do ÂściÂągnięcia - pobieranie - ebook - pdf - download
Podstrony
- Strona Główna
- Star Wars Black Fleet Crisis 02 Shield of Lies Michael P Kube McDowell
- Sean Michael Love in G Minor
- Fern Michaels Lista życzeń
- Cunnigham Michae Godziny
- Godeng Gert Krew i Wino 07 Wilk z głową człowieka
- Asimov Isaac x8] Pozytronowy człowiek
- Moorcock Michael Elryk 7 Kronika czarnego miecza
- Harrison, Harry War with the Robots
- The Amityville Horror
- E book Odplyw Netpress Digital
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- yanielka.opx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
dnie coś komuś, kto go nie zna, a wtedy zaczną się prawdziwe kłopoty...
Nie...
Postać była zniekształcona. Zgarbione plecy, zez w lewym oku, pusta, głupia twarz,
krople śliny na wargach.
Jezus?
Postać zachichotała i zrobiła niezgrabnie krok do przodu.
Jezus powiedziała. Zabrzmiało to niewyraznie i szorstko. Jezus.
To wszystko, co potrafi stwierdziła kobieta. Zawsze był taki.
Kara boska powiedział Józef.
Zamknij się! wykrzywiła się do męża.
Co mu jest?
W głosie szaleńca brzmiała rozpaczliwa nuta żalu.
Zawsze był taki kobieta odwróciła się do pieca. Jeśli chcesz, to możesz go
sobie zabrać. Niech idzie z tobą. Wykoślawiony w środku i na zewnątrz. Nosiłam go, gdy
rodzice wydali mnie za to pół mężczyzny...
Ty macioro! Bezwstydna... Józef zamilkł, gdy jego żona znów się wykrzywiła,
zachęcając, by ciągnął dalej. Próbując przynajmniej uratować dumę, uśmiechnął się do niej
zjadliwie.
Aadnie to sobie wymyśliłaś. Najstarsza wymówka świata! Nawiedzona przez anioła!
To diabeł raczej nawiedził cię i posiadł!
Tak, to był diabeł warknęła. I mężczyzna...
Ręce Józefa opadły na chwilę, zaraz jednak przypomniał sobie o strachu, jaki okazał
przed nim szaleniec.
Czego chcesz od naszego syna? spytał tonem nie znoszącym sprzeciwu.
Chciałem z nim porozmawiać. Ja...
Nie mówi. I nie jest jasnowidzem. Myśleliśmy, że może chociaż to... Wciąż jeszcze
są tacy w Nazarecie, którzy przychodzą, by go leczyć albo wróżyć, ale wciąż tylko chichocze
i powtarza nieustannie swoje imiÄ™...
Jesteście pewni, że nie jest z nim związane nic... niezwykłego? Coś, czego jeszcze
nie rozpoznaliście?
Jasne! zakpiła Maria. Gdyby potrafił cokolwiek takiego, dawno już byśmy
wiedzieli. Dostatecznie brakuje nam pieniędzy...
Jezus znów zachichotał.
Jezus powiedział. Jezus. Jezus.
Pokuśtykał do drugiego pokoju.
Józef pobiegł za nim.
Tam nie wolno! Znów zmoczy podłogę!
Józef zniknął, Maria zaś raz jeszcze zmierzyła szaleńcu spojrzeniem.
Jeśli potrafisz przepowiadać przyszłość, to musisz przyjść tu kiedyś i powróżyć mi.
On wieczorem wyjeżdża do Nain...
Józef przyprowadził kalekę i posadził na stołku w kącie.
I siedz tutaj, bękarcie!
Szaleniec potrząsnął głową.
To niemożliwe...
Czy historia uległa zmianie?
Czy to było już wszystko? Z tego tylko wzięła się cala opowieść?
To niemożliwe...
Józef zdawał się zauważać błysk cierpienia, który pojawił się w oczach szaleńca.
Co jest? Co widzisz? Mówiłeś, że potrafisz przepowiadać przyszłość. No, jak będzie
się nam wiodło?
Nie teraz powiedział prorok odwracając się. Jak mógłbym? Nie teraz.
Wybiegł z mrocznego domu prosto na słońce i uciekł pachnącą dębem, cyprysem i
cedrem ulicÄ….
Niektórzy cieśle podnieśli wzrok. Złodziej? Spostrzegli, że niczego nie niósł.
Wrócił na rynek i stanął, rozglądając się nieprzytomnie.
Szaleniec, prorok, podróżnik w czasie, niedowarzony psychiatra i pacjent, poszukiwacz
sensu i znaczeń, masochista, mężczyzna ogarnięty pragnieniem śmierci i kompleksem mesja-
sza; żywy anachronizm Karl Glogauer błądził po rynku, ciężko łapiąc powietrze.
Ujrzał tego, kogo szukał. Ujrzał Jezusa, syna Marii i Józefa.
Ujrzał kogoś, kogo bez żadnych wątpliwości, zgodnie z nomenklaturą psychiatryczną
można było określić jako zupełnego imbecyla.
Mężczyzna w czerwonej mycce krążył jeszcze po placu targowym; kupował garnki na
prezent ślubny. Gdy obcy pojawił się w polu widzenia, wskazał na niego.
To ten.
SkÄ…d jest?
Nie mam pojęcia. Sądząc po akcencie, przybywa z dalszych okolic. Wygląda na to,
że jest krewnym tego ponuraka Józefa. Wiesz, tego, którego żona...
Handlujący garnkami straganiarz uśmiechnął się ze zrozumieniem. Obaj patrzyli, jak
obcy przysiada powoli w cieniu pod ścianą synagogi.
Kim jest? Fanatykiem religijnym, zelotÄ… czy jak?
Ma spojrzenie proroka. Ale na pewno nie wiem. Może po prostu znalazł się w
ciężkich tarapatach i szuka pomocy u krewnych...
U Józefa! Nie ma co! roześmiał się handlarz.
.Może został wypędzony z domu? dopytywał mężczyzna w czerwonej mycce.
Kto wie? Sądząc po tym jak szybko wrócił, to Józef mu chyba nie pomógł.
I teraz nie ma dokąd iść stwierdził stanowczo sprzedawca garnków.
Aż do zmroku przesiedział pod ścianą synagogi. Zaczął odczuwać głód i, po raz pie-
rwszy od ponad miesiąca, żądzę. Zupełnie, jakby pożądanie miało być ratunkiem wypierają-
cym z jego biednej głowy to, co widział.
Wstał powoli i krok za krokiem skierował się z powrotem w wąską uliczkę.
O tej porze była już cicha i pusta. Tylko gdzieniegdzie z domów dobiegały jakieś głosy,
czasem zaszczekał pies.
Doszedł do domu Józefa. Lawa zniknęła, drewna nie było.
Zastukał w zamkniętą furtkę.
Nic.
Zapukał raz jeszcze, głośniej, ledwo rozumiejąc, czemu stara się zachowywać dyskre-
tnie.
Furtka otwarła się. Ujrzał twarz Marii. Uśmiechnęła się do niego szeroko, porozumie-
wawczo.
Wejdz. On już dawno wyjechał do Nain.
GÅ‚odny jestem.
Dam ci jeść.
Coś poruszało się w ciemności kuchni, ale szaleniec nie zwrócił na to uwagi. Przeszedł
[ Pobierz całość w formacie PDF ]