do ÂściÂągnięcia - pobieranie - ebook - pdf - download
Podstrony
- Strona Główna
- 70. Mroz Jacek Pan Samochodzik Tom 70 Rękopis z Poznania
- KrĂłlewski rĂłd 04 Ksiezniczka i magnat Oakley Natasha
- Królewski ród 05 Błękitna krew Stephens Susan
- Cykl Pan Samochodzik (24) Tajemnice warszawskich fortĂłw Tomasz Olszakowski
- 00000244 Twain KrĂłlewicz i Ĺźebrak
- Jacobs Holly KrĂłlewski sekret H
- PS63 Pan Samochodzik i Mumia Egipska Olszakowski Tomasz
- PS36 Pan Samochodzik i Zaginione Miasto Olszakowski Tomasz
- 15 Pan Samochodzik i Nieuchwytny Kolekcjoner Zbigniew …
- Rice Anne Spiaca Krolewna 1, Przebudzenie Spiacej Krolewny
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- szkolmor.opx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Szukając ciszy wszedłem do pomieszczenia z pośmiertną maską wspaniałego filozofa.
Usiadłem na jednym z wielu składanych krzesełek ustawionych w rzędy przed gablotą z
maskÄ….
- Niebo gwiazdziste nade mną, prawo moralne we mnie? Tak to brzmi? - zapytał Kluge
siadajÄ…c obok mnie.
- Coś w tym stylu - odpowiedziałem. - Jakie prawo moralne jest w panu?
- Takie samo jak i w panu, a mo\e i lepsze - Kluge uśmiechnął się.
- Dlaczego uwa\a pan, \e lepsze?
- Skończmy z mówieniem per pan , Kluge jestem - kierowca podał mi rękę.
- Paweł - cicho powiedziałem ściskając jej dłoń.
- To nie przypadek, \e rozmawiasz ze mną - odezwałem się po chwili.
- Nie jestem głupi i widzę, \e coś tu się kroi. Po tej aferze z wypadkiem na moście
przyczepiliście się do Kryska jak rzepy. Nie chodzi wam o ściganie tego bandyty -
rajdowca, tylko o coÅ› innego. Powiesz mi, co jest grane?
- Nic - wzruszyłem ramionami. - To wszystko to zbieg okoliczności.
- Nie wierzę w przypadki - mruknął Kluge. - Człowiek, który złamał prawo, jest w
czołówce rajdu - dodał wstając.
Za chwilę autobus miał zawiezć nas w pobli\e ulicy Leninowskiej i mieliśmy mieć
czas wolny. Trzeba było ustalić plan działania. Z Olbrzymem i panem Tomaszem
usiedliśmy na wolnych fotelach na samym końcu autobusu. Olbrzym wyjął ogromną
mapę Kaliningradu z zaznaczonymi fortyfikacjami i w ten sposób zasłonił nas od reszty.
- Co zrobimy, jak się rozdzielą? - zapytał Olbrzym.
- Jak w koszykówce, kryjemy ka\dy swego - zaproponowałem.
- Jak się będziemy komunikować? - dopytywał się pan Tomasz.
- Chyba nie mamy wyjścia i włączamy telefony komórkowe - stwierdziłem. -
Dzwonimy tylko w ostateczności, \eby niepotrzebnie nie nabijać rachunku. Proponuję
przełączyć dzwonek na sygnalizację wibracyjną, aby nie zwracać na siebie uwagi.
88
Widzieliście, \eby ludzie tu dzwonili z telefonów komórkowych stojąc na ulicy?
Obaj zaprzeczyli. Zajechaliśmy na główny plac miasta i wysiedliśmy.
- Macie cztery godziny wolnego - powiedział przewodnik patrząc na zegarek. - Tam są
księgarnie, tam restauracje, a tam bazar - wskazał na wschód.
Nie da się ukryć, \e wszyscy ruszyli w kierunku bazaru.
- Micek albo Messer będą próbowali nawiązać kontakt z Ormianami - orzekł Olbrzym.
- Prędzej spróbują zgubić nas na tym targowisku - stwierdził pan Tomasz.
Szliśmy przez tłum mieszkańców miasta w kierunku ogromnego bazaru długiego na
blisko kilometr i szerokiego na pięćset metrów.
- Uwa\ajcie! - powiedziałem do kolegów.
Micek zniknął ju\ za rogiem ulicy i kierował się na dworzec. Messer sięgnął po telefon
komórkowy, a Kluge znacznie zwolnił zatrzymując się przy pierwszych straganach.
