do ÂściÂągnięcia - pobieranie - ebook - pdf - download
Podstrony
- Strona Główna
- 458. Harlequin Romance Gordon Lucy Patrzec oczyma duszy
- 0919. Gordon Lucy Bracia Rinucci 02 Bilet do Neapolu
- McAllister Anne, Gordon Lucy Nieoczekiwana zmiana miejsc
- Gordon_Lucy_Wloska_dziedziczka
- Gordon Lucy Magia miłości
- Gordon Dickson Forever Man
- 0603. Hudson Jan W poszukiwaniu utraconych chwil
- Anita Shreve Fortune's Rocks (pdf)
- Norw
- Maxwell M. ProśÂ› mnie Raz jeszcze
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- szkolmor.opx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wypadku, który zablokował ruch.
- No dalej, dokładnie wszystko przeanalizuj - zaatakowała go rozsierdzona. - Chodzi ci o to, żebym
poczuła się winna?
- Nie, ja naprawdę wiem, że to moja wina - odparł przygnębiony. - Przez ostatnie tygodnie czułem
się tak, jakbym nosił w piersi ołowiany ciężar.
- Sam do tego doprowadziłeś. Gdybym cię dziś wieczorem nie zaskoczyła, być może nigdy nie
dowiedziałabym się prawdy.
- Pędziłem tu, jak mogłem najszybciej, ponieważ zamartwiałem się o ciebie. - Wziął głęboki oddech.
- Muszę żyć ze świadomością tego, co zrobiłem, ale proszę cię o jedno: wez pod uwagę powód
mojego kłamstwa. Amelia jest bardzo
krucha psychicznie od czasu, gdy straciła swoją... Jenny. Nie chciałem narażać jej tak szybko na
kolejny wstrząs. Musisz to zrozumieć, Freyu. Zadzwonię teraz do Poppy i Milesa, żeby powiedzieć
im, co się stało. Dowiedziałem się od lekarza, że zatrzymają cię na okres świąt. Masz silnie
stłuczoną klatkę piersiową i rany szyi. Wpadnę do ciebie jutro.
- Nie ma potrzeby, żebyś się fatygował.
- Być może - odparł cierpliwie - ale ktoś musi się tobą zaopiekować.
- Jest tutaj świetny personel.
- Jeśli nie zechcesz mi wybaczyć, pogodzę się z tym -rzekł spokojnie - ale czuję się odpowiedzialny
za ciebie, ponieważ to z mojego powodu wybiegłaś zdenerwowana.
- Nikt nie jest za mnie odpowiedzialny - odparła znużonym tonem. - Zawsze tak było i niech tak
zostanie. A co z AnitÄ…?
- Nie rozumiem?
- W pierwszy dzień świąt... będzie na ciebie czekała.
- Myślę, że uda mi się to jakoś pogodzić. - Po raz pierwszy uśmiechnął się.
- Nie oczekuję od ciebie żadnych względów. Zresztą nigdy ich nie czyniłeś - stwierdziła lodowato.
Pochylił się i delikatnie dotknął jej policzka. Strząs-nęła jego dłoń. Smutny i zrezygnowany,
skierował się do wyjścia.
- Dobranoc, Freyu - powiedział, stojąc w drzwiach. -Chyba jednak spędzimy święta razem.
Nie doczekawszy się odpowiedzi, wyszedł w nocny mrok, czując, że nazajutrz zostanie przyjęty
równie serdecznie, jak wita się lodowaty wiatr zimą.
- Pójdziemy do niej z samego rana - postanowiła Poppy, kiedy wreszcie Richard zdołał ją przekonać,
że nocna wizyta w szpitalu pozbawiona jest sensu. - Wyruszymy, kiedy dziewczynki rozpakują
prezenty. Indyk przypilnuje siÄ™ sam.
- Ja też ją rano odwiedzę - odparł.
- Freya i ja przeszłyśmy razem długą drogę - ciągnęła Poppy poważnym tonem. - Los jej nie
oszczędzał. Zasługuje teraz na odrobinę szczęścia. Czy potrafisz jej to zapewnić?
- Nie sądzę - odparł szczerze. - Przyjechała do mnie i pokłóciliśmy się. Była wyprowadzona z
równowagi, nie bez powodu zresztą, i sądzę, że właśnie dlatego zdarzył się ten wypadek. Już
wcześniej byłem strzępkiem nerwów, ale teraz czuję się jeszcze gorzej. Freya z pewnością sama ci o
wszystkim wkrótce opowie, a wtedy zrozumiesz, dlaczego nigdy nie będzie ze mną szczęśliwa.
- O Boże - westchnęła Poppy. - Wiązałam z wami takie nadzieje. Freya także.
- Tak, wiem - odparł. - Nie zdawała sobie jeszcze wtedy sprawy z pewnych okoliczności.
- Jest ktoś inny w twoim życiu?
- Nie. %7ładna kobieta nie mogłaby się z nią równać.
Po wyjściu Richarda Freya siedziała, patrząc bezmyślnie przed siebie. Tak bardzo pragnęła
pocieszenia i wsparcia, które jej ofiarował, a jednak go odtrąciła. Wszystkiemu, co mówił,
przypisała znaczenie zupełnie inne od zamierzonego. Ból, który odczuwała w sercu, okazał się
bowiem znacznie silniejszy od obrażeń doznanych w wyniku zderzenia.
Jakby tego było mało, dręczył ją wstyd. Nigdy przedtem nie spowodowała wypadku, ale też nigdy
nie była zaskoczo-
na informacją o odnalezieniu długo poszukiwanego dziecka. Nic dziwnego, że nie była sobą. A
gdyby zginęła podczas tej kraksy i nigdy nie doszłoby do upragnionego spotkania z córką? Problemy
Richarda zostałyby rozwiązane. Dlaczego, na litość boską, już dawno temu nie powiedzieli dziecku,
że zostało adoptowane? Gdyby Amelia znała historię swoich narodzin, pojawienie się w jej życiu
rodzonej matki być może sprawiłoby jej radość, zamiast wywołać szok.
Teraz musi postanowić, co dalej. Richard złożył ciężar odpowiedzialności na jej barki. Jeśli sądzi, że
mogłaby uczynić cokolwiek, co wytrąciłoby Amelię z równowagi, oznacza to, że rozumiał ją jeszcze
[ Pobierz całość w formacie PDF ]