do ÂściÂągnięcia - pobieranie - ebook - pdf - download
Podstrony
- Strona Główna
- 02 MiśÂ‚ośÂ›ć‡ ponad miśÂ‚ośÂ›ć‡ (LOVE) Lynn Sandi
- J.Lynn ZostaśÂ„ ze mnć… tom 2
- Kaballa_Denudata
- Tryzna Tomek Panna Nikt
- Czechow, Antoni Drobiazgi śźycia
- Moorcock Michael ...i ujrzeli czśÂ‚owieka
- Bevarly Elizabeth Kompromis
- I, Q Peter Dav
- Haasler Robert Zbrodnie w imieniu Chrystusa
- Fiedler Arkady Madagaskar okrutny czarodziej (m76)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- lady.opx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
plakatami jeszcze w latach szkolnych. Ponieważ stu-
diowała poza miejscem zamieszkania, nie zależało jej
na zmianie wystroju. Podczas krótkich wizyt w wakacje
brakowało czasu na remont, a po powrocie z Londynu -
ochoty.
Nagle ujrzała Caleba przez okno. Stał w ogrodzie sam,
z rękami w kieszeniach. Czarne spodnie i ciemny swe-
ter pięknie podkreślały wspaniałą sylwetkę. W tym
momencie do kuchni wróciła mama. Zaczęła wycierać
umyte naczynia, wydajÄ…c raz po raz okrzyki zachwytu
na temat Caleba. Po chwili Maggie straciła go z oczu.
Posmutniała na myśl, że wkrótce zniknie również z jej
życia. Pani Holland natychmiast dostrzegła zmianę
nastroju. Otoczyła córkę ramieniem.
S
R
- Wszystko będzie dobrze. On nam pomoże stanąć na
własnych nogach - pocieszała.
Maggie pospiesznie skinęła głową. Oparła głowę na jej
ramieniu, by ukryć łzy. Cieszyło ją, że dzięki Calebowi
matka odzyskała radość życia. Niestety ten sam czło-
wiek jej samej odebrał spokój, chyba na całe życie.
Caleb wrócił do domu. %7ładna z pań nie usłyszała kro-
ków, gdyż tłumił je dywan. Na widok matki i córki
objętych czule ramionami ogarnęło go wzruszenie. Nie
śmiał im przeszkadzać. Odczekał kilka minut w przed-
pokoju, po czym dał znak chrząknięciem, że nadchodzi.
Maggie powitała go beztroskim uśmiechem, jakby nic
szczególnego nie zaszło.
- Chyba już pora wracać - zauważyła.
Po wymianie pożegnalnych uprzejmości wyruszyli w
drogÄ™ powrotnÄ….
Czy rzeczywiście chciałeś zamieszkać w naszym do-
mu? - spytała Maggie, gdy ujechali kawałek. - Tak
twierdziłeś... podczas poprzedniej wizyty - dodała z
zażenowaniem, pochwyciwszy zdumione spojrzenie
Caleba.
Nie. Zamierzałem go sprzedać. Chciałem się ciebie
pozbyć za wszelką cenę. Cóż, wyzwoliłaś we mnie naj-
gorsze instynkty - dodał, wzruszając ramionami.
Maggie zacięła usta. Pozostawiła uwagę bez komenta-
rza. Po dość długim milczeniu głos Caleba wyrwał ją z
ponurych rozważań:
S
R
Po dzisiejszej wizycie uwierzyłem, że twoja mama nie
miała nic wspólnego z intrygami męża.
To dobrze - ucięła krótko, niepewna, do czego zmierza.
Caleb pochwycił jej niepewne spojrzenie.
Co z tobÄ…, Maggie?
Nic, jestem zmęczona. -I nieszczęśliwa - dodała jedynie
w myślach.
Szkoda, bo dostaliśmy na dziś zaproszenie na bal, ale
jeśli wolisz odpocząć...
Nie muszę. Zdrzemnę się po drodze. Chętnie z tobą
pójdę - zapewniła pospiesznie.
Rzeczywiście zaraz zasnęła. Natomiast Caleb usiłował
podsumować w myślach ostatnie spostrzeżenia. Coś mu
nie pasowało. Gdy zwiedzał dom, gospodyni nieustan-
nie opowiadała o pierwszym, zmarłym przedwcześnie
mężu, jakby to po nim wciąż nosiła żałobę. Toma Hol-
landa wspomniała tylko raz, po czym nagle pobladła i
szybko zmieniła temat. Z początku przypuszczał, że
ucieka od smutnych wspomnień, ale jak na wdowę zbyt
szybko rozbawiła ją błaha pogawędka. Mało tego.
