do ÂściÂągnięcia - pobieranie - ebook - pdf - download
Podstrony
- Strona Główna
- London Julia Siostry Cabot 01 Plan uwodzenia
- Carroll Jenny _Cabot Meg_ Pośredniczka 01 Kraina cienia
- Cabot Meg Rawlings 02 Portret
- 0065. James Ellen Zatoka miśÂ‚ośÂ›ci
- W krainie ortografii zeszyt 2
- Dom Nocy 3 Wybrana P. C. Cast, Kristin Cast
- Chris Manby Wojny w SPA
- Isaac Asimov's Caliban 1 Caliban
- Heban (Ryszard KapuśÂ›ciśÂ„ski)
- Metcalfe Josie Chce mieć‡ dziecko
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- yanielka.opx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
które odnalazło się dopiero po dwóch latach.
To dopiero było przerażające.
Właśnie dlatego, zamiast wraz z moimi Brzózkami udać się na śniadanie - chociaż skręcałam się z gło-
du po porannej kąpieli i wczorajszej kolacji złożonej głównie z wafelków - zakradłam się do budynku admini-
stracji w nadziei, że uda mi się znalezć wolny telefon.
Znalazłam bez trudu. Sekretarka, która chodzi z kierowcą Nascar, jeszcze nie wróciła. Wślizgnęłam się
na jej krzesło i wybrałam numer Państwowej Agencji Poszukiwania Zaginionych Dzieci.
Nie odebrała Rosemary, tylko jakaś inna kobieta.
- 1 - 800 - Jeśli - Widziałeś - Zadzwoń - powiedziała. - Z kim chce pani mówić?
Odezwałam się szeptem. Starałam się również możliwie jak najlepiej naśladować hiszpański akcent, na
wypadek, gdyby linia była na podsłuchu.
- Rosemary, por favor. Tamta pani na to:
- Słucham? Szepnęłam:
- Rosemary.
- Och - powiedziała pani. - Uhm. Chwileczkę.
Jejku! Nie mogłam czekać nawet chwileczki! W każdej sekundzie mogli mnie przyłapać. Tylko tego
było mi trzeba, żeby weszła Pamela i odkryła, że nie tylko zaniedbuję swoje obowiązki, ale jeszcze używam
własności obozu do celów prywatnych...
- Dzień dobry, tu Rosemary - odezwał się niepewnie głos w słuchawce.
- Cześć - powiedziałam, porzucając hiszpański akcent. Nie musiałam się przedstawiać. Rosemary znała
mój głos. - Taylor Monroe. Gainesville, Floryda. - Wyrzuciłam z siebie ulicę i numer domu. Bo tak to działa.
Tak pojawia się informacja. Tak jakby w moim mózgu zainstalowano wyszukiwarkę: wprowadza się imię i zdję-
cie zaginionego dziecka i otrzymuje pełny adres, często z kodem.
Naprawdę. To dziwaczne, zwłaszcza że na ogół nie znam tych miejsc nawet ze słyszenia.
- Dziękuję - powiedziała Rosemary, uważając, aby nie wymówić mojego imienia w obecności kierow-
nika, który kiedyś nasłał na mnie federalnych. - Będą tacy szczęśliwi. Nie masz pojęcia...
W tym momencie Pamela, z zatroskaną twarzą, pojawiła się na korytarzu, zmierzając prosto do recep-
cji. Szepnęłam:
- Przepraszam, Rosemary, muszę iść - i odłożyłam słuchawkę. Potem zanurkowałam pod biurko.
To niewiele pomogło. Wpadłam. Wpadłam.
- Jess? - odezwała się Pamela.
Zwinęłam się w kłębek pod biurkiem. Może jeśli się nie poruszę, myślałam, jeśli nie będę oddychać,
Pamela pomyśli, że miała zwidy i pójdzie sobie.
- Jessico - powiedziała Pamela tonem, którego raczej się nie używa, rozmawiając z wytworami wy-
obrazni. - Wyłaz. Widziałam cię.
Wygramoliłam się niechętnie spod biurka.
- Posłuchaj - powiedziałam. - Zaraz to wyjaśnię. Dzisiaj są dziewięćdziesiąte urodziny mojej babci i
gdybym nie zadzwoniła, byłaby awantura jak ho, ho!
Sądziłam, że zarobię punkt w ramach sprawności harcerskich, mówiąc ho, ho! zamiast cholera , ale
nic z tego. Po pierwsze, Pamela była coś nie w humorze, jeszcze zanim mnie zobaczyła. Teraz wyglądała jeszcze
gorzej.
- Jess - powiedziała dziwnym tonem. - Wiesz, że nie powinnaś używać własności obozu...
- .. .do prywatnych celów - dokończyłam. - Tak, wiem. Naprawdę mi przykro. Jak powiedziałam, to
była pilna sprawa.
Pamela jednak wydawała się dużo bardziej przygnębiona, niżby to wynikało z sytuacji. Czułam, że kry-
je się za tym coś jeszcze. Sądziłam najpierw, że chodzi o jakieś obozowe problemy, może z orkiestrą czy czymś
takim. No, wiecie, na przykład skończyły im się stroiki klarnetowe.
Ale oczywiście myliłam się. Okazało się, że chodzi o coś związanego ze mną.
- Jess - powiedziała Pamela. - Właśnie cię szukałam.
- Tak? - zamrugałam oczami. Jeśli Pamela mnie szukała, to mogło znaczyć tylko jedno: byłam w tara-
patach.
Jedyną rzeczą, jaka mi przyszła do głowy z moich ostatnich dokonań - poza wykonaniem prywatnego
telefonu z obozowego aparatu - były historie o duchach. Czyżby Karen Sue znowu napaplała na mnie? Jeśli tak,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]