do ÂściÂągnięcia - pobieranie - ebook - pdf - download
Podstrony
- Strona Główna
- 58. Conan i skarb Tranicosa (The Treasure of Tranicos) 1988
- Offutt Andrew Conan i miecz skelos
- Archer Jeffrey Conan i prorok ciemności
- Colfer Eoin Artemis Fowl 02 Arktyczna przygoda
- Schoolland Ken Przygody Jonatana Poczciwego
- Arthur C. Clarke Fontanny raju
- Carpenter Leonard Conan Tom 50 Conan Gladiator
- czech slovak rep east bohemia
- LCS
- Draconian Vampyrism 101
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- emily.opx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
i o nic nie zapytam. Przystałem na to chętnie. Najpierw pojechaliśmy przed hotel Northumberland
i tam czekaliśmy, dopóki nie wyszli dwaj panowie, którzy również wsiedli do
najbliższej dorożki. Pojechaliśmy za nimi aż gdzieś tutaj w pobliże.
Przed moją bramą rzekł Holmes.
Nie jestem tego pewien, ale mój pasażer dobrze wiedział, dokąd tamci pójdą. Powlekliśmy
się za nimi stępa do mniej więcej połowy ulicy i tam czekaliśmy z półtorej godziny.
Wreszcie ci panowie minęli nas pieszo i znów jechaliśmy za nimi.
Wiem powiedział Holmes.
Tak ujechaliśmy ze trzy czwarte ulicy Regenta. Nagle mój pasażer otworzył okienko i
krzyknął, abym pędził co koń wyskoczy na stację Waterloo. Pogoniłem klacz i w niecałe
dziesięć minut byliśmy na miejscu. Tutaj wysiadł, zapłacił przyrzeczoną kwotę i rzekł odchodząc:
Wiedzcie, że wiezliście Sherlocka Holmesa.
Rozumiem, że potem nie widzieliście go?
Nie, panie.
Moglibyście opisać, jak ów Sherlock Holmes wygląda?
Nie tak łatwo go opisać. Dałbym mu około czterdzieści lat; jest średniego wzrostu, trzy
cale niższy od pana. Ubrany był elegancko, miał czarną brodę krótko przystrzyżoną, cerę bladą.
To wszystko.
A kolor jego oczu?
Nie zauważyłem.
Oto wasze dziesięć szylingów. Dam drugie tyle, jeśli przyniesiecie nowe wiadomości.
Dziękuję panu i dobranoc.
Jan Clayton wyszedł z zadowoloną miną. Holmes wzruszył ramionami.
Oto pękła nasza trzecia nić i ani kroku naprzód. Co za przebiegły łotr! Widział numer
naszego domu, wie, że Henryk zasięgnął mojej rady i wie, kim jestem. Wywnioskował też, że
znam numer dorożki i odszukam woznicę, dlatego zuchwale podszył się pod moje nazwisko.
Watsonie, mamy godnego siebie przeciwnika. Zaszokował mnie w Londynie. %7łyczę ci lepszego
powodzenia w Devonshire. Ale wcale nie jestem spokojny.
O co?
O ciebie. To paskudna historia. Im bardziej siÄ™ z niÄ… zapoznajÄ™, tym mniej mi siÄ™ podoba.
Tak, mój drogi, będę bardzo rad, gdy cię znów ujrzę zdrowego i całego tu, w tym pokoju.
Rozdział 6
Baskerville Hall
Sir Henryk Baskerville i doktor Mortimer stawili siÄ™, jak i ja, punktualnie w oznaczonym
dniu na stacji, stosownie do umowy. Pojechaliśmy do Devonshire. Sherlock Holmes odprowadził
mnie na kolej i po drodze dawał mi ostatnie zlecenia.
Nie będę ci zawracał głowy wykładaniem swoich teorii, ani zwierzaniem się ze swoich
podejrzeń mówił. Chcę tylko, żebyś mi donosił o wszystkich faktach z najdrobniejszymi
szczegółami, a mnie pozostawił wysnuwanie z nich wniosków.
Jakiego rodzaju fakty mam ci opisywać? spytałem.
Wszystkie, które mogą mieć jakikolwiek, choćby pośredni związek z tą sprawą. Zwłaszcza
zaś donoś mi, jakie są stosunki młodego Baskerville'a z sąsiadami i wszystko, co tylko
będziesz mógł jeszcze dowiedzieć się nowego o śmierci sir Karola. W ciągu ostatnich kilku
dni przeprowadziłem sam małe śledztwo, z ujemnym, niestety wnioskiem. Jedna rzecz tylko
wydaje mi się pewna, a mianowicie, że pan Jakub Desmond, najbliższy spadkobierca, to
człowiek niemłody, bardzo zacnego charakteru, tak że on nie jest z pewnością sprawcą tego
prześladowania. Sądzę, że możemy wyłączyć go z obrębu naszych podejrzeń. Pozostają zatem
tylko te osoby, które będą stanowić bezpośrednie otoczenie sir Henryka Baskerville'a.
Czy nie należałoby pozbyć się przede wszystkim małżeństwa Barrymore?
