do ÂściÂągnięcia - pobieranie - ebook - pdf - download
Podstrony
- Strona Główna
- doswiadczenie_pojecie
- Glut Donald F Imperium kontratakuje
- 096. Neels Betty To sie zdarza tylko raz
- linux security
- Beaton M.C. Hamish Macbeth 02 Hamish Macbeth i śÂ›mierć‡ śÂ‚ajdaka
- Kuczok Wojciech SennośÂ›ć‡
- Grundlagen der wichtigsten Geschäftsbuchungen
- cantfw92
- Heinlein, Robert A And He Built a Crooked House
- Webb Debra As
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- yanielka.opx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ponownie zobaczę. Wiem, że tak będzie".
Trzecie małżeństwo Gary'ego skończyło się rozwodem. Potem ożenił się po raz czwarty, z kobietą, która ma
jedenaścioro dzieci z pierwszego małżeństwa: "Moje życie nie było łatwe, ale doświadczenie bliskości śmierci
podtrzymało mnie na duchu w czasie tych ciężkich prób i niepowodzeń i przygotowało mnie na własną śmierć, o której
wiem, że będzie wspaniała".
Historia Raya Standinga różni się od innych przedstawionych w tej książce. Otarł się on o śmierć, ale tego nie
pamięta. Nie przypomina też sobie, by przeszedł przez stan z pogranicza śmierci. Tak jak tysiące innych ludzi, którym
udało się przeżyć kryzys medyczny lub wypadek, gdy doszedł do siebie, nie zdawał sobie sprawy z tego, że miało
miejsce coÅ› specjalnego czy duchowego.
Relacja Raya jest włączona do tej książki, ponieważ zawiera komentarze, jakie wygłaszali inni ludzie, którzy nie
przeszli przez przeżycie z pogranicza śmierci, choć o samą śmierć się otarli. Ludzie tacy nie pamiętają tego, ale są
pewni, że im się to przytrafiło, ponieważ po tym przeżyciu ich osobowość uległa zmianie. Oczywiście sam fakt otarcia
się o śmierć może wystarczyć, by skoncentrować się na myśleniu o śmierci i zmienić swój stosunek do umierania i
życia, ale ludziom takim jak Ray wydaje się, że jest w tym coś więcej.
W roku 1974 Ray był szesnastoletnim chłopcem i pracował dla firmy, która zajmowała się myciem hotelowych
okien w Worthing, w hrabstwie Sussex. Jako jednego z młodszych członków zespołu, skierowano go do mycia
wysokich okien. Kiedy Ray patrzy na to teraz, wie, że tak samo jak inni podejmował olbrzymie ryzyko, balansując na
stopniach drabiny, by dosięgnąć do okna obok, podczas gdy tak naprawdę powinien zejść na dół, przestawić drabinę i
znowu wejść na górę.
49
Tego dnia Ray mył okna hotelowe na trzecim piętrze. Był na wysokości piętnastu metrów i stał na stopniu, który
miał około sześćdziesięciu centymetrów szerokości. Stracił równowagę i poleciał do tyłu. Zahaczył o kable
telegraficzne, wylądował na dachu i w końcu spadł na trawę na tyłach hotelu. Ray miał szczęście, że upadek został
zamortyzowany przez przewody i dach szopy, bo inaczej jego rany prawie na pewno byłyby śmiertelne. Jak to bywa w
takich sytuacjach, połknął własny język, co mogło uniemożliwić mu oddychanie. Przez dziesięć dni trwał w śpiączce.
Ale, i to jest bardzo zastanawiające, niczego sobie nie złamał -miał jedynie zerwane mięśnie przedramienia.
Kiedy odzyskał przytomność, niewyraznie mówił i nie miał poczucia równowagi. Trzy miesiące zajęła mu
ponowna nauka chodzenia, a dopiero po dwóch latach w pełni odzyskał pamięć. Jego wypadek wywołał duże
poruszenie -pisały o nim miejscowe gazety, jego najbliżsi wychodzili z siebie ze zdenerwowania. Nawet wtedy, gdy
odzyskał przytomność, martwili się, że może mieć trwałe uszkodzenie mózgu.
Mimo to Ray czuł się dobrze. "Miałem dziwne wrażenie, że jestem bezpieczny, że ktoś się mną opiekuje -ale nie
chodziło o pielęgniarki i moją rodzinę. Zdarzyło się coś ważniejszego.
