do ÂściÂągnięcia - pobieranie - ebook - pdf - download
Podstrony
- Strona Główna
- Goldberg Lee Detektyw Monk jedzie na Hawaje
- Christie Agatha Detektywi w sluzbie milosci
- M147. Anderson Caroline Bliski
- May Karol W lochach Babilonu
- Christie Agatha Pani McGinty nie śźyje
- Schoolland Ken Przygody Jonatana Poczciwego
- GRAMATICA_JAPONESA.PDF
- 04 Laws, Trivia and Calendars A Reformed Dru
- Jakub Sprenger, Henryk Instytor Mlot na czarownice
- 02 Laurell Hamilton UśÂ›miechnić™ty nieboszczyk
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- moje-waterloo.xlx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Do pakunków, które dzwigał Pascal, Liza dorzuciła jeszcze
pudełko z kupionymi przed chwilą butami. Zwykle musiał zmuszać ją
do zakupów, dzisiaj role się odmieniły. On miał już serdecznie dosyć
chodzenia po sklepach i przebierania w fatałaszkach, Liza zaś robiła
wszystko, żeby tylko nie mieć czasu na myślenie.
Na szczęście zbliżała się szósta, dzień dobiegał końca.
Najwyższy czas wracać do domu, przygotować się do wernisażu, a
potem liczyć minuty do północy.
- Byłeś kochany - powiedziała, kiedy zbliżali się do LaTique.
- Wez teraz gorącą kąpiel i postaraj się wieczorem oszołomić
wszystkich swoim wyglądem. Na otwarciu mają być fotoreporterzy,
może pojawi się też ktoś z telewizji.
99
RS
- Czy już ci dziękowałam? - Była mu wdzięczna za
dotrzymywanie towarzystwa przez cały dzień, a jeszcze bardziej za to,
że naprawdę dbał o jej karierę. Pascal nie należał do łatwych ludzi.
Lubił rządzić i rozkazywać, ale w potrzebie okazywał się lojalnym
przyjacielem. W życiu Lizy odgrywał coraz większą rolę. Przejął
wszystkie sprawy związane ze sprzedażą obrazów, dbał o finanse.
- Lizo, nie chciałbym naciskać, ale prawie wszystkie twoje prace
już sprzedano. Potrzebujemy nowych. Malujesz coś, masz jakieś
projekty?
Pascal nigdy nie odznaczał się szczególnym wyczuciem sytuacji,
o zrozumieniu dla innych nie wspominajÄ…c, teraz jednak ze
wszystkich sił usiłował być subtelny. Liza rzeczywiście od kilku
tygodni nie pracowała. Od chwili kiedy zaczęła widywać chodzącego
za nią krok w krok Duke'a. Sparaliżowana myślą, że zaczyna
wariować, zarzuciła malowanie. Tymczasem okazało się, że
rzeczywiście go widziała i że nie był wytworem jej imaginacji. Skoro
zaś tak, to mogła znowu wrócić do pracy.
- Jutro zacznę nowy obraz - rzuciła lekkim tonem. - Mam już
pomysł. To będzie coś zupełnie innego niż dotychczas.
- Pamiętaj, że wyrobiłaś sobie nazwisko dzięki akwarelom.
Skwitowała obawy Pascala uśmiechem.
- Wiem. Codziennie kładziesz mi do głowy, jakie to ważne,
żebym nie zmieniała stylu, dopóki nie zyskam wiernych odbiorców.
Możesz być spokojny, wzięłam sobie twoje rady do serca.
100
RS
- Dzięki Bogu, bo potrafisz być uparta i okropnie niezależna.
Nigdy jeszcze nie miałem do czynienia z tak trudną osobą.
- To jedna z moich najwspanialszych cech - przekomarzała się
Liza.
- Opowiesz coś o swoim nowym pomyśle?
- Pamiętasz, opowiadałam ci, jak któregoś dnia siedziałam w
kawiarni na Jackson Square. Zobaczyłam wtedy faceta, który
wychodził z jakiegoś mieszkania z obrazem pod pachą. Potem w
wiadomościach telewizyjnych usłyszałam o kradzieży?
- Tak, pamiętam. - W glosie Pascala zabrzmiał ton niechęci. -
Zainspirowało cię to do namalowania obrazu. Zmiana poetyki, akryle
zamiast akwareli. Fantazja, tak, zdaje się, chciałaś go zatytułować.
Może powinnaś zacząć pracować dla policji i sporządzać szkice z
miejsca przestępstwa? - sarknął. - Nie podoba mi się to, w oczach
klientów też nie znajdzie uznania.