Sprawiała wrażenie zbyt zadowolonej z życia jak na
osobę, której przeszedł koło nosa wielomilionowy spa-
dek. Czuł, że wkroczył na nieznane terytorium. Brako-
wało mu jakichś elementów tej dziwacznej układanki,
ale nie potrafił odgadnąć jakich. Ale z drugiej strony,
czy naprawdę chciał je odnalezć? Zerknął na śpiącą
Maggie, odsunÄ…Å‚ z jej twarzy niesforny loczek.
Uśmiechnęła się słodko przez sen.
S
R
Po powrocie z balu Maggie już w progu zrzuciła panto-
fle z obolałych nóg. Kompletnie wyczerpana, roztrzę-
siona, poszła do kuchni nastawić czajnik. Ca-leb przez
cały wieczór nie spuszczał z niej oka. Tutaj też nie za-
znała spokoju. Podążył w ślad za nią i nadal mierzył
wzrokiem, swobodnie oparty o futrynę. W końcu do
reszty wyprowadził ją z równowagi.
- Nie lubię, jak tak na mnie patrzysz - mruknęła.
Nie powstrzymała go jednak. Nie odwrócił wzroku.
- Owszem, lubisz i to bardzo. - Z tymi słowy ruszył w
jej kierunku.
Maggie wsparła biodra o kuchenny blat. Nagle przy-
pomniała sobie, co wyprawiała kilka dni wcześniej w
kuchni, w podobnej pozycji. Poczuła, że płoną jej po-
liczki. Caleb przystanął o pół kroku od niej. Pieszczo-
tliwie pogładził ją po buzi, zatrzymał palec na ustach.
- Co za uroczy rumieniec! Ciekawe, co ci chodzi po tej
ślicznej główce?
Miała ochotę wykrzyknąć: Nie zadawaj niemądrych
pytań, tylko całuj !". Z początku wyglądało na to, że
Caleb usłyszał nieme wezwanie. Przez chwilę toczył ze
sobą wewnętrzną walkę. Lecz zamiast ją pocałować,
zajrzał głęboko w oczy, niemalże do duszy.
Czy możesz mi wyjaśnić, co oznaczał ten cały cyrk?
Jaki znowu cyrk? - spytała z niewinną minką, choć do-
skonale wiedziała, o co chodzi.
S
R
- Przy każdej wzmiance o samochodzie dosłownie wy-
chodziłaś ze skóry, żeby nas zagadać.
Caleb wsparł ręce o blat po obu bokach Maggie. Ujrzał
strach w jej oczach. Przypominała zapędzone w pułap-
kę zwierzątko. Nie ulegało wątpliwości, że coś ukrywa.
- Po prostu było mi głupio, że tak wylewnie ci za niego
dziękuje. Nie dowierzała, że i bez twojej pomocy po-
zbyłabym się starego - wybrnęła w końcu.
Nie przekonała go, ale nie widział sposobu wydobycia
z niej prawdy. Uznał zresztą, że może lepiej jej nie
znać. Zdecydowanie wolał podziwiać urodę Maggie.
Wyglądała bardzo ponętnie w kreacji, która skromnie
przysłaniała wszelkie krągłości, zostawiając pole dla
wyobrazni. Włosy upięła w skromny węzeł na karku.
Objął ją w talii i przyciągnął ku sobie. Z przyjemnością
popatrzył na zaróżowione policzki. Powiedział sobie,
że nie warto dociekać motywów jej postępowania, sko-
ro ma to, czego pragnie: chętną, bardzo chętną, uległą
kochankę. Przyciągnął ją mocno ku sobie i całował tak
długo, aż nogi odmówiły jej posłuszeństwa. Wtedy za-
prowadził ją do sypialni. Tam rozpinał po jednym gu-
ziku sukienki, całując kolejno każdy skrawek świeżo
odsłoniętej skóry, aż uśmierzył wszelkie lęki, których
przyczyny nawet nie próbował odgadnąć. Maggie za-
pomniała o całym świecie. W ostatnim przebłysku
świadomości podziękowała mu w duchu, że przestał
zadawać niewygodne pytania. Pózniej jak zwykle za-
traciła się w rozkoszy.
S
R
Caleb obudził się wcześnie. Maggie jeszcze spała,
mocno wtulona, z ręką na jego brzuchu, nogą przerzu-
coną przez udo i głową wspartą o pierś. Jedwabiste
włosy opadły na ramię, którym ją objął. Pragnął przytu-
lić ją jeszcze mocniej. Marzył, by jeszcze w półśnie
zaczęła go gładzić, pieścić, by przekonała się namacal-
nie, jak mocno działa na jego zmysły. I żeby tak wy-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]