do ÂściÂągnięcia - pobieranie - ebook - pdf - download
Podstrony
- Strona Główna
- Colfer Eoin Artemis Fowl 02 Arktyczna przygoda
- Arthur Conan Doyle Przygody Sherlocka Holmesa
- Schoolgirl's First Date
- Spindler Erica śÂšlepa zemsta
- Old Witchcraft Secrets
- Carmack Cora Tracć…c to
- Jax Garren TotU 1 How Beauty Met the Beast
- Borges Jorge Luis Ksiega piasku
- PocaśÂ‚unek wampira Eden Cynthia
- Emery LaRue Goodnight Sweetheart (pdf)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- yanielka.opx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- O, właśnie - podchwyciła roześmiana od ucha do ucha złodziejka. - To także mój kłopot. Dlatego obydwoje
zaoszczędzamy czas i energię wykorzystując broń!
Jedną ręką obróciła Jonatana, skrępowała mu ręce cienkim sznurkiem, pchnęłą na ziemię i zakneblowała jego
własną chusteczką do nosa.
- Obawiam się, że na razie będziesz musiał odłożyć wyprawę do poborcy. Ale wiesz, przyszło mi coś do głowy.
Usiadła przy obezwładnionym Jonatanie, który bezskutecznie usiłował się poruszyć.
- Polityka jest swego rodzaju rytuałem. Obrzędem oczyszczenia! Większość ludzi uważa, że pożądanie, kłamstwa,
kradzieże czy zabójstwa to występki. Po prostu nie wypada robić tego swojemu blizniemu. Dlatego znajdują sobie
polityka, który zajmuje się za nich brudną robotą. Tak, tak, polityka pozwala dosłownie wszystkim, nawet najlepszym,
na folgowanie żądzom, na kłamanie, na kradzieże, a od czasu do czasu nawet na zabijanie. I mimo wszystko
politycy nie muszą odczuwać z tego powodu wyrzutów sumienia.
Mina kobiety zdradzała, że wpadła ona na jakiś mądry pomysł.
- Mnie też przyda się odrobina oczyszczenia z poczucia winy i lęku przed niebezpieczeństwem.
Zmarszczyła czoło: - Mam zamiar wpaść z wizytą do pani de Flanelle. - Zerwała się na równe nogi i ruszyła przed
siebie. Jonatan patrzył, jak znika za rogiem.
W zaułku zapanowała cisza. Zastanawiając się nad tym, co powiedziała bandytka, Jonatan próbował oswobodzić się
z więzów. Bez pomocy nie miał szans się uwolnić.
"«PrzeszÅ‚ość albo przyszÅ‚ość». Co ona chciaÅ‚a przez to powiedzieć? Już wiem - myÅ›laÅ‚, nie ustajÄ…c
w bezskutecznych wysiłkach uwolnienia się. - Pieniądze, własność, oto moja przeszłość - to znaczy wytwór mego
dotychczasowego życia. Zabierając mi pieniądze, zmusza się mnie do pracy, żebym mógł je zarobić na nowo.
Gdyby mnie zabiła, to odbierając mi życie, odebrałaby mi zarazem przyszłość. Związała mnie, pozbawiając na razie
wolności!"
Zdenerwowany przypomniał sobie spotkanego wczoraj, młodego policjanta. "Gdzie on się podziewa, kiedy potrzeba
go naprawdÄ™!"
Rozwścieczyła go myśl, że będzie musiał wrócić do Pawilonu Zysków Nadzwyczajnych i jeszcze raz zarabiać
pieniądze. Uderzając piętami o bruk myślał, że gdyby teraz zarobił tyle samo, musiałby wszystko oddać poborcy
podatkowemu! "A zatem życie, wolność i własność, to części mojej osoby - tyle że w różnych czasach:
w przeszłości, w terazniejszości, albo w przyszłości. Bandytka zagroziła części, która jest mi najdroższa, by zabrać
tę, z której może najłatwiej skorzystać."
