do ÂściÂągnięcia - pobieranie - ebook - pdf - download
Podstrony
- Strona Główna
- Aleksandrowicz Gumowska Kuchnia i medycyna 1986r
- cantfw92
- Cook Robin Zaraza
- 0679. Hingle Metsy Dynastia z Bostonu 12 Szcz晜›liwe śźycie
- 01 Twilight
- Banks_Cliff_ _Szczury_tunelowe_02_ _BćąĂ˘Â€Âšoto_i_krew
- Anne Weale Islands of Summer [HR 948, MB 826] (pdf)
- Williams Lee Jedna na milion
- Harlan Ellison Love ain,t nothing
- Charmed 14 Hexenhochzeit Torsten Dewi & Marc Hillefeld
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- lo2chrzanow.htw.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Ale nie zna jej Armand.
- Przedstawię go.
- To niemożliwe.
Znowu usłyszeliśmy wołanie Małgorzaty. Prudencja pobiegła do swojej gotowalni i
Generated by Foxit PDF Creator © Foxit Software
http://www.foxitsoftware.com For evaluation only.
otworzyła okno. Gaston i ja poszliśmy za nią i ukryliśmy się tak, aby z zewnątrz nikt nie mógł nas
zauważyć.
- Wołam panią od dziesięciu minut - Małgorzata mówiła ze swego okna tonem prawie
rozkazującym.
- Czego pani sobie życzy?
- Chcę, aby pani przyszła do mnie natychmiast.
- Po co?
- Hrabia N. siedzi u mnie i zanudza mnie na śmierć.
- Teraz nie mogę.
- Dlaczego?
- Mam u siebie dwóch młodych ludzi.
- Niechże im pani powie że wychodzi.
- Już im to powiedziałam.
- No, to niech pani zostawi ich u siebie. Pójdą sobie, kiedy już pani nie będzie.
- I wywrócą wszystko do góry nogami!
- A czegóż ono chcą?
- Zobaczyć panią.
- Jak się nazywają?
- Jednego pani zna, to Gaston R.
- A, tak znam go. A drugi?
- Pan Armand Duval. Nie zna go pani?
- Nie. Ale niechże ich pani przyprowadzi, lepsze to niż hrabia. Prędzej, czekam na was.
Małgorzata zamknęła okno, Prudencja uczyniła to samo.
- Wiedziałem - odezwał się Gaston - że będzie uradowana naszą wizytą.
- Uradowana to przesada - odparła Prudencja kładąc szal i kapelusz. - Zaprasza was po to,
aby pozbyć się hrabiego. Starajcie się być przyjemniejsi od niego, bo o ile znam Małgorzatę,
zwymyśla mnie.
Poszliśmy za Prudencją. Drżałem na myśl, że zaraz zobaczę Małgorzatę. Zdawało mi się, że
ta wizyta odmieni moje życie. Byłem bardziej poruszony niż owego wieczora, kiedy zostałem jej
przedstawiony w loży Ope'ra-Comique.
Kiedyśmy stanęli przed drzwiami jej apartamentu, serce biło mi tak mocno, że mąciło mi
się w głowie. Doszły nas akordy fortepianu. Na dzwonek Prudencji fortepian zamilkł. Drzwi
otworzyła nam kobieta, która wyglądała raczej na damę do towarzystwa niż na pokojówkę.
Przeszliśmy do salonu, z salonu do buduaru, który wówczas wyglądał tak jak później, gdy pan go
Generated by Foxit PDF Creator © Foxit Software
http://www.foxitsoftware.com For evaluation only.
widział.
Tutaj, oparty o kominek, stał młody człowiek. Małgorzata siedząc przy fortepianie,
pozwalała biec swoim palcom biec po klawiaturze, zaczynała grać jakiś utwór, którego potem nie
kończyła.
Scena tchnęła nudą - mężczyzna był zakłopotany, gdyż uświadamiał sobie, iż jest tu
niepotrzebny, a kobieta zniecierpliwiona jego wizytą tej żałosnej postaci.
Na widok Prudencji Małgorzata wstała i rzuciwszy jej spojrzenie pełne wdzięczności,
podeszła do nas mówiąc:
- Witam panów.
Generated by Foxit PDF Creator © Foxit Software
http://www.foxitsoftware.com For evaluation only.
IX
- Dobry wieczór, drogi Gastonie - rzekła Małgorzata do mego towarzysza - cieszę się, że
pana widzę. Czemu nie zajrzał pan do mojej loży w Varie'tes?
- Obawiałem się, że popełnię nietakt.
- Znajomi - Małgorzata podkreśliła to słowo, chcąc jakby dać do zrozumienia obecnym, że
mimo serdeczności powitania Gaston jest tylko zwykłym znajomym - znajomi nigdy nie są
nietaktowni.
- Pozwoli pani, że jej przedstawię pana Armanda Duval?
- Upoważniłam już do tego Prudencję.
- Zresztą - rzekłem kłaniając się i starając się mówić jako tako wyraźnie - miałem już
zaszczyt być pani przedstawiony.
Małgorzata patrzyła na mnie z takim wyrazem, jakby usiłowała sobie przypomnieć, ale jej
się to nie udało, lub udawała, że mnie sobie nie przypomina. Podjąłem więc:
- Jestem pani wdzięczny, że nie pamięta pani tej pierwszej prezentacji: byłem wówczas
bardzo śmieszny, a ponadto musiałem wydać się pani bardzo przykry. Było to dwa lata temu w
Ope'ra-Comique, towarzyszył mi Ernest de...
- Ach, przypominam sobie! - odrzekła Małgorzata z uśmiechem. - Ale to nie pan był
śmieszny, tylko ja byłam uszczypliwa, a i dzisiaj niewiele się zmieniłam. Wybaczył mi pan,
prawda?
I podała mi rękę, którą pocałowałem.
- Niech pan sobie wyobrazi - ciągnęła dalej - że mam brzydki zwyczaj wprawiania w kłopot
ludzi, których widzę po raz pierwszy. To bardzo głupie. Mój lekarz powiada, że to dlatego,
ponieważ jestem nerwowa i wciąż cierpiąca. Trzeba wierzyć mojemu lekarzowi.
- Ależ pani bardzo dobrze wygląda.
- Och, byłam poważnie chora.
- Wiem o tym.
- Kto panu powiedział?
- Wiedzieli o tym wszyscy. Przychodziłem często dowiadywać się o pani zdrowie i byłem
rad, kiedy mi powiedziano, że pani czuje się lepiej.
- Nie otrzymałem ani razu pańskiej karty wizytowej.
- Nigdy jej nie zostawiłem.
- Więc to pan jest owym młodym człowiekiem, który przychodził co dzień dowiadywać się
o stan mojego zdrowia przez cały czas choroby, a nigdy nie chciał powiedzieć swego nazwiska?
Generated by Foxit PDF Creator © Foxit Software
http://www.foxitsoftware.com For evaluation only.
- Tak, to ja.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]