do ÂściÂągnięcia - pobieranie - ebook - pdf - download
Podstrony
- Strona Główna
- Ahern Jerry Krucjata 19 Ostatni Deszcz
- Josie Metcalfe Nie przestanÄ ciÄ kochaÄ
- Baroja, Pio La lucha por la v
- Addison Allen Sarah Królowa sśÂodyczy
- Erikson Steven OpowieśÂć O Bauchelanie I Korbalu Broachu 3 MćÂty KośÂca śÂmiechu
- Opus Nigrum
- Tryzna Tomek Panna Nikt
- Ritchie Jean Doswiadczenia z pogranicza smierci
- Rebecca Hagan Lee KsićÂśźniczka
- ÂŚw Joanna D'Arc Boża wojowniczka PEŁNA WERSJA
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- moje-waterloo.xlx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Witam uprzejmie. Czym mogę słu\yć? - spytała, zaskoczona, \e z bliska okazał się
młodym człowiekiem. Szedł przygarbiony i podpierał się laską, jakby miał za chwilę upaść. Cerę
miał ziemistą, chocia\ w wielkich piwnych oczach igrał uśmiech. Barbara te\ się uśmiechnęła.
- Chciałbym zarezerwować wczasy - powiedział. - Czy pomogłaby mi pani wybrać
odpowiednie miejsce?
Zwykle przeklinała w duchu klientów, którzy zaprzęgali ją do tak niewdzięcznej roboty.
Większość miała zupełnie niesprecyzowane wymagania, tote\ przesiadywała z nimi całymi
godzinami. Tym razem zaskoczyła samą siebie.
- Z przyjemnością. Mam na imię Barbara. Proszę spocząć, zaraz przejrzymy broszury. -
Wskazała mu krzesło i odwróciła wzrok, \eby nie patrzeć na jego zmagania z własną słabością. -
Czy wybrał pan ju\ wstępnie kraj?
- Najchętniej Hiszpania. Mo\e Lanzarote. Wyjazd w lecie. Przejrzeli broszury, wreszcie
mę\czyzna znalazł ofertę, która mu odpowiadała.
- A w którym miesiącu?
- Mo\e w sierpniu?
- To dobry miesiąc. Pokój z widokiem na morze?
Spojrzał przed siebie z uśmiechem.
- Bardzo chętnie.
- Pochwalam wybór. Pańska godność i adres?
- Zaraz podam, ale nie rezerwuję wyjazdu dla siebie. - Jego piwne oczy zasnuł smutek. -
Chcę zrobić niespodziankę \onie i jej kole\ankom.
- Bardzo sympatyczny prezent.
Kiedy zapisała jego dane, dokonał wpłaty.
- Czy mógłbym powierzyć organizację wyjazdu pani? Nie chciałbym zgubić gdzieś
dokumentów. śona dowie się dopiero w lipcu, dlatego prosiłbym do tej pory o dyskrecję.
- Ale\ oczywiście.
- Dziękuję za pomoc, pani Barbaro - ukłonił się.
- Bardzo mi było miło, panie... Clarke?
- Po prostu Gerry - powiedział z uśmiechem.
- Bardzo mi miło, Gerry. śona z pewnością świetnie wypocznie. Moja kole\anka
wykupiła podobny turnus i była zachwycona.
- Muszę ju\ wracać. Nie powinienem wstawać z łó\ka. I z uśmiechem powlókł się do
czekającej taksówki.
Pierwszego lipca Barbara siedziała smętnie za kontuarem w biurze. Był najgorętszy dzień
w roku, klienci wchodzili do agencji w szortach i skąpych bluzkach. Ona wierciła się na fotelu w
niewygodnym kostiumie. Klepnęła wentylator, który nagłe stanął.
- Zostaw go - jęknęła Melissa. - Jeszcze zepsujesz.
- A, daj spokój, mam to gdzieś - mruknęła Barbara.
- Co cię dzisiaj ugryzło? - dopytywała się Melissa ze śmiechem.
- Nic takiego. Jest najgorętszy dzień w roku, a my sterczymy w dusznym pomieszczeniu
przy okropnej pracy.
- To wyjdz się przewietrzyć, a ja obsłu\ę klientkę. I wskazała głową wchodzącą kobietę.
- Dzięki, Mel - powiedziała Barbara i złapała papierosy.
