do ÂściÂągnięcia - pobieranie - ebook - pdf - download
Podstrony
- Strona Główna
- McMahon_Barbara_ _Georgia_słodka_Georgia
- Cartland Barbara Najpiękniejsze miłości 156 Maska miłości
- 0903. Dunlop Barbara Skandale w wyższch sferach 04 Prawdziwe szczęście
- Dunlop_Barbara_ __Marchand_10_ _Podwojne_zycie
- 1063. Hannay Barbara Taniec z drużbą
- Barbara Frale Templariusze i całun turyński
- 1036. McMahon Barbara Weekend nad oceanem
- Bardsley Michele Jezioro Miller 2 Przez ciebie Âścigana (rozdział 1)
- Regine Pernoud Ryszard Lwie Serce
- Turtledove & De Camp Down in the Bottomlands
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- lo2chrzanow.htw.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
sobie, żeby kiedykolwiek mogła czuć się szczęśliwsza. Chciała mu
powiedzieć, że go kocha, ale nie mogła powstrzymać łez.
Jeszcze nigdy tak nie płakała. I nigdy do nikogo nie czuła takiej miłości.
Poczuła, jak Jack porywa ją w ramiona, jak ją unosi, a już po chwili oboje
siedzieli na podłodze. Jack tulił ją do siebie, łagodząc spazmy jej płaczu
delikatnym kołysaniem. A potem zaczął powoli mówić.
Z głową pochyloną nad jej głową, głosem błagalnym, ale na tyle
donośnym, że docierał do niej przez szloch. - Posłuchaj, uwierz mi, nie
wpadłbym na ten pomysł, gdybym nie przyszedł tutaj i nie zobaczył tych
rysiów. Ben szalał na ich punkcie, twierdząc, że to twój najlepszy obraz, a
mnie się przypomniało, jak pracowaliśmy nad nim razem. On o tym nie
wiedział, więc nie poznałby, gdybym to powtórzył. Wierz mi, Rachel,
targały mną wątpliwości. Na pewno nie tknąłbym twoich obrazów,
gdybyś zaczęła się budzić, ale tak nie było.
Trzymał jej głowę na swojej piersi.
- Marzyłem o czymś - dodał. - Wiesz o czym?
Potrząsnęła głową pod jego ręką, przy jego piersi, zbyt świadoma
własnych marzeń i własnych przemożnych pragnień. - %7łe nadal
malujemy razem. Nie chcę sygnować tych prac swoim nazwiskiem.
Podpisuj je sama. A ja nadal będę robił projekty, tyle że skromniejsze.
Chcę projektować domy dla ludzi, którzy będą się uśmiechali i chwalili
mnie za dobrą robotę. Tak jak na początku, ale to już było tak dawno
temu, że prawie wyrzuciłem to z pamięci. A za tym, co wyrzuciło się z
pamięci, wcale się nie tęskni, dopóki coś nie obudzi tych wspomnień. I
właśnie siedzenie przy twoim łóżku, Rachel, obudziło te wspomnienia.
Przypomniały mi się różne rzeczy z mojej pracy i z naszego wspólnego
życia, które usunąłem z pamięci, bo były tak wspaniałe, a potem znikły.
Rachel wiedziała, co to znaczy.
- No więc chcę projektować domy i malować tła do twoich obrazów.
Chcę mieszkać w Big Sur i znów być twoim mężem.
Rachel przytuliła się mocniej do niego. Jej łzy zrosiły mu szyję, ale nie
odsuwała się, bo tak bardzo czekała na jego pocałunek. Wtedy Jack
zbliżył usta do jej ust, przypieczętowując pocałunkiem wszystko, co
przed chwilą powiedział. Kiedy się w końcu od niej oderwał, ujął jej
twarz w dłonie i szepnął: - Nigdy nie przestałem cię kochać. Nigdy.
- Sprawiłeś mi zawód - rzuciła oskarżycielskim tonem.
- A tyś mnie rzuciła - odparł jej atak.
- Bo mnie zraniłeś. Musiałam uciec od zródła bólu.
- Nie wiedziałem, że jesteś w ciąży, kiedy do mnie dzwoniłaś.
Powinienem był przyjechać. Strasznie mi przykro, że straciłaś dziecko.
To by było coś wspaniałego.
- Tak. - Dawno już opłakała tamto dziecko. To rzeczywiście byłoby coś
wspaniałego.
- Nie masz mi za złe, że dokończyłem twoje obrazy?
- Przeciwnie, ogromnie się cieszę. A twój związek z Jill?
- Zerwałem z nią. Wiedziałem, że ten związek nie ma przyszłości. A twój
z Benem?
- E, to nie ma znaczenia, nie ma znaczenia.
- PodobajÄ… mi siÄ™ twoi przyjaciele.
- Ty im też. A co zrobisz z domem?
- Sprzedam. Możemy kupić coś większego, ale podoba mi się twój dom.
- Naprawdę? Poważnie? To nie jest czczy komplement?
- Naprawdę. Poważnie. To nie jest czczy komplement.
- A nie przestanie ci się podobać za pięć lat? - spytała, dobrze wiedząc, że
Jack mówi poważnie. Przebijało to z jego oczu, z jego miłości.
- Już mieszkałem sam. Pięć, dziesięć, dwadzieścia lat mieszkania z tobą
pod jednym dachem znaczy o wiele więcej niż to, co miałem w
perspektywie tam... - głos mu się załamał. Oczy zaszły mgłą.
Rachel dotknęła jego ust. - Kocham cię - szepnęła i przypieczętowała to
wyznanie pocałunkiem. Wtedy on odetchnął z ulgą, którą i ona odczuła, a
następnie utulił ją w drżących ramionach.
Jak spod ziemi wyrósł obok nich stróż.
- Pan Wolf na pewno nie będzie z tego zadowolony. Rachel przyznała mu
w duchu rację. Ale uznała, że Ben od
dawna podejrzewał, iż czegoś brakuje w jej życiu. A znając jego dobre
serce, pomyślała, że powinna ucieszyć go wiadomość, iż znów to coś
znalazła.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]