do ÂściÂągnięcia - pobieranie - ebook - pdf - download
Podstrony
- Strona Główna
- Montgomery Lucy Maud Pat ze srebrnego gaju 02 Pani na srebrnym gaju
- A Singular Obsession 2 Calen's Captive Lucy Leroux
- Montgomery Lucy Maud Błękitny zamek
- Gordon_Abigail_W_poszukiwaniu_Amelii_M265
- Gordon Dickson Forever Man
- Sadow Siergiej Rzecz o zlakanej duszy
- 0919. Gordon Lucy Bracia Rinucci 02 Bilet do Neapolu
- McAllister Anne, Gordon Lucy Nieoczekiwana zmiana miejsc
- Gordon_Lucy_Wloska_dziedziczka
- Gordon Lucy Magia miłości
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- ptsmkr.pev.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
się, iż Craig miał nieprawdziwe informacje? Wystarczyło jednak
91
RS
spojrzenie na wyraz jego twarzy, aby przekonać się, że tak nie jest.
Zaprzeczając w tak stanowczy sposób postawionemu im oskarżeniu,
prezes Leabridge wpadł prosto w zastawioną przez Craiga pułapkę.
- Panie prezesie, wypowiedział pan bezczelne kłamstwo wobec
dwóch tysięcy osób - oznajmił ze spokojem Craig. - Za chwilę
udowodnię, że mówił pan nieprawdę.
Zaczął z pamięci wymieniać liczby, nazwiska, miejsca zebrań,
zdawało się, iż o działalności tej firmy wie wszystko. Delia starała się
uprzedzać jego myśli i otwierać pliki, zanim były mu one potrzebne,
okazało się jednak, że wszystkie te wiadomości miał w głowie i
komputer nie był mu potrzebny.
- To są poufne informacje - zaprotestował doradca prezesa. -
Dotyczą wewnętrznych spraw firmy.
- Jak pan widzi, już nie - przerwał mu Craig.
Obecni na sali akcjonariusze wybuchnęli śmiechem, wyraziwszy
w ten sposób poparcie dla jego działania.
Craig przytaczał kolejne fakty i liczby, ukazując zebranym, jak
skandaliczna i moralnie podejrzana była działalność owej firmy. Z
minuty na minutę członkowie rady nadzorczej bledli coraz bardziej,
akcjonariusze zaś wyrażali coraz większe oburzenie ich czynami oraz
aprobatę dla słów Craiga.
- Wydaje mi się, że poświęciliśmy tej tematyce wystarczająco
dużo czasu - przerwał mu prezes, który wyraznie poczuł, że grunt pali
mu się pod nogami, więc trzeba użyć jakiegokolwiek sposobu, aby się
ratować.
92
RS
- Co to, to nie! - zaprotestował Craig.
- Sprawę uważam za zamkniętą - ciągnął, nie zrażony prezes. -
Czy są jeszcze jakieś pytania? Jeśli nie, to...
- Ja mam pytanie - zawołała Delia, podrywając się na równe
nogi.
- Tak? - Prezes przyjrzał jej się podejrzliwie. - Słucham panią.
Powtórzyła słowo w słowo ostatnie pytanie Craiga, czym
wywołała aplauz większości zgromadzonych. Niestety, w tym
momencie ktoś usłużny zauważył, że nie ma ona identyfikatora.
- A więc nie jest pani akcjonariuszką? - ucieszył się prezes. - Nie
mam pojęcia, kto tu panią wpuścił. Wobec tego nie mam obowiązku
odpowiadać na pani pytanie.
Siedząca nieopodal starsza pani w różowej garsonce podniosła
siÄ™.
- Ale ja jestem akcjonariuszką i chciałabym poznać odpowiedz -
oznajmiła stanowczo.
- Ja również - zawołał ktoś z tyłu.
Co chwila rozlegały się kolejne głosy, tak że w końcu prawie
cała sala domagała się wyjaśnień w tej kwestii, tak więc, chcąc nie
chcąc, prezes musiał udzielić odpowiedzi, która postawiła go w
niekorzystnym świetle. Chcąc jeszcze uratować swój wizerunek,
zaatakował Craiga.
