do ÂściÂągnięcia - pobieranie - ebook - pdf - download
Podstrony
- Strona Główna
- Casey Watson Krzyk o ratunek
- Jedi Adam Upadek Jedi
- Dunlop_Barbara_ __Marchand_10_ _Podwojne_zycie
- Kornew PaweśÂ‚ Przygranicze 6 Czarne sny cz2
- 58. Conan i skarb Tranicosa (The Treasure of Tranicos) 1988
- Roberts Nora_Kuzyn z Bretanii
- Gordon Dickson Forever Man
- Chapel Ashley SśÂ‚odki dzikus
- august_2
- verne_indes_noires
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- lady.opx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Ukłonił się w odpowiedzi. Razem weszli do miasta.
Czekał, aż rycerz się odezwie. Dlaczego nic nie mówił?
Gdyby porozmawiali o tym, co zaszło, gdyby Oui-Gon
pozwolił mu wyjaśnić...
Jednej rzeczy był teraz pewien. Zrozumiał to w chwili,
gdy go ujrzał. Znów chciał być Jedi. Właściwie nie tylko
Jedi, a przede wszystkim Padawanem Jinna. PragnÄ…Å‚
odzyskać wszystko, co odrzucił. Pragnął powrócić do
dawnego życia.
103
Nie należał do świata Melidy/Daan. Porwała go
idea. Słuszna i dobra, to prawda. Ale w galaktyce istniały
inne słuszne sprawy i o nie także chciał walczyć. Cerasi
miała rację. Jego przeznaczeniem było inne życie niż to,
które wybrał na tej planecie.
Odnalazł swoje prawdziwe przeznaczenie. To do-
brze. Mimo wszystko jednak ogarniała go rozpacz. Wy-
starczyło spojrzeć na Qui-Gona, by wiedzieć, że rycerz
nigdy nie przyjmie go z powrotem.
104
ROZDZIAA 17
Qui-Gon spodziewał się niezręcznej sytuacji. Nie
oczekiwał natomiast bólu.
Widok młodej, pełnej nadziei twarzy Obi-Wana spo-
wodował, że znowu ogarnęła go złość. Rycerz walczył z
tym uczuciem. Wiedział, że jest zbyt surowy.
Nie był w stanie wydobyć z siebie głosu. Nie chciał,
żeby chłopiec usłyszał w nim gniew. Pierwsze słowa, jakie
wypowie, musiały zabrzmieć spokojnie.
Dlatego na powitanie tylko skinął głową. Zauważył,
że jego chłód zranił Kenobiego, który przecież tyle już
przecierpiał. Kiedy szli, irytacja zaczęła go powoli odstę-
pować, a w jej miejsce pojawiło się współczucie.
Wiadomość o Cerasi bardzo mnie zasmuciła -
odezwał się cicho. - Szczerze ci współczuję.
Dziękuję - powiedział Obi-Wan zdławionym gło-
sem.
Musimy omówić wiele spraw - ciągnął rycerz. -
Ale teraz takie rozmowy tylko by nas rozpraszały. Nasze
kłopoty nic nie znaczą w porównaniu z planetą, która
105
znajduje się na krawędzi wojny. Musimy skupić się na
problemach Melidy/Daan. Chłopiec przełknął ślinę.
- SÅ‚usznie.
- Jakie masz najnowsze wieści na temat Nielda
i Wehuttiego?
- Nield mobilizuje swoje siły. Zyskał poparcie Ma-
wata i wędrownych Młodych. Próbuje namówić średnie
pokolenie do odnowienia sojuszu. Plotka głosi, że
wkrótce rozpocznie się bitwa, w miejscu, gdzie zginęła
Cerasi. Wiem, że zwolennicy Wehuttiego też chwytają za
broń. Sam Wehutti przebywa w odosobnieniu.
Oui-Gon zamyślił się i pokiwał głową.
- Czy Wehutti kieruje poczynaniami swoich ludzi?
A może działają na własną rękę?
- Sądzę, że nawet nie utrzymuje z nimi kontaktu -
odpowiedział Obi-Wan. - Z nikim się nie spotyka.
- Spotka się z nami - oświadczył twardo rycerz.
Wehutti zamknął i zaryglował drzwi. Oui-Gon zastu-
kał głośno. Nie było odpowiedzi.
