do ÂściÂągnięcia - pobieranie - ebook - pdf - download
Podstrony
- Strona Główna
- 58. Conan i skarb Tranicosa (The Treasure of Tranicos) 1988
- Arthur Conan Doyle Przygody Sherlocka Holmesa
- Archer Jeffrey Conan i prorok ciemności
- Andrew, Sylvia Die Lady aus meinen Traeumen
- Andrew Murray Mieszkaj w Chrystusie_do druku
- Miecz_zenady_ _Radek_Teklak(1)
- Carpenter Leonard Conan Tom 50 Conan Gladiator
- 13 Carole Mortimer Zamek na wrzosowisku
- Love of Life and Other Stories [Jack London]
- James P. Hogan Endgame Enigma
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- szkolmor.opx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
musiała kraść, wynagrodzi mnie tak, \e będę mogła \yć jak zwyczajny, uczciwy człowiek.
W oczach Conana zabłysło błękitne, bardzo jasne światełko.
Dobrze. Więc najpierw zło\ymy wizytę khanowi Zambouli. I wezmiemy nagrodę, i nie
będziemy musieli ju\ kraść. A po wizycie u khana i po wzięciu nagrody& wynajmiemy
największy pokój w najlepszej gospodzie w Zambouli. Co ty na to?
Tak!!! Och, Conanie& W Gospodzie Królewskiego Turanu komnata dla Lorda Conana
i jego kobiety, Lady Kiliyi. Co ty na to?
Zmiejąc się wyszli z namiotu wprost w słońce.
13
ZAMBOULA
Jezdzcy Hajimena pierwsi dostrzegli w dali oddział konnych Cesarstwa Turanu, rozsypany
po pustyni szeroką tyralierą. W chwilę pózniej \ołnierz będący najbli\ej wzniósł trąbkę, i
przytknąwszy do warg, zadął z całych sił. W odpowiedzi zagrały trąbki z prawa i z lewa.
Shanki wstrzymali wielbłądy, na rozkaz wodza ruszyli teraz stępa, spokojnie tak, jak
posuwałaby się zwykła kupiecka karawana, ujrzawszy nie zgraję rozbójników, lecz wojsko
Cesarza. Conan jednak widział, \e miecze trzymają w pogotowiu. Przodem szły dwa rzędy
wielbłądów pod wodzą Hajimena, za nimi, jakby za \ywą tarczą, Isparana i chłopcy
prowadzący juczne zwierzęta. Na końcu wlókł się Conan, otrzymawszy chwalebne zadanie
chronienia tyłów oddziału Hajimena.
śołnierze zgrupowali się, sprawnie uformowali podwójny szereg, półkolem otoczyli
wielbłądy. Nie wyglądało na to, \e zamierzają atakować. Dowódca wysunął się przed oddział.
Pozdrawiam wojowników Shanki!
Pozdrawiam wojowników wielkiego Akter Khana! Hajimen, syn Akhimen Khana
Shanki, wita prefekta oddziału!
Głos Hajimena płynął nad pustynią mocny, zdawał się poruszać ziarenka piasku i
przesuwać je w dal, a\ usypią nową wielką wydmę. Przyjąwszy pozdrowienie dowódcy,
dodał spokojnie:
Udajemy się do Zambouli, by na targu wziąć dobrą cenę za nasze konie. Wojownicy
Zambouli obrali, jak widzÄ™, przeciwny kierunek.
Je\eli ci dwóje z tyłu to Isparana z Zambouli i jej towarzysz, to właśnie jesteśmy u celu.
Zostaliśmy wysłani, by chronić ją w drodze do khana.
Tak, ja jestem Isparana!
Widząc, \e Isparana pchnęła konia, chcąc wyjechać do przodu, przed wielbłądy, kopnął
Konia, którego, tak jak obiecał, nazywał teraz Zwycięzcą Wydm, i przezornie zajechał jej
drogę. Dokładnie w tej chwili to samo uczynił jeden z wojowników Shanki. Musiała się
zatrzymać. Conan podniósł głowę.
Ja jestem Conan, Cymmerianin. TowarzyszÄ™ Isparanie w jej drodze. Akter Khan wie, \e
przybywamy?
Wie, Conanie z Cymmerii. Powiedziano nam o Isparanie zbli\ajÄ…cej siÄ™ do bram
Zamboułi od północy, i jej towarzyszu. Choć twego imienia nam nie podano. Mamy
doprowadzić was do samego pałacu.
Có\. Piękny to gest Akter Khana. Masz jakieś imię, prefekcie?
Jestem Jhabiz.
Znam cię! wyrwała się znów Isparana. Och, teraz się czuję naprawdę bezpiecznie.
Bowiem wieziemy, Jhabizie, to, czego oczekuje khan, i nadmiar przygód wyczerpał me siły.
Zatem& Hajimenie, nie widzę potrzeby, byś jechał z nami do samej Zambouli. Niechaj
Shanki odjadÄ… swojÄ… drogÄ….
Przeciwnie, prefekcie. Mamy sprawy na targu w Zambouli, lecz Isparana i Conan sÄ… a\
do bramy pałacu naszymi gośćmi, jako \e spali w naszych namiotach, i na rozkaz Akhimen
Khana nie wolno nam się oddalić, póki nie staną w murach Zambouli.
Prefekt odchylił się w siodle, z zadumą widoczną na twarzy \uł wypomadowany wąs.
Brzuch, który niedawno począł mu rosnąć i krągleć, będąc następstwem piastowanej
godności, podrygiwał komicznie, gdy rosły kasztan z białą gwiazdką na czole jął grzebać w
ziemi kopytem wielkim jak rondel.
Zatem& Ha, skoro mamy takie same rozkazy, widzę, \e będziemy musieli jechać
razem.
Shanki będą szczęśliwi, gdy wojownicy khana Zambouli przyłączą się do nich.
Strona 54
Offutt Andrew - Conan i miecz skelos
Conan wyszczerzył zęby. Zauwa\ył, \e to nie Shanki mieli przyłączyć się do oddziału
konnych, ale konni do nich, ró\nica była dosyć znacząca& W przyszłości Hajimen chyba
dobrze da sobie radę, gdy zostawszy khanem spróbuje podnieść presti\ plemienia. Teraz,
dosiadając białego wielbłąda, w poblasku słonecznego światła przywodził na myśl ducha
pustyni. Wielbłąd kołysał się, lekko biegnąc, a na znak Hajimena inne wielbłądy ruszyły za
nimi. Prefektowi nie pozostało nic jak tylko pojechać przodem, na czele swego oddziału, mieć
za plecami, prawie na karku, hardych Shanki z ich mieczami, a Isparany wiozÄ…cej bezcenny
łup nie widzieć nawet z daleka& Pocieszył się prędko, \e jeśli w tym szyku dotrą do bram
Zambouli, to w mieście wszyscy pomyślą, \e z honorem przywiózł tak liczną gromadę pod
swoją i tylko swoją komendą. Na tę myśl poprawił się w siodle, podkręcił wąsa, mimo upału
dumnie wyprostowany. Hajimen obejrzał się na Conana, wymienili spojrzenia. Obydwóm
chciało się śmiać.
Czy wielkość naszej świty zadowala Lady Kiliyę? Conan zerknął spod rzęs na
Isparanę, gnąc się w przesadnie głębokim ukłonie.
Tak, Lordzie Conanie.
Jechali, a obydwa oddziały starały się zachować spokój, aby na postojach i w oazach nie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]