do ÂściÂągnięcia - pobieranie - ebook - pdf - download
Podstrony
- Strona Główna
- 290. Mather Anne Tyle lat, tyle łez
- Anne McCaffrey Doona 1 Descision At Doona
- Rice Anne Spiaca Krolewna 1, Przebudzenie Spiacej Krolewny
- Rice Anne Spiaca Krolewna 2. Kara Dla Spiacej Krolewny
- Anne Weale Islands of Summer [HR 948, MB 826] (pdf)
- Anne Whitfield The Gentle Winds Caress (Robin Hale Pub.)(pdf)
- Anne Mccaffrey Cykl Pegaz (02) Lot Pegaza
- Anne Emery Cecilian Vespers, a Mystery (pdf)
- Montgomery Lucy Maud Pat ze srebrnego gaju 02 Pani na srebrnym gaju
- Anne Mather The Country of the Falcon (pdf)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- lo2chrzanow.htw.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Czy miał pan dobry lot, lordzie Stanton? - spytała.
- Nie jestem lordem Stantonem - wyjaśnił Randall. - Jest
nim mój dziadek, hrabia. Jestem lord Randall, ale mo\e
mówmy sobie po imieniu.
- W takim razie bycie lordem to nic wielkiego.
- Otó\ to.
- Pewnie ju\ nie pamiętasz, jak tu jest.
- Dwanaście lat to szmat czasu, ale pamiętam piękne
krajobrazy. Oczywiście to było latem.
- Ciepło ci? Mam jeszcze jeden ko\uch z tyłu.
- Dziękuję, jestem dobrze przygotowany. W Anglii te\
jest zima.
- Ale nie taka jak tutaj.
- Gabe w ka\dym razie bardzo narzekał na zimno, gdy
wyje\d\ałem.
- A jak on siÄ™ miewa?
- Poza tym, \e pogoda mu się nie podobała, miał się
świetnie. Był przekonany, \e zrobi porządek w Devonie.
Nie odpowiedziała. Wpatrzyła się w drogę i Randall był z
tego zadowolony. Dobrze, \e autostrada świeciła pustkami, bo
Claire prowadziła tak, jakby była sama na drodze.
Znajdowali się ju\ wy\ej, na przełęczy górskiej, i
zmierzali na wschód w stronę doliny Shields. Wokół
rozpościerało się wielkie pasmo górskie. Powietrze było tak
przejrzyste, \e zdawało się, jakby szczyty znajdowały się w
zasięgu ręki, choć przecie\ były bardzo daleko.
Tak samo Anglia - była daleko, a wraz z nią wszystkie
ucią\liwe obowiązki. Randall poczuł się komfortowo, zagłębił
wygodnie w fotelu i westchnÄ…Å‚ z zadowoleniem.
Claire rzuciła mu nieprzychylne spojrzenie. Wszystko w
nim ją denerwowało, poczynając od tego, \e był bardzo
podobny do swego kuzyna. Tak samo wysoki, smukły i
długonogi, ró\nił się tylko elegancją. Miał takie same ciemne
włosy, szczupłą, przystojną twarz, boleśnie podobną do
twarzy Gabe'a.
Tylko \e to nie był Gabe. A to było najgorsze ze
wszystkiego.
To Gabe powinien dziś wrócić do domu, powitać ją
wesołym okrzykiem, śmiejąc się, zajrzeć jej w oczy i wtedy -
tak bardzo tego pragnęła - pojąć wreszcie, \e ona jest tą
dziewczyną, którą kocha.
Zamiast tego musiała zajmować się tym nadętym
angielskim arystokratą o wyniosłych manierach, gładkim
akcencie, facetem, któremu się wydawało, \e mo\e się
pakować na ranczo. I jeszcze nim kierować! Co on sobie
wyobra\a?
Wiedziała, \e nie jest tak całkiem w porządku. Powinna
zgotować mu milsze powitanie. W końcu to nie jego wina, \e
nie jest Gabe'em.
A właśnie, \e jego, do cholery!
- A więc co mój braciszek zamierza? - spytała, siląc się na
swobodny ton. - Dlaczego właściwie został w Anglii? Coś mi
tam tłumaczył przez telefon, ale nie wiedziałam, o co mu
chodzi.
Randall uśmiechnął się szeroko.
- Zało\ył sidła, a potem sam w nie wpadł.
- Co to znaczy?
- Wyświadczył mi przysługę, przekonując staruszka, \e za
cię\ko pracuję i zamiast jechać do Devonu, powinienem
odpocząć. Hrabia podpuścił go, \eby przejął moje obowiązki, i
było za pózno, by Gabe mógł się wycofać. Wiesz, jaki on jest.
Mocny w gębie. Ale go czeka niespodzianka!
Gdy zamilkł, usłyszał, o ile się nie mylił, \e Claire
zgrzytnęła zębami ze złości.
- Zwietnie - odezwała się po chwili. - Po prostu
wspaniale. Czy nikt - łącznie z Gabe'em - nie pomyślał, \e jest
potrzebny tutaj?
- Czy Gabe kiedykolwiek przestaje myśleć? - odpalił
Randall. - Pamiętam, \e jak byłem tu ostatnio, ciągle miał
jakieś pomysły, przez które wpadaliśmy w tarapaty, i nawet
parę razy szeryf odstawiał nas do domu.
- Zwietnie, zwalaj winÄ™ na niego!
- Winę? - spytał z rozbawieniem Randall. - Chcesz chyba
powiedzieć: przypisywać zasługę. Wściekłby się, gdyby nie
mógł postawić na swoim. Zabawne, \e kobiety nigdy nie są w
stanie pojąć takich oczywistości.
To było najgorsze, co mógł powiedzieć. Wspomnienia
tamtego koszmarnego lata wróciły do Claire: miała dwanaście
lat i uwa\ała Gabe'a za swego bohatera. Był jej idolem,
bo\yszczem. Przez całe dzieciństwo łaziła za nim jak cień,
latała na posyłki, była szczęśliwa, gdy odezwał się do niej, w
siódmym niebie, gdy raczył z nią spędzić chwilę. I wcią\
marzyła o tym, \e za rok będzie wystarczająco dorosła, by
zwrócił na nią uwagę.
I wtedy przyjechał z wizytą jego kuzyn z Anglii. Chłopcy
stali się nierozłączni. Mieli swoje sprawy, do których nie
dopuszczali dwunastolatki. Co gorsza, zostali braćmi krwi",
bo Randall, ignorant, jak wszyscy Anglicy, uwa\ał, \e to
indiańska tradycja. Najgorsze było, \e podsłuchała, jak Gabe
mówił: Nie mów nic tej cholernej Claire, bo da nam wykład
na temat «hollywoodzkich fantazji»".
Tej nocy nie mogła zasnąć, tylko płakała. Ta cholerna
Claire..." Ale jeszcze gorsze były słowa nie mów". Randall
stal mu siÄ™ bli\szy od niej.
A teraz zjawił się tu znowu, trzymał Gabe'a z dala od niej,
miał z nim jakieś sekrety. Wtedy był jej wrogiem i teraz te\
było tak samo.
Robiło się ciemno, zmrok okrywał szybko góry. Wkrótce
rozpostarły się przed nimi wielkie połacie pastwisk. Nie
odrywając oczu od drogi, Claire powiedziała:
- Gabe wspominał, \e przywozisz jakiś prezent dla
rancza, ale nie zdradził, co to jest.
- Zgadza siÄ™, mam to w torbie.
- Powiesz mi, co to takiego?
[ Pobierz całość w formacie PDF ]