do ÂściÂągnięcia - pobieranie - ebook - pdf - download
Podstrony
- Strona Główna
- Leigh Lora Twelve Quickies of Christmas 04 Sarah's Seduction
- Harvey Sarah Wichrowe ĹÄ ki
- Cindy Spencer Pape Wrong S
- Frank Herbert Children of the Mind
- 2. PamićÂtniki Wampirów Walka
- poniatowski_pamietnik_cz_2
- Czechow, Antoni Drobiazgi śźycia
- Bunsch Karol PowieśÂci piastowskie 09. PRZEKLśÂSTWO
- James P. Hogan Paths to Otherwhere
- Cyliwizacje starośźytne (2)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- szkolmor.opx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
salonu pani Herzog. Josey nie należała do klubu i zawsze czekała na uboczu wraz z pielęgniarkami i
płatnymi damami do towarzystwa niektórych starszych pań. Wymknęła się niezauważona. Jedyną oso-
bą, która zwracała na nią uwagę, był Rawley Pelham, starszy pan, właściciel miejscowej korporacji
taksówkowej. Jakieś tajemnicze właściwości rodu Pelhamów nie pozwalały żadnemu z jego potomków
złamać słowa. Jeśli któryś Pelham coś obiecał, musiał tego dotrzymać. Dlatego gdy Rawley obiecał, że
przyjedzie o dziesiątej, zjawiał się punktualnie co do minuty. Annabelle Drake zatrudniła go, by dowo-
ził ją na te zebrania, i Rawley zawsze czekał przed domem, wpatrując się weń w skupieniu, jakby ze-
branie pań było dla niego tajemnicą, którą usiłował rozwikłać. Uśmiechnął się do Josey, oparty o tak-
sówkę, z kołnierzem postawionym dla ochrony przed zimnym wiatrem. Josey wiedziała, że Rawley się
nie odezwie. Z jakiegoś powodu robił, co mógł, żeby uniknąć rozmowy z jej matką.
Wymknięcie się z zebrania było ryzykowne, owszem. Ale ktoś musiał się zająć Dellą Lee. Nie
jadła od trzech dni, o ile Josey mogła się zorientować, i uparcie obstawała przy kanapce z grillowany-
mi pomidorami i serem.
Josey znowu zerknęła na zegarek i nagle poczuła jakieś szarpnięcie w głębi ciała. Odruchowo
położyła rękę na brzuchu, myśląc, że to z głodu. W powietrzu zaczął się rozchodzić pieprzny zapach
sera i mocna, drożdżowa woń grillowanego chleba. A ona da tę kanapkę Delli Lee, a sama zje owsiane
ciastka, popcorn w słodkiej polewie i solone pestki dyni. Przez chwilę o tym marzyła.
Usłyszała włączający się alarm wykrywacza metalu i obejrzała się przez ramię.
Wtedy zrozumiała, że to nie głód poczuła.
Poczuła Adama.
Właśnie opróżniał kieszenie, by znowu przejść przez bramkę. Był jeszcze ubrany w swój robo-
czy uniform, ale nie miał torby. Nosił zniszczoną niebieską polarową bluzę z kapturem, a włosy prze-
wiązał bandaną.
Gdy ruszył przez hol w jej stronę, usta same się jej rozchyliły.
R
L
T
Ale on nawet na nią nie spojrzał. Podszedł prosto do lady.
- Chloe?
Kobieta obejrzała się, zmierzyła go spojrzeniem i znowu się odwróciła.
- Daj spokój, Clo. Porozmawiaj ze mną. Właśnie wróciłem z pracy i znalazłem go na ganku.
- Nic mnie to nie obchodzi - oznajmiła Chloe. Adam wpatrywał się w jej plecy i piękne włosy.
- On nie chciał cię skrzywdzić. Teraz się odwróciła z łopatką w dłoni.
- Wiedziałeś?
Adam nie odpowiedział. Cokolwiek to było - wiedział. Chloe odwróciła się do grilla.
- Idz sobie.
- Nie chcesz mu nic przekazać?