Popełniłbyś największy błąd. Jeśli są niewinni, byłaby to okrutna niesprawiedliwość; jeśli
są winni, stracilibyśmy wszelką sposobność dowiedzenia im tego. Nie, nie, zachowamy
ich na liście podejrzanych. Oprócz nich jest w zamku, jeśli się nie mylę, stangret, a nadto na
bagnistej równinie dwóch dzierżawców. W bezpośrednim sąsiedztwie mieszka nasz przyjaciel,
doktor Mortimer, który, moim zdaniem, jest z gruntu uczciwy i jego żona, o której nic
nie wiemy. Ponadto jest przyrodnik Stapleton i jego siostra, osoba jakoby bardzo ponętna.
Jest też pan Frankland z Lafter Hall, również osobnik nieznany, i jeszcze dwóch czy trzech
sąsiadów. Tych wszystkich ludzi musisz mieć bacznie na oku.
Zrobię, co tylko będzie w mojej mocy.
Zabrałeś broń ze sobą?
Zabrałem: sądzę, że może mi się przydać.
Niewątpliwie. Pamiętaj, żebyś miał rewolwer pod ręką dniem i nocą, ani na chwilę nie
zapomnij też o możliwych środkach ostrożności.
Nasi przyjaciele zajęli już przedział pierwszej klasy i czekali na nas na peronie.
Nie, nie mamy żadnych nowin dla pana rzekł doktor Mortimer w odpowiedzi na pytanie
Sherlocka Holmesa. Mogę tylko zapewnić pana najuroczyściej, że przez ostatnie dwa dni
nikt nas nie śledził. Ilekroć wychodziliśmy, oglądaliśmy się bacznie dokoła i szpieg nie
uszedłby naszej uwagi.
Przypuszczam, że panowie byliście nieustannie razem?
Z wyjątkiem wczorajszego popołudnia. Za każdym pobytem w mieście poświęcam jeden
dzień wyłącznie rozrywce; spędziłem go wtedy w muzeum Akademii Chirurgicznej.
A ja poszedłem do Hyde Parku popatrzeć na elegancki świat rzekł Baskerville. Ale
nic nie zaszło, nie mieliśmy żadnej nadzwyczajnej przygody.
Niemniej postąpiliście panowie bardzo nierozważnie rzekł poważnym tonem Holmes,
potrząsając głową. Proszę pana usilnie, sir Henryku, niech pan nigdzie nie chodzi sam, jeśli
nie chce się pan narazić na wielkie nieszczęście. Znalazł pan drugi but?
Nie; przepadł na wieki.
Doprawdy? A to ciekawe... No, do widzenia! dodał, gdy pociąg zaczął posuwać się z
wolna wzdłuż peronu. Sir Henryku, proszę dobrze sobie zapamiętać zdanie z owej ponurej,
starej legendy, którą nam doktor Mortimer przeczytał, zalecające unikanie pózniejszego spaceru
w pobliżu wąwozu, kiedy panuje moc złego ducha.
Wyjrzałem przez okno wagonu na peron, od którego oddalaliśmy się szybko i dostrzegłem
wysoką, imponującą postać Holmesa, stojącą nieruchomo i patrzącą za nami.
Podróż minęła szybko i przyjemnie, czas schodził mi na bliższym zaznajamieniu się z towarzyszami
i na zabawie z wyżłem doktora Mortimera.
W ciągu kilku godzin kolor ziemi zmienił się zupełnie, z brunatnej stała się czerwonawa,
granit zastąpił glinę, a rudawe krowy pasły się na bujnych łąkach, świadczących o żyzniejszym,
jakkolwiek wilgotniejszym gruncie.
Młody Baskerville z zajęciem patrzył przez okno i wydawał okrzyki zachwytu na widok
znanych krajobrazów.
Od wyjazdu z Anglii zwiedziłem kawał świata, ale, wierzaj mi, doktorze zwrócił się do
mnie nie widziałem nigdzie nic równie pięknego.
Nie zdarzyło mi się spotkać mieszkańca Devonshire, który by nie był rozkochany w
swoim hrabstwie.
Zależy to w równym stopniu od charakteru danego osobnika, jak i od hrabstwa rzekł
doktor Mortimer. Jeden rzut oka wystarczy, by dostrzec u naszego przyjaciela zaokrÄ…glonÄ…
45
czaszkę Celta z silnie rozwiniętymi znamionami uczuciowości i przywiązania. Biedny sir
Karol miał czaszkę typu bardzo rzadkiego, na wpół galickiego, na wpół irlandzkiego. Wszak
pan, sir Henryku, był jeszcze bardzo młody podczas ostatniego pobytu w Baskerville Hall,
prawda?
Miałem niewiele więcej niż trzynaście lat, gdy umarł mój ojciec, a w zamku nigdy nie
byłem; mieszkaliśmy bowiem w niewielkiej willi na południowym wybrzeżu Anglii. Stamtąd
pojechałem prosto do przyjaciela, który mieszkał w Ameryce. Zapewniam pana, iż okolica ta
jest dla mnie równie nowa jak dla doktora Watsona i ciekaw jestem niesłychanie ujrzeć ową
bagnistą równinę.
W istocie? Niedługo będzie pan czekał na spełnienie tego życzenia, bo oto już jej początek
rzekł doktor Mortimer, wskazując przez okno.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]