Byłem beztroski. Nie bałem się już śmierci i nawet nie miałem lęku wysokości. Miałem wrażenie, że coś mnie
uratowało i że nie nadszedł jeszcze na mnie czas. Choć nie pamiętam swoich doznań w czasie śpiączki -wrażenia ciepła
i ukojenia -kiedy się obudziłem, byłem spokojny i pogodzony ze światem".
Ray prowadzi teraz własną firmę zajmującą się naprawami i spawaniem. Mówi, że chociaż był bardzo młody,
kiedy to się stało, wyszedł z tego wypadku, "czując się tak, jakbym wiedział o życiu coś głębszego". Ma żonę i trójkę
dzieci.
"Wydaje mi się, że wszystko ma swój cel i że ten wypadek zdarzył się po to, abym nauczył się być bardziej
rozluznionym, bym czerpał z życia więcej radości i nie marnował czasu na denerwowanie się. To zmieniło moją
osobowość na lepsze".
ROZDZIAA 10
Na stole
Stół operacyjny stanowi klasyczną scenerię dla przeżycia z pogranicza śmierci. Relacje ludzi, którzy przez to
przeszli, kiedy byli pod narkozą w czasie operacji, można znalezć w innych rozdziałach tej książki. Ten rozdział
zawiera wybór opowieści o tych ludziach, którzy potrzebowali operacji z różnych powodów: zarówno ważnych, jak i
pozornie błahych.
U Joyce Bennett jej stan z pogranicza śmierci miał kilka typowych cech: był tunel, światło, a dalej czekało na nią
niebo.
Ale początek jej przeżycia był bardzo niezwykły. Joyce przez czternaście lat pracowała w policji drogowej w
Oldham -aż do czasu kiedy choroba zmusiła ją do przejścia na emeryturę. Doświadczenie bliskości śmierci stało się jej
udziałem w szpitalu, gdzie skierowano ją w celu przeprowadzenia operacji usunięcia kamieni żółciowych i woreczka.
Operacja podobno udała się i następnego dnia pięćdziesięciodwuletnia Joyce czuła się dobrze. Dzień pózniej nagle
złapały ją okropne bóle brzucha. W tym czasie była u niej w szpitalu jej siostra i kiedy podeszła do łóżka, by położyć
na nim bukiet kwiatów, Joyce chwyciła się poręczy i ledwie wydusiła z siebie prośbę o pomoc.
Chirurg, który przeprowadził operację, wyjechał na cały weekend. Inni lekarze przepisali Joyce środki
przeciwbólowe. W poniedziałek chirurg obejrzał jej brzuch i kazał ją natychmiast przewiezć na salę operacyjną.
Wywiązało się zapalenie otrzewnej, bo nie uszczelniono odpowiednio jednej z żył i przepuszczała ona płyn do jamy
brzusznej. Podczas operacji, będąc pod narkozą, Joyce doznała przeżycia z pogranicza śmierci.
"Słyszałam słabe głosy, bardzo daleko. A potem poczułam, że unoszę się w górę. Spojrzałam w dół i stwierdziłam,
że szybuję ponad Frankiem Carsonem, tym komikiem. Stał na scenie w jakimś teatrze. Widownia była wypełniona.
Opowiadał swoje typowe dowcipy, ja zapamiętałam ten o świętym Piotrze przed bramą do nieba.
Kiedy spojrzałam na publiczność, widziałam, że ludzie zaśmiewali się do łez, ale twarze innych osób były
zupełnie puste. W ciągu kilku sekund coś mnie stamtąd porwało. Czułam się tak, jakbym szybko się przemieszczała.
Zaczęłam posuwać się w głąb ciemnego tunelu i wydawało mi się, że widzę ludzi po jego obu stronach. Znałam ich.
Przywitałam się z nimi, ale nie pamiętam, kim byli. Kiedy teraz staram się sobie przypomnieć ich twarze, wydaje mi
się, że też były puste. Wtedy czułam, że ich znam -bo w przeciwnym razie przecież nie witałabym się z nimi, prawda?
Na końcu tunelu znajdowało się wielkie, jasne światło. Zwolniłam i szłam w kierunku masywnych, wspaniałych
[ Pobierz całość w formacie PDF ]