do ÂściÂągnięcia - pobieranie - ebook - pdf - download
Podstrony
- Strona Główna
- Gill Sanderson Przyjaciel rodziny
- 023 Gill Griffith Judy Jak osiagnac pewnosc siebie
- 41 Pan Samochodzik i Operacja Królewiec Sebastian Miernicki
- Carole Mortimer Opć™tana
- Castle Jayne śÂ›w. Helena 02 Gardenia
- 57. Jordan Penny Ukryty skarb
- Konieczny Feliks Dzieje Rosji
- Cienie 03 Pozzessere Heather Graham Tajemnice zamku Fairhaven
- Gabrielle Evans [Lawful Disorder 01] Lipstick and Handguns [Siren Classic] (pdf)
- Dylan Morgan Principles of stage Hypnosis
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- emily.opx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
mówiło jej, że interesuje go nie tylko jej dom. - Dziś ja gotuję.
- Może się jednak rozmyślę. Mówiłeś, że nie umiesz gotować.
Roześmiał się.
- To prawda. Ale nie bój się. Kelly przygotowała mięso, przyrządziła sałatkę. Mnie pozostaje jedynie
stanąć przy rożnie, wrzucić hamburgery na ruszt i robić wrażenie na dzieciakach.
- Widocznie niewiele potrzeba, by wywrzeć na nich wrażenie - rzuciła z lekką ironią, kiedy już
pomógł jej wsiąść do samochodu, zatrzasnął drzwi i zajął miejsce za kierownicą.
- Mają po siedem lat. Uważają mnie za Boga, tylko od Niego wyższego.
Wycofał się z podjazdu.
- A jesteś? - spytała. -Jaki?
- Wyższy.
Uśmiechnął się.
- Na pewno jestem wyższy od nich, chociaż prawdopodobnie to się kiedyś zmieni. Są kubek w kubek
podobni do Franka.
- SÄ… blizniakami jednojajowymi?
- Tak. Jeśli jednak też chcesz na nich wywrzeć wrażenie, zdradzę ci pewną tajemnicę. Joe ma malutką
bliznę na brodzie. Jako dwulatek spadł z rowerka, kiedy Jimmy najechał na niego swoim
trójkołowcem. Jimmy jest odważniejszy, ale Joe jest chyba bystrzejszy. Jest spokojniejszy, więc
więcej do niego dociera. Czasem mnie zadziwia swoimi trafnymi spostrzeżeniami. Zadaje również
bezczelne pytania. Najczęściej w najbardziej nieodpowiedniej chwili. Spędzam z nimi czas albo pró-
bując odpowiedzieć na jedno z pytań Joego, albo wspinając się na drzewo lub zbiegając z góry, by
uchronić Jimmy'ego przed niebezpieczeństwem.
Marilyn się uśmiechnęła.
- Kochasz ich. Skinął głową.
- Tak. To wspaniałe dzieciaki. Kiedyś chciałbym mieć dwójkę albo trójkę takich własnych.
Przez jakiś czas jechali w milczeniu. W końcu Doug skręcił na podjazd przed dużym domem na
narożnej działce, porośniętej drzewami, i rzekł z przekonaniem:
- Frank byłby z nich bardzo dumny.
Marilyn świetnie go rozumiała. Położyła mu dłoń na ręku.
- Mają ciebie - powiedziała. - A ty masz ich. Zaciągnął ręczny hamulec, a potem ujął jej dłoń
w swoje ciepłe ręce.
- Wiem - zgodził się.
Ale Marilyn wiedziała, że to za mało.
Okrążył samochód, otworzył drzwi i pomógł jej wy-
siąść. Odgarnął jej z twarzy kosmyk włosów. Czując na policzku delikatny dotyk jego palców, aż
wewnętrznie zadrżała.
- Jesteś gotowa? - spytał. - Są nieznośni. Jimmy ubóstwia płatać psikusy.
Zza domu dobiegał pisk dzieci, bawiących się w wodzie. Zmusiła się do uśmiechu.
- Jasne. Nie boję się małych dzieci.
Czego nie można było powiedzieć o uczuciach, jakie wywoływał w niej ich stryjek. Musi się mieć na
baczności.
Chłopcy rzucili się na Douga, jakby go nie widzieli przez kilka dni. Marilyn stała z boku i przyglądała
się im. Jeśli te ociekające wodą dzieci, które Doug wyciągnął z basenu i owinął ręcznikami, były
podobne do swego ojca, to Doug i jego brat też musieli być do siebie bardzo podobni. Jimmy i Joe
mieli takie same ciemne włosy, brązowe oczy i proste brwi jak ich stryjek. Szybko ustaliła, który z
nich to Joe, kierujÄ…c siÄ™ bliznÄ… na brodzie.
Wyszła Kelly z butelką wina i czterema kieliszkami na tacy. Przyłączyła się do powitań. Marilyn z
miejsca poczuła do niej sympatię.
- A teraz - zaproponowała Kelly, kiedy wszyscy się trochę uspokoili - usiądzmy i napijmy się po
lampce wina.
Gdy Kelly napełniała kieliszki, z domu wyszedł jakiś mężczyzna, zatrzymał się i powiedział:
- Cześć, Marilyn. Pamiętasz mnie?
Zmarszczyła czoło. Siedziała w słońcu, on stał w cieniu i nie widziała jego twarzy. Podszedł bliżej,
uśmiechając się, w jego niebieskoszarych oczach błyskały wesołe ogniki. Wziął ją za ręce i pomógł jej
wstać, żeby móc się jej lepiej przyjrzeć.
Przez dłuższy czas mierzył ją wzrokiem, co było tro-
chę krępujące. Ucałował ją w obie ręce, spojrzał na pierścionek ze szmaragdem i powiedział:
- A więc ty udajesz narzeczoną Douga? Mała Marilyn Antioch! Ależ świat jest mały! Upłynęło tyle
lat, a ty prawie wcale się nie zmieniłaś.
Kelly spojrzała na Marilyn swymi turkusowymi oczami.
- Znasz mojego brata?
Marilyn próbowała zebrać myśli. Przyglądała się blondynowi, starając się przypomnieć jego twarz.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]