do ÂściÂągnięcia - pobieranie - ebook - pdf - download
Podstrony
- Strona Główna
- Gwiezdne Wojny 061 Mroczne Gry
- Kristina Douglas Fallen 01 Raziel
- Dumas Aleksander Dama kameliowa
- J.R.R. Tolkien WśÂ‚adca PierśÂ›cieni 2 Dwie Wieśźe 1
- Gromek Illg Joanna Skarby
- Hotel dla Samobojcow
- 2. Pamić™tniki Wampirów Walka
- Gordon Dickson Forever Man
- Christie Agatha Spotkanie w Bagdadzie
- Bhikkhu Bodhi Szlachetna OśÂ›mioraka śÂšcieśźka
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- szkolmor.opx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Znów podniósł wzrok, wyrzucił ramiona do tyłu, obrócił się raz, drugi i trzeci,
kręcąc ciężko w błocie obcasami, aż w końcu z oszałamiającą siłą cisnął młot
prosto w niebiosa.
Młot niemal natychmiast zniknął pośród mrocznej mgły. Głęboko między
chmurami zamigotały wilgotne błyski, na tle nocy znacząc jego drogę długą pa-
rabolą. Na najdalszym jej krańcu maleńki, powolny punkcik zawrócił i zawisł,
jakby nabierając sił do powrotnej drogi. Kate obserwowała bez tchu, jak maleńka
plamka przepełza za kopułą katedry Zw. Pawła. Potem przez chwilę wydawała się
nieruchoma, spokojnie i niewiarygodnie zawisła w powietrzu, po czym stopnio-
wo, na skalę doprawdy mikroskopową, zaczęła powiększać swe rozmiary, kiedy
coraz prędzej leciała ku nim.
A potem nagle zboczyła z drogi, nie kreśląc już na niebie prostej paraboli,
zmieniła tor, który teraz przypominał z grubsza obwód gigantycznej wstęgi Mo-
biusa i powiódł ją wokół wieży telekomunikacyjnej. Raptem młot znów leciał,
rozkołysany, ku nim; wystrzelił z mroków nocy z niewiarygodnym ciężarem i pę-
dem, jak tłok w cylindrze światła. Kate zachwiała się na nogach i omal nie runęła
półmartwa na ziemię, usuwając mu się z drogi, gdy wtem Thor postąpił krok do
przodu i schwytał go z cichym mruknięciem.
Siła wstrząsu udzieliła się ziemi pojedynczym, solidnym dreszczem, po któ-
rym młot spoczął nieruchomo w uścisku Thora. Ramię zadrżało lekko i także
znieruchomiało.
Kate czuła się oszołomiona. Nie bardzo wiedziała, co się właściwie zdarzyło,
ale żywiła cholernie mocne przekonanie, że jak na pierwszą randkę dostarczono
jej wrażeń, jakich jej matka z pewnością by nie pochwaliła.
Czy tak należy robić, żeby dostać się do Asgardu? zapytała. Czy
tylko siÄ™ popisujesz?
Teraz udamy się do Asgardu odpowiedział.
Podniósł rękę, jakby chciał zerwać jabłko, i wykonał ruch, jakby coś odrobinę,
lecz ostro przekręcił. W rzeczywistości przekręcił świat o miliardową miliardo-
wych stopnia. Wszystko przesunęło się, zniknęło na moment, po czym wskoczyło
na miejsce jako zupełnie inny świat.
Zwiat ten był o wiele ciemniejszy i o wiele bardziej zimny. Wiał ostry, kąśliwy
wiatr, który każdy oddech zamieniał w knebel. Pod nogami nie mieli już miękkiej
trawy pagórka, ale jakiś cuchnący, grząski muł. Cały horyzont zasnuła ciemność,
143
upstrzona tu i ówdzie punkcikami ognisk; tylko na południowym wschodzie wi-
doczna była wielka łuna.
Tam właśnie w nocne niebo godziły szpice potężnych, fantastycznych wież,
w płynącym z tysięcy okien blasku migotały wieżyczki i kopuły. Była to budowla,
która kpiła sobie z praw rozumu, drwiła z wymogów rzeczywistości i szydziła
z nocy.
To pałac mojego ojca odezwał się Thor. Tam jest wielka sala Walhalli,
tam właśnie zmierzamy.
Kate miała na końcu języka oświadczenie, że to miejsce wydaje jej się zna-
jome, gdy nagle wiatr przyniósł tętent końskich kopyt. W oddali, pomiędzy nimi
a Walhallą, ukazało się niewielkie skupisko migoczących pochodni, które zbliżały
siÄ™ szybko.
