do ÂściÂągnięcia - pobieranie - ebook - pdf - download
Podstrony
- Strona Główna
- Watson Jude Uczen Jedi 6. Niepewna Sciezka
- Anne Mccaffrey Cykl Pegaz (02) Lot Pegaza
- Liu Marjorie M. Maxime Kiss Tom 2 WośÂ‚anie z Mroku
- 0415355052.Routledge.Zygmunt.Bauman.Sep.2005
- Jennifer Minar Jaynes Never Smile at Strangers (retail) (pdf)
- Christie Agatha Pajć™czyna
- 150. London Cait Moze tak, moze nie
- E book Odplyw Netpress Digital
- Maciej Mazur Anegdoty dziennikarskie
- Beaton M.C. Hamish Macbeth 05 Hamish Macbeth i śÂ›mierć‡ bezwstydnicy
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- emily.opx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Nie jestem maszynÄ…! Jedi sÄ… czujÄ…cymi istotami!
Jesteś tego pewien? doszedł go głos zza jego pleców należący do siwego starca.
Tak!
Od zarania dziejów Jedi odcinali się od swoich emocji. Eliminowali je, więc jeśli
nie czujesz to nie oznacza, że jesteś maszyną?
Maszyny nie żyją, a Jedi tak! krzyknął.
%7łyją? zaśmiał się ślepiec wraz z starcem Jak możesz powiedzieć, że maszyny
nie żyją? Myślą, więc są czyż nie? Tak samo jest z Jedi. Różnice polega tylko na tym, że
to jest życie organiczne a tamto mechaniczne. Zależnie od nazwy i tak to jest życie, więc
twój argument jest nic nie wart.
Ja zaczął Ja żyje. Ja jestem Jedi. Ja czuję! Ja wam to udowodnię! krzyczał.
Po co chcesz nam udowodnić to co wiemy? zadał pytanie ślepiec.
Czujesz, więc nie jesteś Jedi. Jesteś kimś innym... dodał starzec.
Kim?
Odpowiedz na pytania otrzymasz jutro...
Potem odwdzięczysz się nam.
Znikli tam szybko i nagle jak się pojawili, ale wizja się nie skończyła. Jedi chciał
wejść, lecz nie mógł. Głos spytał: Ktoś ty? , ale Jedi nie mógł odpowiedzieć. Nagle
znalazł się na Coruscant, które wyglądała zle i ponuro. Zobaczył wielką armię żołnierzy
w białych strojach stojącą w równym szeregu i patrzącą na swego władcę. Wyglądał on
jak Kanclerz Palpatine, lecz coś było w nim dziwnego, obcego i zarazem tajemniczego.
Nosił stary, czarny, lekko poszarpany płaszcz z kapturem. Twarz miał całą pomarszczoną
i przesiąkniętą jakby złem.
Patrzył na swoje wojsko z nieukrywaną radością. Nagle zza jego pleców wyłoniło się
druga postać, wysoka w czarnej zbroi. Oddychała poprzez respirator. Był to oddech,
który młody jedi znał już ze swoich wizji. Niespodziewanie rozległ się okrzyk kilkuset
tysięcy żołnierzy:
Niech żyje Imperator! Niech %7łyje Imperator! . Jedi nie mógł uwierzyć w to co
słyszał.
Jaki imperator? Przecież to nie prawdopodobne zastanawiał się. Rozejrzał się
i znów sceneria się zmieniła. Dostrzegł wokół siebie martwe zwłoki wszystkich Jedi
jakich znał. Nie widział tylko Mistrza Obi Wana, Anakina Skywalkera i Mistrza Yody.
Spojrzał na swoje ręce, które były czerwone niebieskozielone od mieszaniny różnej krwi.
Krzyknął z całych dostępnych mu sił. Padł na kolana i próbował wytrzeć ręce o strój, lecz
nic to nie dało.
Różnobarwna maz zaczęła mu się rozlewać po ciele. Chwile pózniej już czuł ją na
twarzy, a towarzyszył temu obrzydliwy odór. Jedi zaczął się krztusić i kasłać.