- Nie rozmawiam z nim ani zwyczajnie, ani za twoim pośrednictwem. - Obejrzała się przez ra-
mię. - Chyba że chcesz mi powiedzieć, kto to był.
- Nie wiem - wyjęczał Adam. - Słuchaj, on mnie prosił, żebym poszedł do twojego mieszkania i
przyniósł parę jego rzeczy, bo wie, że nie chcesz go teraz widzieć. Ale poczekam, aż wrócisz, dobrze?
Zadzwonię do ciebie wieczorem, zanim przyjdę. Jake na jakiś czas u mnie zamieszka. Znasz numer. -
Przez chwilę czekał na jej odpowiedz, ale kiedy się nie odezwała, odwrócił się wreszcie i odszedł.
Po drodze zerknął na Josey. Zrobił parę kroków i stanął.
- Josey - powiedział z zaskoczeniem. - Co za niespodzianka.
- Cześć - szepnęła bez tchu.
- Co tu robisz?
- Czekam na kanapkę. Nie dla mnie - dodała szybko.
Nie dla mnie"? Po prostu genialnie.
- A, no tak. Oczywiście. - Przez chwilę jej się przyglądał. Ukradkiem uniosła rękę do ust, by
sprawdzić, czy nie zostały na nich okruszki. - Wszystko w porządku?
- Często mnie o to pytasz.
- Tak? Przepraszam. Bo wyglądasz na trochę smutną.
Pokręciła głową.
- Nic mi nie jest - skłamała.
Adam obejrzał się na Chloe, a potem spojrzał na Josey.
- No, to na razie.
Spojrzała za nim tęsknie.
- Cześć.
- Proszę - odezwała się Chloe, kładąc na ladzie białą papierową torebkę. Uderzyła w klawisze
kasy.
Josey wstała i podeszła.
R
L
T
- Hm, czyli... znasz Adama? - spytała, siląc się na niedbały ton.
- Mój chłopak... były chłopak... - Chloe potrząsnęła głową, wyraznie nie mogąc określić, kim
jest dla niej Adam. Serce Josey ścisnęło się jeszcze boleśniej. Więc coś ich łączyło. Związek. - Mój
chłopak się z nim przyjazni - dokończyła Chloe. - Równo cztery dolary.
- Aha. - Josey nieco za długo szperała w portmonetce, zbierając się na odwagę. - To znaczy, że
ty i Adam nie jesteście parą?
- Nie - odpowiedziała Chloe, jakby zaskoczona, że Josey mogła tak pomyśleć. - Skąd go znasz?
Josey wysupłała w końcu pieniądze i podała je Chloe.
- Przynosi mi pocztę.
Chloe wzięła pieniądze, przyglądając się uważnie Josey.
- Czy ja cię znam?
- Nie sądzę.
Chloe uśmiechnęła się nagle.
- A, wiem! Jesteś Cirrini, Josey Cirrini. W holu ośrodka narciarskiego wisi portret twój i twoje-
go ojca. Widzę go za każdym razem, kiedy tam idę.
Josey od dawna nie myślała o tym obrazie. Matka uparła się, żeby go zamówić, i nie dała się
odwieść od pomysłu, by go powiesić w holu, gdzie wszyscy mogli go podziwiać. Malarz uwiecznił
Josey jako tłustego bachora, ale wtedy była zachwycona, bo podczas pozowania mogła godzinami sie-
dzieć ojcu na kolanach.
- Prawie o nim zapomniałam. Nie wiedziałam, że ciągle tam wisi.
- Wiesz, teraz sobie przypominam. Adam wspominał, że przynosi pocztę Cirrinim.
- Tak?
- Ale nie mówił, że cię zna. Zażenowana Josey ujęła ciepłą białą torbę.
- Bo nie zna - mruknęła i odwróciła się do wyjścia, strącając z lady książkę, której nie zauważy-
ła. Podniosła ją i spojrzała na jej okładkę. Znajdowanie wybaczenia. - Przepraszam. To twoja książka?
[ Pobierz całość w formacie PDF ]