- Olbrzym, pilnuj Micka - powiedziałem podą\ając za Messerem do głównego wejścia
do hali targowej.
Pan Tomasz przemykał się między ludzmi bardziej z prawej strony. Szliśmy przez
część z herbatami, słodyczami i bakaliami. Zauwa\yłem, \e większość sprzedawców
wyglądała na Ormian. Szef mrugnął do mnie porozumiewawczo, on te\ to zauwa\ył.
Messer jednak przy nikim się nie zatrzymywał, nie oglądał za siebie, pruł przez targ jak
fregata przez łagodne fale mórz południowych. Kierował się na północ. Przeszliśmy
więc wąskimi uliczkami na szerokość zaledwie jednego metra między straganami z
elektroniką, płytami i kasetami, wyrobami skórzanymi, by dotrzeć w rejon ze starociami.
A więc to on będzie szukał kontaktu z Ormianinem - pomyślałem.
Dochodziliśmy ju\ do końca targowiska. Zatrzymałem się przy jednym ze straganów i
bezwiednie wziąłem do ręki stary klucz francuski. Messer obejrzał się w moją stronę,
nasze spojrzenia spotkały się. Uśmiechnąłem się do niego jak to zwykle robią znajomi
spotykający się na ulicy. On pomachał mi ręką. Wtedy do krawę\nika podjechała
taksówka mercedes i Messer wsiadł do samochodu.
Nagle przed nami z piskiem prawie łysych opon zatrzymała się odrapana wołga, tak\e
taksówka, w kolorze kawy z mlekiem. Na tylnym siedzeniu, za kierowcą siedział Kluge.
Wskoczyłem do środka obok rajdowca nie oglądając się na szefa.
- Za tamtymi? - taksówkarz o ponurym wyrazie twarzy, z wielkimi ciemnymi worami
zmęczenia pod oczami, z klawiaturą srebrnych zębów na przedzie obejrzał się na nas.
Zdziwiony widokiem Klugego, niemo skinąłem głową. Taksówkarz ruszył ze zgrzytem
skrzyni biegów uderzając końcówką tylnego zderzaka o latarnię. Jak na komendę
obejrzeliśmy się na zniszczenia.
- Gniotsa, nie Å‚amiotsa - mruknÄ…Å‚ kierowca.
Zatrzymał samochód, myślałem, \e chce obejrzeć zniszczenia, ale chodziło o
Olbrzyma, który prawie szczupakiem wskoczył na miejsce z przodu, obok taksówkarza.
- Jak on się nazywa? - Kluge spytał Olbrzyma wychylającego się, \eby zobaczyć
identyfikator kierowcy wiszÄ…cy obok radia.
- Iwan - taksówkarz obejrzał się na nas przeje\d\ając skrzy\owanie na czerwonym
świetle.
- Skąd Messer wziął tę taksówkę? - zapytał mnie Kluge
- Po prostu podjechała i zatrzymała się przy nim - odpowiedziałem.
- A wiesz, kto jest jej kierowcą? - wtrącił się Olbrzym.
Pokręciłem przecząco głową.
89
- To był John Cassidy, widziałem wyraznie.
Cassidy jechał po Kaliningradzie z prędkością i sprawnością godną tubylca. Nasz Iwan
pędził wołgą równie sprawnie. Cassidy na placu marszałka Wasilewskiego skręcił na
północ. Nasza taksówka zrobiła zwrot na wyciągniętym hamulcu ręcznym, z piskiem
opon i przy akompaniamencie klaksonów innych kierowców.
- Dobry jest - Kluge ocenił wyczyn.
- Ciekawe, dokąd jadą? - zapytałem.
Olbrzym wyjÄ…Å‚ mapÄ™.
- Ha! Jedziemy wprost na Górę Sewierną, do fortu trzeciego imienia króla Fryderyka
III - odpowiedział dziennikarz. - Tam spotkają się z Ormianami.
- Skąd wiesz, \e akurat tam? - dziwił się Kluge zaglądając do mapy. - Po drodze
przeje\d\amy przez pół miasta.
- Fort trzeci znajduje się za północną bramą. Byliśmy tam dziś w czasie zwiedzania
Muzeum Bursztynu - wyjaśniłem. - Mo\emy dojechać do fortu trzeciego jakąś inną
drogą, dyskretnie? - zagadnąłem do taksówkarza.
- Ja swoją robotę znam - Iwan znowu pokazał w uśmiechu garnitur srebrnych zębów. -
[ Pobierz całość w formacie PDF ]