do ÂściÂągnięcia - pobieranie - ebook - pdf - download
Podstrony
- Strona Główna
- Beaton M.C. Hamish Macbeth 02 Hamish Macbeth i śmierć łajdaka
- Montgomery Lucy Maud Pat ze srebrnego gaju 02 Pani na srebrnym gaju
- 02 Miłość ponad miłość (LOVE) Lynn Sandi
- Zelazny, Roger The Second Chronicles of Amber 02 Blood of Amber
- 2006.02 Qt ISO Maker–moja pierwsza aplikacja w Qt [Programowanie]
- Star Wars Black Fleet Crisis 02 Shield of Lies Michael P Kube McDowell
- 2007 02. Randka w walentynki 1. Thompson Vicki Lewis Niebiańskie zapachy
- Sandemo Margit Saga o Królestwie Światła 02 Móri i Ludzie Lodu
- Bots, Dennis Hotel 13 02 Das Raetsel der Zeitmaschine
- Holly Lisle Vengeance Of Dragons
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- szkolmor.opx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
169
Dodał coś jeszcze, tak cicho, że tego nie usłyszałam. Dostrzegłam, tylko ruch jego warg.
Wanda go usłyszała. Jej oczy rozszerzyły się, zaczęła dygotać. Całe ciało przeszyły
gwałtowne dreszcze. W oczach zalśniły łzy i po chwili spłynęły po jej policzkach
błyszczącymi strużkami. O Jezu.
- Proszę, nie. Proszę, nie pozwól mu - wykrztusiła zduszonym ze strachu głosem.
W tej chwili nienawidziłam Jean-Claude a. I samej siebie też. Miałam stać po stronie prawa.
To jedno z moich ostatnich złudzeń. Ostatnia iluzja. Nie chciałam jej utracić. Wanda zacznie
mówić albo nie. Bez tortur.
- Zostaw ją, Jean-Claude - powiedziałam. Jego oczy wydawały się być blizniaczymi,
bezdennymi granatowymi otchłaniami.
- Smak jej strachu jest niczym mocne wino - rzekł, spoglądając na mnie. Z takimi oczami
wyglądał jak ślepiec. Jego twarz wciąż miała w sobie mnóstwo uroku, nawet gdy otworzył
szeroko usta, obnażając wilgotne kły.
Wanda wciąż płakała i patrzyła na mnie. Gdyby ujrzała teraz wyraz twarzy Jean-Claude a,
zaczęłaby krzyczeć.
- Sądziłam, że lepiej umiesz nad sobą zapanować, Jean-Claude.
- Panuję nad sobą bez zarzutu, ale nie bez końca. - Odstąpił od niej i zaczął spacerować w
drugim końcu pokoju. Wyglądał jak lampart w klatce. Skondensowana brutalność i przemoc,
czekająca tylko na uwolnienie. Nie mogłam zobaczyć jego twarzy. Czy odegrał tę komedię
tylko po to, by przestraszyć Wandę? A może wcale nie grał?
Pokręciłam głową. Nie mogłam spytać go o to przy Wandzie. Może pózniej. Może. Uklękłam
przed nią. Zciskała puszkę w dłoni tak mocno, że aż wgniotła blachę. Nie dotknęłam jej, ale
uklękłam bardzo blisko.
- Nie pozwolę mu ciebie skrzywdzić. Naprawdę. Harold Gaynor mi groził. Dlatego chcę
dowiedzieć się o nim możliwie jak najwięcej.
Wanda patrzyła na mnie, ale skupiała uwagę na wampirze za moimi plecami. Była spięta.
Nie rozluzni się, dopóki Jean-Claude pozostawał w tym pokoju. Ta kobieta miała gust.
- Jean-Claude, Jean-Claude. - Gdy odwrócił się do mnie, wyglądał całkiem normalnie. Jego
pełne wargi wykrzywiły się w uśmiechu. To była jednak gra. Udawał. Niech go szlag. Czy
stając się wampirem, równocześnie nabierasz sadystycznych skłonności? - Wejdz na chwilę
do sypialni. Wanda i ja chcemy porozmawiać na osobności.
- Do twojej sypialni. - Uśmiechnął się szerzej. - Z przyjemnością, ma petite.
Aypnęłam na niego spode łba. Był niepoprawny. Jak zawsze. Ale zrobił, o co go prosiłam.
Ramiona Wandy rozluzniły się. Wzięła drżący, niepewny oddech.
- Naprawdę nie pozwolisz, aby mnie skrzywdził?
- NaprawdÄ™.
Rozpłakała się na dobre. Nie wiedziałam, co mam zrobić. Nigdy nie wiem, jak mam się
zachować w takiej sytuacji. Objąć ją? Poklepać na pocieszenie? Co?
Wreszcie przykucnęłam przed nią na podłodze i nie zrobiłam nic. Zupełnie. Trochę to trwało,
ale wreszcie się uspokoiła. Przestała płakać. Zamrugała i spojrzała na mnie. Makijaż wokół
170
jej oczu rozpłynął się zupełnie. Wyglądała tak delikatnie. Tak krucho. I moim zdaniem przez
to jeszcze bardziej atrakcyjnie. Miałam ochotę wziąć ją w ramiona i utulić jak dziecko. A
potem szeptać jej do ucha kłamstwa, że już wszystko będzie w porządku.
Gdy się rozstaniemy, jeszcze tej nocy, ona nadal będzie dziwką. Kaleką dziwką. Jak coś
takiego mogło być w porządku? Pokręciłam głową, bardziej do siebie niż do niej.
- Chcesz chusteczkę higieniczną? - Skinęła głową. Wyjęłam pudełko z szafki w kuchni.
Wytarła chustką twarz, po czym delikatnie, jak prawdziwa dama, wydmuchała nos. - Czy
teraz możemy porozmawiać? - Zamrugała powiekami i pokiwała głową. Upiła łyk coli. -
Znasz Harolda Gaynora, prawda?
Spojrzała na mnie tępym wzrokiem. Czyżbyśmy ją złamali?
- Jeśli się o tym dowie, zabije mnie. Może nie mam ochoty zostać trumiennym wabikiem, ale
niespieszne mi też umierać.
- Nikt tego nie pragnie. Mów do mnie, Wando, proszę.
- W porządku, znam Harolda. - Westchnęła przeciągle i drżąco.
Harolda?
- Opowiedz mi o nim.
Wanda spojrzała na mnie. Przymrużyła lekko powieki. Miała wyrazne zmarszczki wokół
oczu. Bardzo ją to postarzało. Wyglądała poważniej, niż sądziłam.
- Czy wysłał już do ciebie Brunona albo Tommy ego? - spytała.
- Tommy złożył mi krótką wizytę.
- I co było dalej?
- Wymierzyłam do niego z pistoletu.
- Z tego? - zapytała półgłosem.
- Tak.
- Co zrobiłaś, że Harold tak się na ciebie wkurzył?
Powiedzieć prawdę czy skłamać? Ani jedno, ani drugie.
- Chciał, żebym coś dla niego zrobiła, ale odmówiłam.
- Co?
- Nieważne. - Pokręciłam głową.
- Na pewno nie chodziło o seks. Nie jesteś kaleką. - Ostatnie słowo wymówiła ze
szczególnym naciskiem. - On interesuje się tylko niepełnosprawnymi. - W jej głosie czuć
było gorycz.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]