do ÂściÂągnięcia - pobieranie - ebook - pdf - download
Podstrony
- Strona Główna
- 4_Dmowski Roman Myśli nowoczesnego Polaka
- Bratny Roman Rok w trumnie
- 087. Metcalfe Josie To co najwaśźniejsze
- Gary Schmitt Of Men and Materiel, The Crisis in Defense Spending (2007)
- D L Pawlowski Vendetta
- Arthur Conan Doyle Przygody Sherlocka Holmesa
- Beaton M.C. Hamish Macbeth 05 Hamish Macbeth i śÂ›mierć‡ bezwstydnicy
- Christie Agatha Detektywi w sluzbie milosci
- 4.50 z Paddington AGATHA CHRISTIE
- M318. (Duo) Metcalfe Josie Ogród motyli
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- ptsmkr.pev.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
przystanęła, wspierając się o jego ramię szeptała mu wprost do ucha muskając gorącym odde-
chem.
...wszędzie to samo, wszędzie wszechwładny Aaszcz, zobacz, towarzysz Szczuka
zadecydował, aby przed 1-majową defiladą uporządkować powierzchnię placu... I co? I nic.
Widzisz co za wyboje. Ten asfalt poszedł na drogę do rezydencji tego gbura... a lud potykał
się, padał krocząc ofiarnie w defiladzie... Wszystko połowiczne i nie dokończone... Spójrz: ta
trybuna. Widzisz, miała być obniżona o czterdzieści pięć centymetrów w ramach obowiązują-
cej w czasach odnowy więzi z masami. Szczuka rzucił hasło bliżej mas i zaraz potem roz-
porządzenie o obniżeniu trybuny. Elementy sekciarskie zarzucały mu, że zrywa z lenino-
wskimi normami, chce je obniżyć o pół metra tak szeptano... On się bronił, że o czter-
dzieści pięć centymetrów i że to normy stalinowskie... Ale w końcu okazało się, że zabrakło
mocy przerobowych i zostało jak było... Z tej trybuny Szczuka grzechotał całą godzinę... Tak
żyjemy... To już tutaj powiedziała głośno.
Byli na wprost pokaznego dwupiętrowego gmachu. Na tle niskiej zabudowy miasteczka
sprawiał wrażenie wieżowca. Urząd Miasta i Gminy Ostrów Morski... Kosmonautka znająca
urzędowe kąty ruszyła na schody. Bardzo zaplute, zasypane petami...
Wozna w tym tygodniu pracuje w sądzie... Ale ona i tak tylko szydełkuje wytłu-
maczyła panujący tu nieporządek.
Naczelnika nie było. Zastępca na wieść o przybyciu Rewizora gdzieś się ukrył.
Nic nie załatwimy. Horodniczy ma całą władzę, ale nie ma czasu na jej sprawowa-
nie. Podobno dziś Aaszcz zarejestrował nowe przedsiębiorstwo. Jako filię Baltony...
Baltona. A cóż on tam będzie sprzedawał?
Suchy chleb. Stary suchy chleb sprzedaje oszukanym rozbitkom za centy zarobione
na jego plantacji truskawek. W ten sposób będą pracować za darmo. Horodniczy ma w tym
swój udział. Na pewno w tej sprawie rozjeżdża po całym terenie. Nic dzisiaj nie załatwimy.
Nie martw się. Zmuszę do pracy tych urzędasów...
I zaczęła się Golgota. Wędrówka od biurka do biurka. Na każdym pety w niemytych
szklankach albo maczana herbata... Nauczyli się po tej herbacie nieomylnie poznawać urzę-
dniczą hierarchię. Kierownikom wydziałów przysługiwało pierwsze maczanie. Zastępcy ma-
czali powtórnie, dla szarej braci urzędniczej pozostawało trzecie maczanie i roztwór żółciutki
i blady jak pierwsze siuśki niemowlaka. Ale wszyscy jednakowo rozkładali ramiona. Najdro-
bniejszą nawet rzecz załatwić mógł tylko sam Horodniczy. On nie maczał. Jemu parzono.
I znów znalezli się na ulicy.
Poczekajmy gdzieś w pobliżu, musi się przecież pojawić w pracy poprosił
Rewizor. Chciał, musiał być Zwiętym Jerzym. Smok rejestrował nową firmę, ale włócznia
sprawiedliwego urzędnika wymierzy mu karę...
Może zwiedzimy Muzeum zaproponowała Kosmonautka. Patrzyła z tkliwością na
swego rycerza i obrońcę. Na pewno nikogo tam nie będzie...
Zabrzmiało to jak dwuznaczna obietnica. Rewizor odczuł uderzenie serca i doznał sło-
dkiego niepokoju. A ona już go wiodła w stronę parterowego pawilonu z ogromnym napisem
Byliśmy, jesteśmy, będziemy...