- Włamywacz zniszczył ten obraz - przypomniała mu Liza. - Ale
temat nadal mnie intryguje. Zawsze powtarzałeś, że powinnam
malować to, co do mnie przemawia. Jeśli mi się nie uda, spróbuję
namalować coś innego.
- Artysta powinien eksperymentować, inaczej przestaje się
rozwijać - oznajmił Pascal autorytatywnym tonem. - Nawet jeśli nic ci
nie wyjdzie za pierwszym podejściem, nie rezygnuj. Ale nie
zapominaj też o akwarelach
- Ani myślę. - Rzuciła mu przeciągłe spojrzenie. -Widzę, że mój
pomysł nie wprawia cię w euforię. Boisz się ryzyka?
101
RS
- Porozmawiamy, kiedy będziesz miała gotowy obraz.
Zanieśmy wreszcie te pakunki do ciebie. Musimy się
przygotować do wieczornego spotkania.
- Tak, do wieczornego spotkania - powtórzyła Liza.
Mike wszedł do mrocznego baru. Przez chwilę rozglądał się,
stropiony. Nie bywał w takich miejscach, ale kto wie, jakimi drogami
chadzał Duke Massone. Powoli zaczął przyzwyczajać się do myśli, że
kiedyś był zupełnie innym człowiekiem, i teraz szukał osób, miejsc,
które mogłyby okazać się znajome. Z drugiej strony, jeśli znał bar
Gniazdo Węża, to może i lepiej, że stracił pamięć.
Obskurne wnętrze świeciło pustkami. Tylko przy stoliku w rogu
siedziała jakaś para, tak pochłonięta sobą, że obydwoje nie zwracali
uwagi na to, co dzieje się wokół. Przy barze stał mężczyzna,
obserwujÄ…cy Mike'a w lustrze. Jego mina, trochÄ™ zdziwiona, trochÄ™
zalękniona, wskazywała, że to Kyle LaRue, człowiek, który znał
Duke'a i który dotąd trwał w przekonaniu, że niegdysiejszy przyjaciel
od dawna nie żyje.
Na widok Mike'a zsunął się ze stołka. Ubrany w drogi garnitur,
wyglądał na intruza w mrocznej spelunce.
- Chryste, to naprawdę ty - wykrztusił na powitanie. - Myślałem,
że staremu Abrahamowi coś się poprzestawiało w głowie. Już
zamierzałem odpuścić sobie to spotkanie.
- Wiem, jak się nazywasz. Abraham twierdzi, że kiedyś byliśmy
przyjaciółmi. - Mike pokręcił głową. - Niestety, nie pamiętam cię.
Kyle potaknÄ…Å‚ ze zrozumieniem.
102
RS
- Słyszałem, amnezja. - Chwilę przyglądał się Mike'owi z
wyrazem niezdecydowania na twarzy, wreszcie wskazał najbliższy
stolik we wnęce. - Usiądzmy, będziemy mogli spokojnie pogadać.
- Bardzo się zmieniłem? - zagadnął Mike, kiedy usiedli. Bawiło
go, że dawny znajomy wpatruje się w niego z takim napięciem, jakby
zobaczył ducha.
- Fizycznie nie. Tylko Duke Massone nosił się elegancko, nawet
sztywno, ty ubierasz siÄ™ swobodniej.
- Pracowałem na ranczo, przy bydle. Tam raczej trudno o
elegancjÄ™.
Kyle wybuchnął głośnym śmiechem, trochę się odprężył.
- Podoba mi się twój nowy styl, chociaż pod tą flanelową
koszulÄ… ciÄ…gle czujÄ™ starego Duke'a.
- To interesujÄ…ce przypuszczenie.
- Abraham powiedział, że chcesz zadać mi kilka pytań. Kyle
najwyrazniej oczekiwał, że to Mike nada kierunek rozmowie, sam nie
chciał nic narzucać. Kiedyś rzeczywiście mogli być dobrymi
przyjaciółmi.
- Powiedz, co łączyło mnie z Marcelle Ricco. - Choć z dużymi
oporami, Mike postanowił od razu przejść do tego, co najbardziej go
nurtowało.
- To właśnie zawsze w tobie lubiłem, Duke. Nie zwykłeś owijać
w bawełnę. Nic nie pamiętasz?
- Absolutnie nic. Nie wiem nawet, jak wyglądała.
- Szkoda. Była piękną kobietą. I myślę, że bardzo cię lubiła.
103
RS
A więc jednak ją znał. Nadzieja prysła.
- Mów dalej - poprosił.
- Przeprowadzałeś dla niej rozmaite transakcje. Miała kosztowne
gusta, importowałeś antyki na jej zamówienie, potrafiłeś znalezć
[ Pobierz całość w formacie PDF ]