Nagle jeden ze sznurków pękł.
- Auu! Boli!
Jonatan przestał na chwilę szarpać i myśląc o swoim położeniu doszedł do wniosku: "Do tej pory nawet nie
zdawałem sobie sprawy, jak cenną rzeczą jest wolność!"
[ Pytania do rozdziału XVIII ] [ Rozdział XIX ] [ Spis treści ]
Rozdział XIX
Jarmark rzÄ…dowy
Jonatana opuściła już wszelka nadzieja, gdy na końcu ulicy rozległ się cichy dzwięk. Duża, brązowa krowa zbliżała
się do niego, węsząc pośród walających się wszędzie śmieci. Zamuczała głośno. Delikatnie zabrzęczał zawieszony
na jej szyi dzwonek. Wtedy w zaułku pojawiła się następna krowa, popędzana przez ogorzałego starca z kijem.
- Nu, głupia - mruczał pastuch.
Jonatan wytężył siły i potrącił ramieniem leżące obok pudło.
- Kto tam? - mężczyzna nachylił się w jego stronę, próbując przebić wzrokiem ciemność.
Widząc związanego młodzieńca, wyciągnął mu z ust knebel.
- Okradziono mnie! Niech pan pomoże mi się uwolnić! - wychrypiał z ulgą Jonatan.
Starzec wyjął z kieszeni nóż, żeby przeciąć więzy.
- Dziękuję panu - zawołał młodzieniec, rozcierając energicznie zdrętwiałe nadgarstki. Natychmiast opowiedział
mężczyznie o całym zdarzeniu.
- Tak, tak - potrząsnął głową starzec - w dzisiejszych czasach trzeba na siebie bardzo uważać. Nigdy w życiu nie
wybrałbym się do miasta, gdybym nie chciał uzyskać pomocy od rządu.
- a czy rząd pomoże mi odzyskać zrabowane pieniądze?
- Wątpię, ale zawsze możesz spróbować. Może lepiej ode mnie poszczęści ci się na Rządowym Jarmarku - odparł
pasterz. Nosił proste ubranie i buty z niewyprawionej skóry, a twarz miał pomarszczoną bardziej niż suszona śliwka.
Jego spokój i szczerość dodały Jonatanowi otuchy.
- Co to takiego ten Rządowy Jarmark? Czy sprzedaje się tam bydło? - zapytał młodzieniec. Starzec zmarszczył brwi
i obrzucił wzrokiem swoje krowy.
- Też byłem ciekaw. Wygląda to wszystko na teatrzyk rewiowy. Sam budynek jest nowocześniejszy niż bank i wielki,
jak nie wiem co. W środku można spotkać ludzi handlujących najrozmaitszymi rodzajami rządów.
- Na przykład jakimi? - zaciekawił się Jonatan.
- Był tam taki jeden, co mówił o sobie, że jest "socjalistą" - pasterz podrapał się po spalonym słońcem karku. - Gadał,
że zabierze mi jedną krowę jako opłatę za to, że da inną za darmo memu sąsiadowi. Niewarte zachodu, bo przecież
jak będzie trzeba, to sam, bez niczyjej pomocy, oddam sąsiadowi, co będę chciał.
- Zaraz koło tamtego rozłożył swój stragan "komunista". Szeroko się uśmiechał, mocno ściskał rękę, że niby taki
dobry i powtarzał, że bardzo mnie lubi i strasznie mu na mnie zależy. Wszystko było w porządku, dopóki nie
powiedział, że jego rząd zabierze mi obydwie krowy. "Tak będzie sprawiedliwie - powiada - wszyscy powinni mieć
krów po równo, a potem - mówi - jak uznamy to za słuszne, możemy dać ci trochę mleka". Potem chciał, żebym
zaśpiewał jakąś partyjną pieśń.
- To musi być nie byle jaka piosenka! - zawołał Jonatan.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]