- Dzień dobry. Czym mogę słu\yć? - uprzejmie przywitała klientkę Melissa.
- Dzień dobry. Chciałam spytać, czy pracuje tu jeszcze Barbara. Barbara zastygła w pół
kroku do drzwi. Jęknęła i wróciła na swoje miejsce.
- Słucham. Mam na imię Barbara.
- Och, to świetnie! Zastanawiałam się, czy pani tu jeszcze pracuje.
- A w czym mogę pomóc? - spytała Barbara.
- Mam nadzieję, \e rzeczywiście mi pani pomo\e - przyznała wyraznie zdenerwowana
kobieta i zaczęła grzebać w torebce. - Dostałam dziś od mę\a taką przesyłkę. Czy mogłaby mi
pani to wyjaśnić?
Barbara ze zdziwieniem spojrzała na wymiętą kartkę. Ktoś wyrwał ją z broszury
wakacyjnej z odręcznym dopiskiem Agencja Swords Travel, pani Barbara .
- Nie mo\e pani sama spytać mę\a?
- Nie mogę. Bo go ju\ nie ma - odparła ze smutkiem kobieta.
- Rozumiem. Sprawdzę, czy pani nazwisko figuruje w komputerze.
- Nazywam się Holly Kennedy - powiedziała dr\ącym głosem.
- Holly Kennedy, Holly Kennedy - powtórzyła Melissa, która przysłuchiwała się
rozmowie. - Chwileczkę. Właśnie w tym tygodniu miałam do pani dzwonić! Dziwna sprawa,
dostałam ścisłe zalecenie, \eby zadzwonić dopiero w lipcu...
- Ju\ wiem! - przerwała Barbara. - Pani jest \oną Gerry ego?
- Tak! - Holly zasłoniła rękami twarz. - Mą\ tu był?
- Owszem, był. - Barbara kliknęła z uśmiechem w komputer. - Pani pozwoli, \e wyjaśnię.
Gerry wykupił dla pani oraz pań Sharon McCarthy i Denise Hennessey tygodniowy pobyt w
Lanzarote. Wyjazd dwudziestego ósmego lipca, powrót trzeciego sierpnia. Cieszył się, \e znalazł
dla pani to wymarzone miejsce.
- A kiedy tu był? - spytała Holly i łzy trysnęły jej z oczu.
- Rezerwację zrobił dwudziestego ósmego listopada.
- Listopada? - jęknęła Holly. - Przyszedł sam?
- Tak, ale przed wejściem czekała na niego taksówka. Barbara opowiedziała wszystko, co
zdołała sobie przypomnieć.
- Dziękuję pani, Barbaro. Bardzo dziękuję.
Holly uściskała kobietę przez kontuar.
- Ale\ bardzo proszę. Będę wdzięczna za informację, jak się udał wyjazd - dodała z
uśmiechem. - Tu są wszystkie potrzebne dokumenty.
Wręczyła Holly grubą kopertę i odprowadziła ją wzrokiem. Barbara westchnęła i
pomyślała, \e czasem ta durna robota wcale nie jest taka znów durna.
Holly wróciła do domu. Zamachała do Sharon i Denise, które opalały się na murku w jej
ogrodzie. Zeskoczyły i wybiegły jej na powitanie.
- Ale się uwinęłyście - pochwaliła je. Próbowała zdobyć się na odrobinę entuzjazmu, lecz
w rzeczywistości czuła się całkiem wypompowana.
- Sharon urwała się z pracy zaraz po twoim telefonie i zgarnęła mnie z miasta - wyjaśniła
Denise, przyglądając się Holly.
- Och, nie ma a\ takiego pośpiechu - wymamrotała apatycznie Holly, wkładając klucz do
zamka.
- Robiłaś coś ostatnio w ogrodzie? - spytała, rozglądając się Sharon, \eby zmienić nastrój.
- Nie. Ale wziął się za niego albo mój sąsiad, albo jakiś krasnoludek - wyjaśniła Holly,
otwierając drzwi. - Rozgośćcie się w salonie, zaraz do was wrócę.
Wyszła do łazienki i przemyła twarz zimną wodą. Musiała zapanować nad sobą i
przekazać dziewczynom wiadomość tak radośnie, jak pragnął tego Gerry.
Kiedy trochę się odświe\yła, wróciła do przyjaciółek. Przystawiła podnó\ek do kanapy i
usiadła naprzeciwko nich.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]