To jest nasza galeria sztuki nowoczesnej. Oczywiście, fundowana przez Aaszcza.
Zobaczysz. Ilekroć coś strasznego zmaluje, natychmiast pojawia się jakiś wynajęty przez
niego sławny portrecista i... zaraz zobaczysz...
Weszli do środka. Pusta, długa sala sprawiała upiorne wrażenie. Wzdłuż ściany wyglą-
dały z trumiennych ram ludzkie portrety...
Ta część nazywa się sarmacki portret trumienny... To wszystko są kolejni Horodni-
czowie od czasu odzyskania niepodległości: malowani z fotografii. Każdy w krawacie. Jakby
go ucharakteryzował do trumny specjalista z firmy pogrzebowej...
Rewizor kroczył wzdłuż tych obrazów, jakby przyjmował defiladę upiornej kompanii
honorowej.
Kosmonautka przyspieszyła kroku.
A tu już są żywi. Poprzednicy naszego Horodniczego. Ten wyleciał za łapówy. Ten
założył fikcyjną spółdzielnię mieszkaniową, ten mianował nieżyjącego szwagra swoim za-
stępcą i przez rok brał za niego pobory... A tu już nasz Horodniczy...
Z portretowych ram wyzierała ku nim ascetyczna twarz pełna bolesnego napięcia...
A to kto? Rewizor zatrzymał się przed ostatnim obrazem, na którym królowała
nalana twarz człowieka sukcesu, emanująca królewskim majestatem i pewnością siebie...
To też nasz Horodniczy. Tyle że już z czasów drugiego etapu reformy... Byliśmy,
jesteśmy, będziemy to tytuł całej ekspozycji.
Rewizora przejął dreszcz. Ujął Kosmonautkę za rękę i skierował się do wyjścia. Myśl o
jakiejkolwiek intymnej próbie zbliżenia na oczach tych truposzów lub, co gorsza, pod przeni-
kliwym spojrzeniem aktualnego naczelnika była nie do przyjęcia.
Znów znalezli się na zalanej słońcem ulicy.
Przed czwartą go nie zastaniemy westchnęła Kosmonautka przechodząc przed
siedzibą urzędu.
A po czwartej?
Na ogół wpada na trochę, żeby bez świadków załatwić jakieś wymagające dyskrecji
sprawy.
Do czwartej tyle czasu...
Może pojedzmy do mnie? powiedziała jakoś tak powoli, rozwlekle, leniwie i
wstydliwie, jakby mówiła o intymnej części garderoby. Rewizor uczuł bolesny ucisk w pod-
brzuszu.
Poszukamy taksówki zaproponował.
8. Porwanie Sputnika
Jechali przytuleni na tylnym siedzeniu.
Ten Pochroń powiedział Rewizor czując, że całkiem wyschło mu w gardle.
Co Pochroń, kochanie? załaskotała oddechem jego ucho.
On tak na ciebie patrzy...
Wszyscy tak na mnie patrzą... %7łebyś wiedział, co było w powietrzu...
W powietrzu?
W kosmosie. A tam w stanie nieważkości nic nie można... Ale tu na ziemi.
On tak patrzy. ..
Jak?
Jakby cię wzrokiem rozbierał. Jakby chciał... zaciął się na dobre.
Kochanie. Jego się nie obawiaj, to nędzny macho czasów ludowej Polski. On
wierzy tylko w siłę administracji, terror przepisu, pręży te swoje paragrafy zamiast muskułów.
To impotent.
Ale robi wrażenie, że ciebie... chce obsesyjnie wrócił do swej zazdrosnej myśli.
Wszyscy chcą. Nawet ten pułkownik co to go wciąż fotografowali, że niby on latał w
kosmosie, żeby ukryć, że pierwszą na świecie kosmonautką była Polka, nawet on mi propono-
wał... Ale Pochroń nie dostanie mnie nigdy powiedziała składając jak do przysięgi dwa
palce na spodniach Rewizora, w miejscu, gdzie prężył się i panoszył wielki kandydat.
Jeszcze słychać było warkot silnika oddalającej się taksówki, gdy już się zwarli w
miłosnym uścisku.
Po trzykroć kruszył kopie zwycięzca łapczywego smoka, nim zmorzył go sen. Wypity
w przerwie miłosnych zapasów alkohol, błogie wyczerpanie, wszystko to sprawiło, że zasnął
głęboko. Głęboko, lecz niespokojnie... Zniły mu się tajemnicze ogromne wieże startowe
Bajkonuru, które oglądał był niejednokrotnie w telewizji, co gorsza ubrana w kosmiczny
[ Pobierz całość w formacie PDF ]