedział. - Ruszamy na poszukiwanie skały w
kształcie róży.
Shaye drgnęła nerwowo, lecz poczuła się nieco lepiej, gdy Noah
puścił do niej oko. Patrząc Sam-sonowi przez ramię, zauważył:
- Z tego, co widzę, należy jej szukać w głębi laguny, niedaleko
brzegu.
- Tak jest. No to idziemy - zgodził się Samson. On i Victoria
[ Pobierz całość w formacie PDF ]