do ÂściÂągnięcia - pobieranie - ebook - pdf - download
Podstrony
- Strona Główna
- Beaton M.C. Hamish Macbeth 02 Hamish Macbeth i śmierć łajdaka
- Montgomery Lucy Maud Pat ze srebrnego gaju 02 Pani na srebrnym gaju
- 02 Miłość ponad miłość (LOVE) Lynn Sandi
- Zelazny, Roger The Second Chronicles of Amber 02 Blood of Amber
- 2006.02 Qt ISO Maker–moja pierwsza aplikacja w Qt [Programowanie]
- Star Wars Black Fleet Crisis 02 Shield of Lies Michael P Kube McDowell
- 290. Mather Anne Tyle lat, tyle łez
- 2007 02. Randka w walentynki 1. Thompson Vicki Lewis Niebiańskie zapachy
- Sandemo Margit Saga o Królestwie Światła 02 Móri i Ludzie Lodu
- Montgomery Lucy Maud BśÂ‚ć™kitny zamek
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- lady.opx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
będziesz wiedzieć, co gdzie widziałaś i za jaką cenę. Wiem coś o tym!
Tirla uznała słuszność tej uwagi i - trzymając Saszę za rękę - z zadowoleniem wróciła
do ich pojazdu i do Centrum.
Zanim dotarli do Dorotei, przysłano ich zakupy - czekały na nich, równiutko
poukładane.
- Jak uroczo dobrane! - wykrzyknęła Dorotea na widok strojów Tirli. - Wykupiłeś cały
magazyn, Sasza?
- Daj jej jeszcze trochę czasu, a na pewno to zrobi. Cass niebacznie ją poinformowała,
że są tysiące takich miejsc, jak Grafton, więc może nam zabraknąć funduszy na płacenie
rachunków małej.
- A zatem po kolacji mogę się spodziewać rewii mody, Tirlo? - roześmiała się Dorotea.
- Rewii? Czemu? Każdego dnia, przez cały tydzień, założę coś nowego i wtedy
zobaczysz - odparła dziewczynka. - Co jest na kolację? Pysznie pachnie!
- Masz jeszcze apetyt po tym wszystkim, co zjadłaś? - zdziwił się Sasza.
- To była funda. Nie dostanę kolacji po fundzie?
- Oczywiście, że dostaniesz - uspokoiła ją Dorotea, piorunując spojrzeniem Roznina.
- Gdybyś widziała te trzy wielkie, lepkie, obrzydliwe paskudztwa, które pochłonęła
niecałe pół godziny temu... Lepiej nie dawaj jej zbyt dużo na kolację - ostrzegł Sasza.
- Umyj ręce, Tirlo, i już ci podaję kolację. Zostajesz, Sasza?
- Nie, dziękuję, ale nie - udało mu się zachować grzeczny ton głosu. - Peter miał
racjÄ™, ona jest telepatkÄ…. Ale nie wie o tym.
Dorotea: Hmmm. Widzisz, czegoś się od niej dzisiaj nauczyłeś. A czego ona się
nauczyła od ciebie?
- Jak wydawać pieniądze - odparł cierpko Sasza i wyszedł.
33
Jeśli oficjalni obserwatorzy startów nawet i zauważyli chłopca, siedzącego na uboczu
w górnym pomieszczeniu kontrolnym, to pewno uznali go za dzieciaka, któremu z racji
młodego wieku pozwolono się wszystkiemu przyglądać. Mężczyzni z całą pewnością
dostrzegli siedzącą obok malca kobietę - bardzo piękną, z niezwykłym, srebrzystym pasmem
w ciemnych włosach. Nie spuszczała chłopca z oka. Równie uważnie strzegł go wysoki,
ciemnowłosy mężczyzna w polowym mundurze z pułkownikowskim orłem. Nie zwracali na
nikogo uwagi, wiec i inni tylko przelotnie rzucali na nich okiem. To, co najważniejsze, działo
siÄ™ na zewnÄ…trz, przy wysokich, masywnych kratownicach, gdzie huraganowe wichry
szarpały płomień buchający z silników. Ostatnio wszystkie starty były niebezpieczne - pogoda
dezorganizowała cały transport powietrzny, a szczególnie grozne stały się pierwsze minuty
wznoszenia siÄ™ promu.
W ekranowanym pomieszczeniu rozległo się odliczanie - przy ośmiu obserwatorzy
starali się zająć jak najdogodniejsze miejsce przy wąskich oknach, pragnąc zobaczyć zapłon i
start. Ukradkowo krzyżowano palce na szczęście, bo to miał być trzynasty lot. Chociaż,
oczywiście, nikt nie był przesądny.
- Zapłon! - w wypowiadającym to głosie za każdym razem brzmiała nutka triumfu.
Nikt z obecnych nie słyszał, że w chwili gdy silniki promu zaczynały grzmieć pełną
mocą, rozlegał się inny dzwięk - narastający pomruk generatorów. Cichy szum, który rósł do
momentu, kiedy zaczynał się unosić prom, jeden z tych nowych, wspaniałych, klasy Rigel.
Początkowo wznoszenie się było niemal niedostrzegalne, potem zrywała się ostatnia więz ze
startowym rusztowaniem. Wszyscy wstrzymywali oddech. Lecz prom - na przekór wyjącemu
wichrowi i ulewnemu deszczowi - wzbijał się w górę sponad betonowego placu i nawet na
centymetr nie zbaczał z optymalnej trajektorii. Wznosił się coraz szybciej i nagle ptak
znikał w szaroburych, niskich, kłębiących się chmurach - jeszcze przez chwilę widać było
ogień silników.
Wszystkie oczy kierowały się natychmiast ku nowo zainstalowanym monitorom na
podczerwień, na których śledzono nie zakłócony lot promu poprzez atmosferę, bezpieczne
wychodzenie ponad turbulencje - stąd miał już blisko do Drugiej, niecierpliwie czekającej na
przewożony ładunek.
- Pilot przejął stery - powiedział Peter Reidinger, otwierając oczy.
Chłopiec spojrzał najpierw na Rhyssę, a ona skinęła głową i uśmiechnęła się doń
uspokajająco; puściła dłoń Petera. Lubił, kiedy w takich chwilach trzymała go za rękę, choć
nie czuł jej dotknięcia.
- Twoje stery, Crosbie - oznajmił kontroler i westchnął z ulgą. - Zwietny start, Peter.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]