Thor jeszcze raz przyjrzał się z zainteresowaniem obuchowi młota, musnął
go palcem wskazującym, potarł kciukiem. Potem powoli podniósł wzrok, znów
okręcił się raz, drugi i trzeci, aż wreszcie wysłał go w niebo. Lecz tym razem
nie wypuścił z prawej dłoni trzonka, a lewym ramieniem mocno obejmował talię
Kate.
Rozdział dwudziesty piąty
W najoczywistszy sposób papierosy miały stać się dla Dirka głównym proble-
mem wieczoru.
Przez większą część dnia z wyjątkiem chwili, kiedy się obudził, i chwili
w niedługi czas potem, no i z wyjątkiem chwili, kiedy natknął się na wirującą
głowę Geoffreya Ansteya (co zrozumiałe), a także z wyjątkiem chwili, kiedy sie-
dział w pubie z Kate dosłownie w ogóle nie palił.
Ani jednego. Papierosy zniknęły z jego życia, porzucone na zawsze. Nie po-
trzebował ich. Radził sobie bez nich doskonale. Ich brak nękał go jak wszyscy
diabli i czynił piekło z jego życia, lecz doszedł do wniosku, że da sobie z tym
radÄ™.
Teraz jednak, kiedy racjonalnie i na chłodno, w ramach jasnego i wyrazne-
go postanowienia, nie zaś małodusznego ugięcia się pod presją nałogu pytał
sam siebie, czy w końcu może zapalić papierosa, czy jest w stanie znalezć choć
jednego? Odpowiedział sobie, że nie jest.
O tej porze puby z pewnością od dawna są pozamykane. Czynny do pózna
sklep na rogu najwyrazniej pojmował słowo pózno zupełnie inaczej niż Dirk.
A choć Dirk był przekonany, że mógłby z łatwością dowieść właścicielowi swych
racji prostą szarżą lingwistyczno-sylogistyczną, nieszczęśnika, którego mógłby
jej poddać, od dawna już tu nie było.
O jakąś milę dalej znalazł całodobową stację benzynową, lecz okazało się, że
właśnie przeżyła napad z bronią w ręku. Strzaskana pancerna szyba drobną sie-
cią pęknięć otoczyła małą, okrągłą dziurkę. Wszędzie roiło się od policjantów.
Sprzedawca nie był ciężko ranny, nadal jednak krwawił z postrzelonego ramie-
nia, przechodził atak histerii i kurację przeciwwstrząsową, nikt więc nie sprzeda
Dirkowi żadnych papierosów. Nie byli w nastroju.
Nawet w czasie niemieckich bombardowań można było kupić papierosy
zaprotestował Dirk. Ludzie się tym szczycili. Leciały bomby, całe miasto
w ogniu, a mimo to zawsze człowieka obsłużono. Jakiś nieborak, który właśnie
stracił dwie córki i nogę, pytał mimo wszystko: Z filtrem czy bez?
Spodziewam się, że pan też by pytał mruknął jakiś młody policjant
o białej twarzy.
145
Taki był duch czasów odrzekł Dirk.
Odpieprz się rzekł policjant.
A to właśnie pomyślał Dirk jest duch naszych czasów.
Wycofał się, naburmuszony, i zdecydował, że jeszcze trochę powłóczy się po
ulicach, z rękami w kieszeniach.
Camden Passage. Antyczne zegarki. Antyczne ciuchy. %7ładnych papierosów.
Upper Street. Stare budynki w rozbiórce. Ani śladu stawianych w to miejsce
kiosków z papierosami.
Chapel Market, opustoszały nocą. Roztrzepotane na wietrze mokre śmieci.
Kartonowe pudełka, pojemniki na jajka, papierowe torby i papierosowe pudełka
puste.
Pentonville Road. Ponure betonowe monolity, mierzÄ…ce wzrokiem puste prze-
strzenie Upper Street, gdzie miały nadzieję rozsiać swe obrzydliwe potomstwo.
Stacja King s Cross. Tutaj muszą mieć papierosy, na litość boską. Dirk popę-
dził w tamtą stronę.
Fasada starego budynku wznosiła się wysoko ponad resztą ulicy żółtą ścianą
z wieżyczką zegara i dwoma ogromnymi łukami, stanowiącymi front starej paro-
wozowni. Tuż przed nim dobudowano jednopiętrową, nowoczesną halę dworco-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]