do ÂściÂągnięcia - pobieranie - ebook - pdf - download
Podstrony
- Strona Główna
- 0974. Blake Ally Imperium rodzinne 04 Największe wyzwanie
- 023 Gill Griffith Judy Jak osiagnac pewnosc siebie
- 314DUO.Milburne Melanie Rodzinne diamenty
- Gill_Judy_ _Niewinne_kłamstwa
- Dunlop_Barbara_ __Marchand_10_ _Podwojne_zycie
- Kuczok Wojciech SennośÂ›ć‡
- 0709. Fielding Liz WśÂ‚aśÂ›ciwe odpowiedzi
- James Alan Gardner [League Of Peoples 04] Hunted
- Anne Weale Islands of Summer [HR 948, MB 826] (pdf)
- Superpamić™ć‡
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- moje-waterloo.xlx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Wiem, to powszechny błąd. Ja sam postępuję podobnie. Ale z drugiej
strony, nie mógłbym codziennie jeść tak jak dzisiaj. Na wszystko jest czas i
miejsce: i na kanapki, i na ostrygi.
Po kolacji usiedli naprzeciwko kominka, by wypić kawę i spróbować
ptifurek. Okazały się wyśmienite.
- Zostało jeszcze jedno ciasteczko - kusił ją.
- Nie mogę - odrzekła z westchnieniem. - Zjadłam już dwa, a przedtem...
sam wiesz.
- A jednak... To ostatnie będzie ci na pewno szczególnie smakowało.
Ton jego głosu sprawił, że spojrzała na niego, a następnie sięgnęła po
ostatnią mocno karbowaną foremkę z papieru. W środku ujrzała... złoty
pierścionek ze szmaragdem.
- Co to jest? - spytała szeptem.
- Pierścionek zaręczynowy. Chciałbym, żebyś za mnie wyszła.
Była tak zaskoczona, że powiedziała pierwszą rzecz, jaka przyszła jej do
głowy:
- Poczekaj do jutra. Jutro... poznamy wyniki.
- Nie ma mowy. Zdecydujemy dzisiaj.
- Ale dopiero jutro będzie wiadomo, czy...
- I właśnie dlatego zdecydujemy dzisiaj. Nie proszę cię o rękę dlatego, że
mi ciebie żal, tylko dlatego, że cię kocham.
Podała mu pierścionek i nadstawiła dłoń.
- 135 -
S
R
- Włóż mi go. - Bez słowa spełnił jej prośbę. - Jest piękny, i ja też cię
kocham, i oczywiście wyjdę za ciebie - powiedziała jednym tchem.
W pocałunku, którym ją obdarzył, zawarte były wszystkie jej nadzieje,
marzenia, radości... i dojmujące poczucie spełnienia! Patrząc mu w oczy,
powiedziała:
- Jesteśmy teraz parą starych narzeczonych, więc może wziąłbyś mnie do
łóżka?
Obudziła się wcześnie rano szczęśliwa i uśmiechnięta. Myliła się, sądząc,
że już przedtem zaznała z nim największej rozkoszy. Ta noc przeszła jej
najśmielsze oczekiwania.
- Chcesz kawy? - spytała.
- Chcę ciebie. Kawa może poczekać.
Gdy wreszcie wstali z łóżka, rzeczywiście zrobiła kawę.
- Muszę się nauczyć szyć, zmywać, gotować...
- Ja nauczę cię przyrządzać kanapki.
- Zwietnie. To dobry początek małżeństwa. - Zmarszczyła brwi. - Czy
mogę zadzwonić do rodziny i powiedzieć, że się zaręczyliśmy? Pewnie zechcą,
żebyśmy do nich wpadli wieczorem.
- Muszę ci się do czegoś przyznać. Tak naprawdę chcę się z tobą ożenić
dlatego, że chcę należeć do twojej rodziny. Mam już dość bycia przyjacielem.
Cmoknęła go w czubek nosa.
- Wiem, że jest w tym ziarnko prawdy, i wcale mi to nie przeszkadza. Za
to, że ty kochasz ich, ja jeszcze bardziej kocham ciebie.
- No to dzwoń.
- Tak myślałam - powiedziała Liza.
- Najwyższy czas - skomentowała Emily. Również John i Aileen byli
zachwyceni.
- Teraz lecę się przebrać - rzuciła Rosalinda, kierując się ku wyjściu. -
Spotkamy siÄ™ w laboratorium.
- 136 -
S
R
Widziała, że Mark przeżywa to jeszcze bardziej niż ona. Miał taką
ściągniętą smutkiem twarz...
- Nie przejmuj siÄ™, kochany, to prawie bez znaczenia. Mamy siebie i
choćby nie wiem co się działo, będziemy szczęśliwi.
- W laboratorium, za dwadzieścia minut - powiedział zmienionym nieco
głosem.
Stali w korytarzu, trzymając się za ręce. Rosalinda zerkała na połyskujący
na jej ręce pierścionek. Dodawało jej to otuchy.
- Doktor Harrison? - Laborant wręczył Markowi kopertę. - To dla pana.
Zamknęła oczy. Mark puścił jej rękę. Usłyszała szelest papieru.
- No i zgadnij co, moja panno... JesteÅ› zdrowa!
- 137 -
S
R
[ Pobierz całość w formacie PDF ]