- Widzę, że pała pan świętym oburzeniem z powodu naszych
praktyk, ale nie brzydził się pan przyjąć dywidendy, która
przysługiwała panu jako akcjonariuszowi.
93
RS
- Kupiłem akcje waszej firmy tylko po to, by móc dostać się na
zgromadzenie akcjonariuszy - wyjaśnił z godnością Craig. - Pieniądze,
jakie otrzymałem w ramach dywidendy, leżą na oddzielnym koncie i
czekają, aż znajdę jakiś szczytny cel, na który mógłbym je przekazać.
Próbowałem je dać pewnej organizacji charytatywnej, ale gdy
powiedziałem, skąd pochodzą, odmówiono ich przyjęcia.
Rozległy się oklaski. Delia rozejrzała się dookoła i spostrzegła,
że większość tych, którzy wyrażali swe poparcie dla Craiga, to byli
drobni udziałowcy, dla których utrata dywidendy mogłaby oznaczać
uszczuplenie domowego budżetu, a jednak nie bali się stanąć w
obronie sprawiedliwości.
- Proponuję, żebyśmy poddali pod głosowanie propozycję tych
monstrualnych podwyżek dla członków rady nadzorczej - zawołał
Craig. - Proponuję również, abyśmy przeprowadzili głosowanie w
sprawie wotum nieufności dla rady oraz w sprawie opracowania
nowej strategii działalności firmy.
Prezes chciał zlekceważyć ten wniosek, ale rozległo się tyle
głosów poparcia, że w końcu musiał ulec.
- Notuj wyniki - polecił Craig Delii. - Tylko się nie pomyl,
bardzo ciÄ™ proszÄ™.
- No i co ja mam teraz zrobić? - pieklił się siedzący za nimi
przedstawiciel dużej spółki, która również była udziałowcem tej
firmy. - Mam konkretne instrukcje od szefów, żeby we wszystkim
poprzeć radę nadzorczą, ale pan przedstawił ich w tak niekorzystnym
94
RS
świetle, że jeśli będę głosował na nich, okryje to niesławą również i
firmę, dla której pracuję.
- Zdaje się, że będzie pan musiał poradzić się swego sumienia -
zasugerował Craig.
W rezultacie zarówno ich rozmówca, jak i większość
przedstawicieli dużych firm, poszło na kompromis, głosując
przeciwko wotum nieufności, zaś za odrzuceniem propozycji
podwyżek i za opracowaniem nowej strategii rozwoju firmy. Tłum
akcjonariuszy był wyraznie zadowolony z takiego obrotu sprawy, zaś
twarze na podium wyrażały niezadowolenie i niechęć.
Craig ponownie usiadł w fotelu, napawając się zwycięstwem.
Delia, chcąc wyrazić swój podziw dla niego, ścisnęła go za rękę.
- Udało ci się - szepnęła z radością.
Nie odpowiedział, tylko uścisnął delikatnie jej dłoń, po czym
szybko cofnął rękę.
Zebranie wkrótce się skończyło. Przecisnąwszy się z trudem
przez tłum akcjonariuszy, z których większość koniecznie chciała
uścisnąć dłoń Craiga i osobiście pogratulować mu sukcesu, udali się
na parking.
- Do domu? - zapytała Delia, gdy znalezli się już w
samochodzie.
- Nie, jeszcze nie - odparł Craig i podał jej adres, pod którym
mieściła się redakcja jednego z najbardziej poczytnych dzienników.
95
RS
Po drodze zadzwonił z telefonu komórkowego do jednego z
dziennikarzy, pracujących w tej gazecie, i zapowiedział, że zaraz
przyjadą, aby się z nim spotkać.
- Szkoda, że nie udało się przegłosować wotum nieufności -
zauważyła Delia, gdy skończył rozmowę.
- To było nieuniknione. Zaproponowałem głosowanie nad tym
wnioskiem tylko po to, żeby przedstawiciele dużych firm mogli
przekazać swym szefom choć jedną pozytywną wiadomość. Gdybym
im nie dał takiej możliwości, mogliby odrzucić dwa pozostałe
wnioski, a te były naprawdę ważne.
- Prawdziwy z ciebie Machiavelli - przyznała ze śmiechem.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]