do ÂściÂągnięcia - pobieranie - ebook - pdf - download
Podstrony
- Strona Główna
- 58. Conan i skarb Tranicosa (The Treasure of Tranicos) 1988
- fragment systemy baz danych wydanie ii hector garcia molina jeffrey d ullman jennifer
- Arthur Conan Doyle Przygody Sherlocka Holmesa
- Offutt Andrew Conan i miecz skelos
- Jeffrey Lord Blade 23 Empire of Blood
- Jeffrey Lord Blade 12 King of Zunga
- 1. Trzy siostry Mallery Susan Randka w ciemno
- świat nocy 2 Anioł‚ Ciemności,...(całość)
- Carpenter Leonard Conan Tom 50 Conan Gladiator
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- lady.opx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
chciwie pił świe\ą krew, pęczniejąc i zmieniając kolor z \ółtego na purpurowy.
Zwyczajni ludzie cieszyli się, \e pajączek występuje tylko na Wyspach Baracha, czarnych magów
natomiast to martwiło. Nić \ółtego pająka potrzebna była do wielu zaklęć i obrzędów, i czarownicy
musieli płacić za nią ogromne sumy. Ale płacili ka\de pieniądze, bez dyskusji i bez targów.
Aj-Berek uzbroił się w diament, oszlifowany i obrobiony specjalnymi roztworami. Podniósł go do
otwartego pudełka. Powiększając przedmioty, diament dawał mo\liwość zobaczenia malutkiego
motka pajęczyny, z którego wystawał koniuszek. Za ten właśnie koniuszek czarownik chwycił
miniaturowymi szczypczykami. Następnie wziął przygotowaną wcześniej igiełkę i wło\ył pajęczą
nitkę w ucho. Wypowiadając krótkie zaklęcie, wbił ostrze igły w palec. Przebił go na wylot,
wprowadzając w ranę pajęczą nić.
-35-
Przywołał w mózgu obraz poskramianego niewolnika i wymówił jego imię- Conan, a potemjeszcze
kilka słów, brzmiących jak zgrzyt szponów po metalu. Podczas wypowiadania ostatniego słowa
pajęczyna, zmoczona krwią czarownika, skręciła się jak włos nad płomieniem. To wszystko.
Sprawa była załatwiona. Rozkaz został wykonany. Nędzny niewolnik i dzikus był teraz we władzy
Aj-Bereka.
Gdy ucichł ostatni raniący uszy dzwięk zaklęcia i pajęczyna jakby się zwęgliła, Conan zerwał się
ze sterty przegniłej słomy w ciemnicy, gdzie go trzymano. Serce przeszył mu nieoczekiwany, ostry
ból. Podporządkowując się nieświadomemu uczuciu, podniósł głowę. Miał wra\enie, \e z sufitu
opuszcza się ogromna sieć, ciemniejsza ni\ panujące w celi ciemności. Wyrzucił przed siebie ręce i
wtedy opadło na niego cię\kie, senne otępienie. Ostatnie, co zobaczył Cym-merianin, to jarzące się
do bólu w oczach, lśniące sploty cieniutkich \ółtych nici. A potem świat spowiły ciemności i
Conan zapadł w sen. Sen pozbawiony przebłysków \ycia, sen poza czasem i przestrzenią. ..
Aj-Berek zdejmował z Conana zaklęcie tylko wtedy, gdy jeńca wypychano na arenę, wkładano mu
do rąk jego własny miecz i zostawiano sam na sam z innym gladiatorem. Albo gladiatorami. I
barbarzyńcy nie pozostawało nic innego jak walka na śmierć i \ycie -w przeciwnym razie sen
wywołany zaklęciem zamieniłby się w sen absolutny i wieczny. A gdy tylko walka się kończyła,
Aj-Berek znowu przywracał czary. Mag mocno trzymał nić pajęczyny, w której uwiązł niepokorny
niewolnik...
Gdy zasłona otępienia po raz pierwszy opadła z mózgu Conana, Cymmerianin zobaczył wokół
siebie \ółty piasek. Wydawałoby się, \e dopiero co siedział oszołomiony w swoim podziemnym
więzieniu, rozmyślając nad nową ucieczką, a tu nagle okazuje się, \e ma na sobie strój bojowy, a w
dłoni ściska rękojeść znajomego oburęczne-go miecza. W uszy wbija mu się wycie tłumu. Unosząc
głowę, barbarzyńca pojął, skąd ono pochodzi: amfiteatr, w którym odbywają się walki gladiatorów,
wypełniony był ludzmi. I on, Conan, stał pośrodku areny.
Naprzeciwko siebie barbarzyńca zobaczył człowieka - jakieś cztery kroki od niego podskakiwał,
wzbijajÄ…c bosymi stopami piasek, jakby wykonujÄ…c jakiÅ› dziwny taniec, bardzo wysoki i bardzo
chudy Murzyn, uzbrojony w długą, cienką kopię i drewnianą tarczę. Cymmerianin nie zdą\ył ani
zdziwić się realnością, która tak nie-
-36-
oczekiwanie się pojawiła, ani zdać sobie sprawy z tego, co się z nim dzieje lub działo, ani nic sobie
przypomnieć. Nie zdą\ył, bo Murzyn nagle wydał bojowy okrzyk i skoczył w jego stronę,
jednocześnie ciskając w głowę Cymmerianinakopię.
Mięśnie i instynkt nie zawiodły Conana: ręka z mieczem jakby bez udziału jego woli wyskoczyła w
górę i stalowe ostrze odbiło śmiercionośny kościany grot kopii. Przeciwnik, któremu nie udało się
pokonać wroga niespodziewanym atakiem, natychmiast się cofnął na poprzednią odległość i zaczął
krą\yć wokół barbarzyńcy. Nogi czarnego człowieka kontynuowały swój dziwny taniec, a jego
chude i giętkie ciało poddawało się niesłyszalnemu rytmowi. Cymmerianin pojął, \e nie wiadomo
jak zrobiono z niego gladiatora, i \e został skazany na walkę a\ do śmierci jednego z nich...
Odrzucił rozmyślania na potem, skupiając całą uwagę na przeciwniku i koncentrując się tylko na
tym, \eby prze\yć.
Czarnoskóry kontynuował krą\enie i taniec, a Conan, zwracając się ku niemu twarzą, czekał.
Murzyn nie spieszył się z ponownym atakiem - najwidoczniej zorientował się, \e ma przed sobą nie
zwykłą górę mięśni, ale doświadczonego i niebezpiecznego wojownika. Do Cymmerianina
dobiegły gniewne okrzyki z trybun - zebrani \ądali walki, a tchórzliwi niewolnicy bali się nawet do
[ Pobierz całość w formacie PDF ]