do ÂściÂągnięcia - pobieranie - ebook - pdf - download
Podstrony
- Strona Główna
- C.S. IGRZYSKA ŚMIERCI 01 IGRZYSKA ŚMIERCI
- McNish_Cliff_ _Tajemnica_zaklęcia_01_ _Tajemnica_zaklęcia
- Dragonlance Anthologies 01 The Dragons Of Krynn
- Alexa Young Frenemies 01 Frenemies (pdf)
- Brian Daley Coramonde 01 The Doomfarers of Coramonde (v4.2)
- Bain, Darrell & Berry, Jeanine Gates 01 The Sex Gates
- Gabrielle Evans [Lawful Disorder 01] Lipstick and Handguns [Siren Classic] (pdf)
- Dana Marie Bell [The Gray Court 01] Dare to Believe (pdf)
- Crymsyn Hart [Devil's Tavern 01] Invitation [Aspen] (pdf)
- Fred Saberhagen Lost Swords 06 Mindswords story
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- lo2chrzanow.htw.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wykazywał niewielkie skłonności do mówienia mi czegokolwiek ...ale się
powstrzymałam. - Nazwałaś go mężczyzną, czy rzeczywiście nim jest?
- Mężczyzną, człowiekiem? O, jak najbardziej, z pewnością. Gdy anioły spadają,
wraz ze swoją klątwą otrzymują ludzkie ciało.
- Ludzie nie są nieśmiertelni. Ludzi nie są przeklęci. Nie mogą latać i oni nie...
- zawahałem się. Jeśli to wypowiem, to stanie się zbyt rzeczywiste. - Nie piją krwi.
Krótki śmiech Sarah sprawił, że to nie było takie straszne. - Nie bądz taka
delikatna... Nazywaj ich jak chcesz.... oni są pod wieloma względami inni, o czym
już wiesz. - Podeszła do okna. - Są przeklęci i ta klątwa sięga bardzo głęboko. Jeśli to
zrozumiesz, wszystko stanie siÄ™ dla ciebie Å‚atwiejsze.
Wpatrywałam się tęsknie w babeczki z jagodami. Gdybym zjadła jedną, miałabym
problem, żeby nie pożreć trzech następnych, a to pochłonęłoby połowę mojej
dziennej dawki kalorii.
- Dlaczego nie poczęstujesz się babeczką? - Zapytała ze zadziwieniem. -
Wpatrujesz się w nie odkąd tu przyszłyśmy.
- Nie śmiem. Jedzenie jest tu cholernie smaczne. Wkrótce będę wyglądać jak
balon.
Sarah roześmiała się. - Istnieje jedna zaleta życia w tym miejscu. Nie będziesz
musiała dłużej martwić się o dietę. Kobiety tutaj nie mogą być nieśmiertelne, ale i tak
udaje się nam żyć dużo dłużej niż większości ludzi. Jest prawie niemożliwe, by coś
mogło nas zabić. Niedługo twój cholesterol, ciśnienie, poziom cukru we krwi i
wszystko inne, stanie się podręcznikowo doskonałe.
- Tyle, że ja nie jestem śmiertelna, nie żyję. Nieprawdaż?
Sarah zmarszczyła czoło. - Nie znam nikogo podobnego do ciebie.
W pewnym sensie jesteś niepowtarzalna i musimy dopiero odkryć cel twojego
istnienia. Mimo wszystko, myślę, że kiedy tu przybywamy, wszystkie doznajemy
morskiej przemiany. Te, które trafiają tu jako żony, stają się prawie niezniszczalne.
Nie wiemy, co to grypa albo przeziębienie. %7łyjemy bardzo długo... ja urodziłam się
na początku ostatniego wieku, mam niezwykle zdrowe ciało, jak na prawie
siedemdziesięciolatkę, a spodziewam się żyć jeszcze co najmniej pięćdziesiąt lat.
Podobnie jak reszta z nas. Dobrą stroną przebywania tu jest to, że możemy odrzucić
okulary, szkła kontaktowe, leki na alergię i diety.
- Jak to jest, że masz pojęcie o jednych rzeczach, a o innych nie. Wiesz co to szkła
kontaktowe, znasz produkty Bena & Jerry'ego (producenci deserów), ale nie wiesz
czym jest Google? - Zapytałem zdezorientowana.
- Opieramy się na tym, co przynoszą nam najnowsze żony. Nie przypominam
sobie, żeby Carrie wspomniała coś o Google, ale przepadała za lodami.
- Tak samo jak ja.
- No więc chyba będziesz zadowolona ze świadomości, że nie musisz się więcej
martwić o tuszę. Pozostaniesz dokładnie taka sama, jaka jesteś teraz.
- Co?! - Wykrzyknęłam wstrząśnięta. - Wciąż mam piętnaście funtów nadwagi.
Mówisz mi, że będę musiała ją znosić przez wieczność?
Sarah zaśmiała się i poklepała moją rękę. - Nie martw się ... to jest zdrowe
piętnaście funtów. I na pewno spodoba się Razielowi.
- Spojrzałam na nią. - A co to ma do rzeczy? Nawet nie został w pobliżu
wystarczająco długo, żeby powiedzieć mi dzień dobry. Ponadto, ja też nie bardzo go
lubię. Sarah lekko przechyliła głowę, lustrując mnie wzrokiem, oczami, które
dostrzegały zbyt wiele. Albo potrafiły wyczytać zbyt wiele z zupełnie niewinnej
sytuacji. - Nie powiedział dzień dobry? - Powtórzyła. - Czy on spał z tobą tej nocy?
To wydawało się ją dziwić, co nie było dla mnie szczególnie pochlebne.-
Oczywiście że nie! - Wykrzyknęłam, próbując brzmieć raczej na wstrząśniętą tym
pomysłem niż ... Boże, czułam się prawie zawiedziona. Co się ze mną dzieje?
- Ale nocował w tym apartamencie? - Zawahałam się, po czym zdecydowałam się
odpowiedzieć. Jeśli istniał tu ktoś, kto byłby skłonny mi pomóc, to tą osobą byłaby
Sarah. - Myślę, że spaliśmy w jednym łóżku. Ale mnie nie tknął. Zasnęłam tu, a
obudziłam się rano w łóżku... sama. - Zobaczyłam że otwiera usta, żeby zadać jakieś
pytanie, więc powiedziałam stanowczo - i nienaruszona. Wyglądało, jakby ktoś inny
też tam spał i logicznie będzie twierdzić, że to on, skoro to jego pokoje, jednak jeśli
to robił, trzymał się swojej strony łóżka. Nawet mnie nie ugryzł.
Sarah przez chwilę mrugała, po czym się roześmiała, jej śmiech był jasny i dziwnie
urzekający. - Allie, słoneczko. Zanim by cię ugryzł, musiałby się z tobą kochać. To
[ Pobierz całość w formacie PDF ]