do ÂściÂągnięcia - pobieranie - ebook - pdf - download
Podstrony
- Strona Główna
- Andersens Fairy Tales [Hans Christian Andersen]
- Feehan, Christine Dark 12 Dark Melody
- Christy Poff [Internet Bonds 09] Terms of Surrender [WCP] (pdf)
- Leigh Lora Twelve Quickies of Christmas 04 Sarah's Seduction
- Christine Price Soul Bond (pdf)
- Christelle Mirin Bonding Camp (pdf)
- 46 Agatha Christie Kieszeń Pełna Żyta
- Christie Agatha Pani McGinty nie Ĺźyje
- Christie Agatha Dwanaście prac Herkulesa
- Christie Agatha Detektywi w sluzbie milosci
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- lady.opx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
tylko ze wzruszeniem ramion i kręceniem głowy. Niestety, nikt nic nie wiedział.
I nagle, kiedy znowu wyszła na ulicę, do uszu jej dobiegł niezwykły odgłos - kucia i podzwaniania. Wchodząc w
ciemne przejście, przypomniała sobie, co mówiła pani Cardew Trench: Gałązka Oliwna powinna być w pobliżu
Miedzianego Bazaru. I oto dotarła do bazaru.
Victoria weszła na bazar i na trzy kwadranse zapomniała całkiem o Gałązce Oliwnej. Miedziany Bazar był
fascynujący. Palniki, topiący się metal, cała sztuka rzemiosła -wszystko to oczarowało dziewczynę z Londynu,
przywykłą do gotowych produktów wystawionych na sprzedaż. Wałęsała się na chybił trafił po suku, wyszła z
Miedzianego Bazaru, oglądała wesołe pasiaste derki dla koni i pikowane narzuty z bawełny. Tutaj produkty
europejskie nabierały
zupełnie innego wyglądu: w chłodnym mroku, pod łukowatym sklepieniem, wyglądały jak egzotyczny zamorski
towar, niecodzienny i rzadki. Cieszyły oko bele taniej bawełny w wesołych kolorach. Od czasu do czasu słychać było
okrzyk: Balek, balek!", przechodził osioł lub zaprzężony muł albo człowiek z ładunkiem na plecach. Biegali mali
chłopcy z tacami umocowanymi na szyjach.
- Elastik, pani, elastik, dobry elastik, angielski elastik! Grzebień, angielski grzebień!
Podtykano jej towary dosłownie pod sam nos, gwałtownie namawiając do kupna. Victoria szła jak we śnie. Zobaczyć
świat - to jest właśnie to. Na każdym zakręcie tej przestronnej krainy chłodnych pasaży pojawiało się coś zupełnie
nieoczekiwanego - tu szyją krawcy na tle obrazków eleganckich europejskich garniturów, tam - zegarki i tania
biżuteria, dalej bele aksamitu i brokaty, bogato przetykane metalem; niespodziewany zakręt - i oto alejka tanich,
tandetnych, używanych ciuchów europejskich: dziwaczne, żałosne, spłowiałe swetry, długie kamizelki z rozłażącej się
tkaniny.
Co jakiś czas - duże ciche dziedzińce pod gołym niebem.
Victoria trafiła na długi pasaż z męskimi spodniami, we wnękach siedzieli po turecku godni sprzedawcy w turbanach.
- Balek!
Z tyłu kroczył obładowany osioł i Victoria musiała usunąć się w wąską alejkę pod gołym niebem, która wiła się
pomiędzy wysokimi domami. I na tej alejce, zupełnie przypadkowo, trafiła na cel swoich poszukiwań. Jeden z
wylotów prowadził na kwadratowe małe podwórko, gdzie na końcu znajdowały się otwarte drzwi z wielkim napisem
Gałązka Oliwna" i dość okropnym gipsowym ptaszkiem trzymającym w dzióbku niby-gałązkę.
Victoria, ucieszona, przebiegła przez podwórko i weszła w otwarte drzwi. Znalazła się w przyciemnionym pokoju.
Wszędzie na stołach leżały książki i czasopisma, piętrzyły się też książki na półkach. Zupełnie jak w księgarni, tyle że
tu i ówdzie ustawiono obok siebie kilka krzeseł.
Z mroku wyłoniła się młoda kobieta i powiedziała staranną angielszczyzną:
- Słucham, czym mogę służyć?
Victoria spojrzała na nią. Dziewczyna miała sztruksowe spodnie, pomarańczową flanelową koszulę, ciemne lśniące
włosy przycięte na smutnego pazia. Pasowałaby może bardziej do Bloomsbury, ale typ urody nie był z Bloomsbury.
Miała smutne lewantyriskie rysy, wielkie ciemne melancholijne oczy i duży nos.
- Chciałam... to jest... czy zastałam doktora Rathbone'a? Jakie to denerwujące, że nie zna nazwiska Edwarda. Nawet
pani Cardew Trench mówiła o nim Edward Jak-Mu-Tam.
- Tak. Doktor Rathbone. Gałązka Oliwna. Chce się pani do nas przyłączyć? Tak? To świetnie.
- No, może. Chciałabym... czy jest doktor Rathbone? Dziewczyna odpowiedziała ze znużonym uśmiechem:
- Nie przeszkadzamy mu. Mam tu formularz. Wszystko pani powiem. Pani się podpisze. Opłata dwa dinary.
- Jeszcze nie wiem, czy się przyłączę - powiedziała Victoria przestraszona wzmianką o dwóch dinarach.
- Chciałabym zobaczyć się z doktorem Rathbone'em albo z jego sekretarzem. Lepiej z sekretarzem.
- Wytłumaczę. Wszystko pani wytłumaczę. Jesteśmy tu wszyscy przyjaciółmi, wspólnymi przyjaciółmi, razem, na
przyszłość, czytamy piękne wychowawcze książki, recytujemy wiersze...
- Sekretarz doktora Rathbone'a - powiedziała Victoria głośno i wyraznie. - Prosił, żebym się do niego zgłosiła. Na
twarzy dziewczyny pojawił się wyraz ponurego uporu.
- Nie dzisiaj - oponowała. - Wytłumaczę...
- Dlaczego nie dzisiaj? Czy go nie ma? Nie ma doktora Rathbone'a?
- Taak, jest doktor Rathbone. Jest na górze. Ale nie przeszkadzamy mu.
Victoria poczuła, jak narasta w niej owa angielska nietolerancja, wobec cudzoziemców. Niestety, jeśli chodzi o nią,
Gałązka Oliwna nie wzbudziła przyjaznych uczuć dla innych narodów, odniosła skutek dokładnie odwrotny.
- Właśnie przyjechałam z Anglii - powiedziała Victoria głosem pani Cardew Trench - mam bardzo ważną wiadomość
dla doktora Rathbone'a i muszę mu ją przekazać osobiście. Proszę mnie zaprowadzić do niego, zaraz! Przykro mi, że
mu przeszkodzę, ale muszę się z nim zobaczyć.
- Zaraz! - powtórzyła, by zakończyć dyskusję.
Przed władczym Brytyjczykiem, który zdecydowanie zmierza do celu, niemal zawsze otwierają się wszystkie bramy.
Dziewczyna z miejsca odwróciła się i poprowadziła Victorię przez pokój, potem na schody, następnie przez korytarz
wychodzący na podwórko. W korytarzu zatrzymała się i zapukała do drzwi. Męski głos odpowiedział: Proszę".
[ Pobierz całość w formacie PDF ]