Wielokolorowa substancja dotarła do jego dróg oddechowych i zaczął się dusić. Pojawiła
się przed nim kompletnie mu nie znana postać. Wyglądał on jak Hutt na dwóch nogach,
równie obrzydliwy i śmierdzący. Patrzył na niego pustymi białymi oczyma. Nagle
powiedział grubym basowym głosem:
Stanie się co stać musi. Nikt nie ucieknie swojemu przeznaczeniu. Narodzili się by
umrzeć po to aby Oni się narodzili. Równowaga Mocy... Niedługo ich przeznaczenie się
wypełni.
Postać znikła, ale Jedi dalej się dusił. Nagle obudził się prawie wstając i krzycząc.
Zbudziło to także Anelim leżącą nieopodal, która podbiegła do niego bardzo
zaniepokojona. Spojrzała na niego i jej niepokój wzrósł.
Co ci jest Arnit? spytała drżącym głosem.
Miałem straszliwą wizje. Dusiłem się... zaczerpnął łapczywie powietrza i spojrzał
na dziewczynÄ™.
Arnit... Twoja twarz...
Co z niÄ… Anelim?
Odpowiedzi nie otrzymał. Wstał i podszedł do pobliskiego strumyka, żeby przejrzeć
się w nim. Zobaczył swoje odbicie, lecz nie to co znał. Było zgoła odmienne,
a mianowicie jego twarz zmieniła się. Widać było, że choroba trawi go coraz szybciej
i szybciej. Jego skóra zrobiła się strasznie pomarszczona i zniszczona. Czuł się dziwnie
jak widział to odbicie.
Nagły odruch spowodował, że zwymiotował niedawno spożyty posiłek. Anelim stała
z tyłu i się przyglądała. Arnit wstał i podszedł do niej.
Nie martw się Anelim. Każdy kiedyś musi umrzeć...
Umrzeć? Co ty mówisz? spytała z łzami w oczach.
Wiesz o tym tak dobrze jak i ja, że umieram.
Ja.. Nie możesz... znajdziemy lekarstwo.
Na to nie ma lekarstwa. Zmierć nie jest końcem, ale początkiem. Nie martw się
tym.
Ale...
Tym razem Arnit zaskoczył nie tylko siebie, ale i samą Anelim. Nagle pocałował ją
uciszając jej słowa. Był to pocałunek pełen miłości, ciepła i szczerego uczucia jakim ją
darzył. Chociaż dziewczynie strasznie się podobało to co uczynił jej Jedi nie mogło wyjść
ze zdziwienia.
Trwało to nad wyraz długo, ale dla młodego Jedi ta chwila mogła by trwać wiecznie.
Miłość to bardzo ciekawe uczucie zastanawiał się. Stwierdził w tej właśnie chwili, że
ślepiec miał racje. Jedi to maszyna, odrzucająca podstawowe emocje. Jednak dlaczego?
Kto podjął takie decyzje, żeby te emocje odrzucić? Przecież nie żyjemy bez emocji... To
odróżnia nas od maszyn. To czyni nas tym kim jesteśmy. myślał. Wiedział, że
niedługo umrze, lecz teraz mógłby już umrzeć. Przecież co to za śmierć jeśli tak
naprawdę nigdy się nie żyło? myślał. Zrozumiał czym jest uczucie zwane miłością.
Ktoś mógłby powiedzieć, że jak można to poznać w tak krótkim czasie, lecz czy było to
niemożliwe? Przecież Jedi otwarty na przepływ Mocy odczytywał inne emocje i z tego
też powodu mógł lepiej poznać uczucie dotąd nie znane dla niego. Doszedł do ciekawego
wniosku, który praktycznie powinien być przykładem dla istot, które wysnuwają teorie,
że miłość nie istnieje. Jak może takie uczucie nie istnieć? Przecież od zawsze jest to
podstawa istnienia prawie każdego gatunku w galaktyce. Dla wielu był to wstęp do
prokreacji i przedłużenia gatunku co praktycznie było mylnym pojęciem. Arnit wyszedł
z wnioskiem, iż nikt tak naprawdę nie żył, jeśli nie poznał miłości. Czy te słowa nie mają
w sobie wiele prawdy? Kto poznał to wie ile radości i szczęścia dostarcza uczucie
miłości. Ten też wie, że te słowa są przesiąknięte prawdą. Miłość daje nam radość,
szczęścia i sens życiu. Ten kto ma osobę która może kochać i jest przez nią kochany jest
bogatszy niż najmożniejszy tego wszechświata. Jednak jak wszystko co ma swoje dobre
[ Pobierz całość w formacie PDF ]