do ÂściÂągnięcia - pobieranie - ebook - pdf - download
Podstrony
- Strona Główna
- McMahon_Barbara_ _Georgia_słodka_Georgia
- Cartland Barbara Najpiękniejsze miłości 156 Maska miłości
- 0903. Dunlop Barbara Skandale w wyższch sferach 04 Prawdziwe szczęście
- Dunlop_Barbara_ __Marchand_10_ _Podwojne_zycie
- 1063. Hannay Barbara Taniec z drużbą
- Barbara Frale Templariusze i całun turyński
- 1036. McMahon Barbara Weekend nad oceanem
- CZERWCOWE TORNADO Browning Dixie
- Cleland John Pamietniki Fanny Hill(2)
- Higgins Clark WhereAreYouNow
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- ptsmkr.pev.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- A więc tak się sprawy mają... - powiedział gniewnie Neil.
- Nie wierzę - szepnęła Deirdre, serce waliło jej jak młotem. -
Cholera! - krzyknęła. - On odpływa.
Zaczęli znów wołać Thomasa, on jednak był już poza zasięgiem
głosu.
- Nędzna kreatura! - ryknął Neil. - Był we wszystko
wprowadzony! Victoria dobrze wiedziała, co robi, a on jej pomagał!
Deirdre nigdy w życiu nie czuła się tak nieszczęśliwa. Wszystko,
co musiała znosić w domu, od czego uciekła, było niczym w
porównaniu z tą okropną manipulacją. Była niemal sparaliżowana.
Odetchnęła głęboko i spróbowała zebrać myśli.
- Przebyłam całą tę drogę, przeżyłam piekło... Otarła krople
deszczu z policzka i spojrzała na Neila. - Nie może pan tu zostać!
- Co to ma znaczyć? Nie wiem, z jakiego powodu znalazła się tu
pani, ale z pewnością ta wyspa jest mi bardziej potrzebna i nie mam
zamiaru dzielić jej z pyskatą, upośledzoną fizycznie... cwaniarą!
Deirdre pokręciła głową, jak gdyby otrząsała się ze złego snu.
- Nie muszę tego znosić - warknęła. Odwróciła się i pokuśtykała
w kierunku ścieżki.
- Ma pani rację - powiedział Neil, idąc obok. - Nie musi pani
tego znosić. Połączę się z Thomasem i powiem mu, żeby wrócił tu
jutro po paniÄ….
41
RS
Deirdre patrzyła pod nogi, w obawie, by się nie poślizgnąć na
błotnistej ścieżce.
- Nie mam zamiaru ruszyć się stąd, dopóki nie uznam, że jestem
gotowa do powrotu. Może pan poprosić Thomasa, by pana stąd
zabrał!
- Nie ma mowy! Przyjechałem tu, bo potrzebowałem ciszy i
spokoju, i mam zamiar tu zostać.
- Proszę poszukać sobie spokoju gdzie indziej. Nie znosimy się
wzajemnie i nie wiem, jak dobrze zna pan VictoriÄ™, natomiast z mojÄ…
rodzinÄ… przyjazni siÄ™ od lat, co daje mi prawo do tej wyspy...
- Prawo do wyspy! Proszę na siebie spojrzeć. Nie wiem, jak się
pani uda dowlec do drzwi!
Nie był daleki od prawdy. Zcieżka była śliska i Deirdre
posuwała się po niej bardzo powoli.
- Poradzę sobie - burknęła. - Gdy znajdę się w środku, nie będę
musiała się ruszać.
Dotarli do schodków. Neil wbiegł na ganek, skacząc po dwa
stopnie i zaczął grzebać w pudle, klnąc pod nosem.
- W pojemniku z jajkami... - Neil zaklął jeszcze raz soczyście i
zawrócił w kierunku pomostu.
Deirdre oparła się bezsilnie o mokrą ścianę. Przytuliwszy czoło
do drewna, poczuła jego Chłód. Trzęsła się z zimna, była bliska łez.
Cóż za okropny obrót przybrały sprawy!
A najgorsze, że nie można było nic na to poradzić, przynajmniej
do jutra.
42
RS
A może jakoś to będzie? Gdy tylko znajdzie się w środku,
natychmiast położy się do łóżka. Co z tego, że jest dopiero siódma.
Była wykończona, przemarznięta i chyba miała gorączkę. Neil, Jak-
mu-tam, może sobie robić, co chce. Ona po prostu pójdzie spać.
Ranek jest lepszym doradcÄ….
Neil wbiegł na schody, niosąc oburącz stertę pudeł.
- Nie do wiary! - wykrzyknęła. - Jak mógł pan brać wszystko na
raz? To cud, że nie zgubił pan połowy po drodze! Co ja bym wtedy
poczęła?
- Niech mi pani będzie raczej wdzięczna, że przytargałem to
sam. Mogłem prosić panią o pomoc.
- Klucz. Proszę znalezć klucz.
- Właśnie szukam - powiedział, przetrząsając pudła. Po chwili
znalazł kopertę, wyjął klucz i otworzył drzwi.
Deirdre, która czuła, że jeśli będzie zmuszona czekać dłużej, po
prostu osunie się na ziemię, weszła z trudem do środka i namacała
wyłącznik światła. Zapaliła je i ogarnęła spojrzeniem duży salon i
łączącą się z nim kuchnię. Po lewej znajdował się nieduży hol, po
prawej znacznie większy. Skierowała się tam, zakładając, że
prowadzą z niego drzwi do sypialń.
Rzeczywiście, nie pomyliła się. Dwie pierwsze były niewielkie,
natomiast trzecia... Zapaliła światło. Och, tak! Widok przerastał nawet
jej wyobrażenia!
Wślizgnąwszy się do środka, zatrzasnęła kulą drzwi i ruszyła
prosto w stronę łóżka. Ledwie zdążyła do niego dotrzeć, gdy nogi
ugięły się pod nią i opadła bezwładnie na miękkie poduszki,
43
RS
pozwalając, by kule poleciały na podłogę. Trzęsły nią dreszcze,
wszystko ją bolało, była przemoczona do suchej nitki. Po pierwsze
należało coś z tym zrobić.
Rozpięła drżącymi palcami suwak i ściągnąwszy z trudem
kurtkę, rzuciła ją na dywanik obok łóżka. W pierwszej chwili
przeprosiła w myślach Victorię za cały ten bałagan, ale po chwili
zreflektowała się. Po tym, co jej zrobiła, ma to w nosie!
[ Pobierz całość w formacie PDF ]