- Wiemy, że nie życzy sobie gości - stwierdził Jedi.
Wyjął miecz świetlny. - Ale my chyba nie potrzebujemy
zaproszeń.
Włączył miecz i użył go do przecięcia zamka. Pchnął
drzwi, które łatwo ustąpiły.
Korytarz był pusty, podobnie jak oba pokoje znajdu-
jące się we frontowej części domu. Ostrożnie zaczęli
wchodzić po schodach. Zaglądali do kolejnych pomiesz-
czeń, aż wreszcie znalezli gospodarza w małej sypialni.
106
Na podłodze walały się resztki jedzenia. Na oknach
wisiały grube koce odcinające dostęp światłu. Wehutti
siedział w fotelu ustawionym przed oknem, chociaż i tak
nie mógł przez nie wyjrzeć. Nie odwrócił się, gdy weszli.
Oui-Gon przeszedł przez pokój, aby znalezć się w jego
polu widzenia. UkucnÄ…Å‚.
- Musimy z tobą porozmawiać - powiedział.
Wehutti powoli obrócił się do niego.
- Panowało straszliwe zamieszanie. Oczywiście, by-
łem gotów do strzału. Ale chyba nie strzeliłem.
Rycerz rzucił Obi-Wanowi ukradkowe spojrzenie. Męż-
czyzna znów przeżywał dzień śmierci córki.
- Zjawiło się więcej Młodych, niż się spodziewaliśmy
- ciągnął Wehutti. - Nie sądziliśmy, że naprawdę trzeba
będzie użyć miotaczy. Nie przypuszczaliśmy, że będą
uzbrojeni. A ja nie przypuszczałem, że znajdzie się tam
moja córka, moja Cerasi. Wiedziałeś, że nie miała bro-
ni?
Tak - odpowiedział Oui-Gon.
- Spotkałem ją niedługo przedtem. Przyszła się ze
mną zobaczyć. O tym nie wiedziałeś.
- Nie - przyznał Jedi.
Rozmawialiśmy. Chciała mnie przekonać, żebym
zaprzestał walki z Młodymi. Kłóciliśmy się. To nie była
miła wizyta. Ale pózniej... zaproponowała, żebyśmy nie
mówili o terazniejszości, tylko o przeszłości. O jej dzie-
ciństwie. Przeżyliśmy kilka szczęśliwych lat, zanim wojna
wybuchła na nowo. Nagle przypomniałem sobie o tym
107
wszystkim. Bardzo długo w ogóle o tym nie myślałem
Po jego policzkach zaczęły płynąć łzy.
- Przypomniałem sobie jej matkę. Przypomniałem
sobie swojego syna. Cerasi była naszym najmłodszym
dzieckiem. Bała się ciemności. Zostawałem w jej poko-
ju, dopóki nie zasnęła. Siedziałem przy jej łóżku i trzy-
małem na nim rękę, żeby wiedziała, że jestem przy niej.
Gdy zasypiała, od czasu do czasu dotykała mojej dłoni.
Patrzyłem na nią - wyszeptał. - Była taka piękna.
Nagle pochylił się w fotelu, uderzając czołem w ko-
lana. Jego ciałem wstrząsnął szloch.
- Panowało straszne zamieszanie - powiedział ła-
miącym się głosem. - Na początku jej nie zauważyłem.
Patrzyłem na Nielda. W tym Gmachu pochowano moją
żonę. Leżą tam jej prochy. Nie mogłem pozwolić, żeby
to zrobili.
- W porządku, Wehutti - odezwał się Oui-Gon. -
Zrobiłeś to, co musiałeś. Podobnie jak Cerasi.
Mężczyzna podniósł głowę.
To wy tak mówicie. Wszyscy tak mówicie - powtó-
rzył głosem, w którym nie pobrzmiewały żadne emocje.
- A teraz twoi zwolennicy mobilizują się do następ-
nej wojny - powiedział Jedi. - Tylko ty możesz ich po-
wstrzymać. Zrobisz to? Przez wzgląd na córkę?
Wehutti odwrócił się do niego. Jego oczy pozbawione
były wyrazu, a twarz zdawała się wyprana z wszelkich
barw. Lśniły na niej tylko ślady łez.
- A w czym jej to pomoże? Nie obchodzą mnie woj-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]