do ÂściÂągnięcia - pobieranie - ebook - pdf - download
Podstrony
- Strona Główna
- Hitchcock_Alfred_ _PTD_14_ _Tajemnica_šmiertelnej_Pułapki
- Sandemo_Margit_34_W_Śnieżnej_pułapce
- 314DUO.Milburne Melanie Rodzinne diamenty
- 458. Harlequin Romance Gordon Lucy Patrzec oczyma duszy
- 300. Campbell Bethany Marzenie kaĹźdej kobiety
- Bobby Hutchinson Gdziekolwiek bć™dziesz
- KukliśÂ„ski Piotr Saga Dworek Pod Malwami 06 Zabawa i Zdrada
- The Art of Public Speaking Dale Carnagey
- 01 Zapisane w gwiazdach Garlock Dorothy
- Anatomia_PC_Wydanie_VIII_anatp8
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- lady.opx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Poprzedniemu właścicielowi nie starczyło pieniędzy. Mam nadzieję, że zdążę ją wykończyć,
zanim wygaśnie umowa wynajmu na tamto szkaradzieństwo... Chciałabyś obejrzeć dom?
Bardzo odpowiedziała szczerze, zachwycona architektoniczną lekkością willi, która
zdawała się żeglować przez noc jak jakiś napowietrzny cud.
Wiesz, jak mówiono na taki dom? Weszli na szerokie schody werandy. Nie
domyślisz się. Biały słoń . Zmieszna nazwa, co, ale jakoś przekornie pasuje. Oryginalna
willa w tym stylu, która stała w Missisipi, nie została dokończona z powodu wojny
secesyjnej. Musiałem zajrzeć do planów, żeby się zorientować, jak taki słoń miał
ostatecznie wyglądać...
Będzie wspaniały przerwała z entuzjazmem. W życiu nie widziałam czegoś tak
fantastycznego!
Mitch otworzył kluczem wielkie frontowe drzwi. Namacał ręką kontakt w holu i znalezli
się nagle w powodzi światła. Posadzka ułożona była z przydymionego, jasnego marmuru. Z
prawej strony na piętro prowadziły rzezbione w orzechu schody.
Raczy pani wstąpić na moje salony? zapytał z przekorą, dotykając lekko jej ramienia.
Na górze, niestety, nie ma światła, muszą nam wystarczyć gwiazdy, no i może wezmiemy
jeszcze to.
Sięgnął po mosiężny lichtarz i ogniem z zapalniczki zapalił trzy wysokie świece. Otoczył
ich krąg ciepłego, złotego światła, w którym przeszli przez nie wykończony salon i znalezli
się w pokoju z wysokimi, łukowymi oknami. Zwiatło świec odbiło się w kryształowym
kandelabrze, zapalając w nim delikatne, kolorowe błyski.
Kandelabr jest podłączony. Chcesz, żebym włączył światło?
Nie, tak jest dobrze.
Skinął głową i przygarniając ją do siebie, podprowadził do rzędu okien w północnej
części pokoju.
Wychodzą na jezioro, ale lepszy widok jest z werandy. Pójdziemy popatrzeć?
Postawił świecznik na podłodze i otworzył drzwi.
W ciemnej toni jeziora odbijały się gwiazdy. Bzyczały roje owadów. Przez moment stali
nieruchomo.
O czym myślisz? zapytał, opasując ją ramionami i opierając brodę na jej włosach.
Tak mi dobrze szepnęła upojona nocą i jego bliskością, od której jej krew burzyła się.
Zapragnęła nagle chłonąć całą sobą słodycz tej chwili. Zamknęła oczy i oparła głowę na piersi
Mitcha.
No i jak spytał tonem, w którym odezwała się znajoma, nie znosząca sprzeciwu nuta.
Będziemy tutaj szczęśliwi czy nie będziemy? Jak pani myśli, panno uparta? Ty i ja i, ma się
rozumieć, tamten dzieciak. Będziemy go traktować jak syna, aż dorośnie na tyle, żeby, dzięki
Bogu, mógł się wynieść.
O czym on myślał? O jakim wspólnym życiu? Dinah wymknęła się z rozkosznego objęcia
i odwróciła do Mitcha rozpaloną twarz.
Co ty sobie roisz?
Za dwa miesiące wprowadzam się tutaj powiedział bez emocji. Jeśli Roscoe
zostanie w Naslwille na dłużej, a po dzisiejszych przesłuchaniach wiem już, że tak będzie, to
zostaniesz i ty. Jesteś mu potrzebna. Jeżeli zabraknie kogoś, kto potrafi go chronić, a zarazem
narzucić mu pewne rygory, może się załamać. Musisz zostać...
Spróbował pieszczotliwie pogładzić ją po włosach, ale uchyliła głowę. Prowadził jakąś
grę, której nie rozumiała, lecz doprawdy trzeba było nie mieć rozumu, żeby dać się w nią aż
tak mocno wciągnąć.
Za dwa miesiące będziemy już wiedzieli wszystko. Niezależnie od tego, czy podpiszesz
kontrakt z Roscoe, czy też nie, ja mam swoje życie.
Nikt nie zadba o niego lepiej niż ty. Widziałem twoje starcie z Buckym. Zaatakowałaś
go i pokonałaś wyłącznie siłą charakteru. Nigdy nikogo nie słuchał, ale z tobą musi się liczyć.
Zrobiłaś na nim wrażenie.
Na tobie też, kiedy pózniej prawie zemdlałam? zapytała z goryczą i wstydem.
Zrobiłam z siebie przedstawienie...
Daj spokój burknął i odwrócił wzrok. Niezle się wystraszyłem.
Wątpię. Zaśmiała się nieprzyjemnie. Raczej setnie się ubawiłeś, prawda?
Patrzyła na iskrzące się w świetle gwiazd jezioro.
Wiem, że jest ci ciężko... że... Urwał, jakby nie od razu potrafił znalezć odpowiednie
słowa. Jesteś taka drobna. .. Tyle w tobie siły charakteru, a boisz się głupiej myszy. Co za
paradoks! Składasz się z samych sprzeczności: z odwagi i lęków, z uległości i buntu. Ale
wobec pewnych spraw jesteÅ› bezbronna, nie radzisz sobie z nimi. Mam racjÄ™?
Nie. To sÄ… sprawy chwilowe. Jestem zdumiewajÄ…co odporna i silna. NaprawdÄ™.
A ten twój narzeczony... Czy on w ogóle wie, jak ci trudno i ciężko? Czy o ciebie dba?
Oczywiście, że dba. Wie, że w dzieciństwie byłam chorowita. Zresztą, czym się tu
przejmować?
Mitch skrzywił się ironicznie.
Tak, tak, rzeczywiście. Wszystko gra, póki się nie przemęczysz. Jak na przykład dzisiaj.
Zwiatło księżyca i jego bliskość wprawiały ją w stan niemal euforycznego napięcia.
Zgadza się przyznała. A pan, panie Carey, jest dosyć męczący...
Pani, panno MacNeil, również. Myślę jednak, że udręczam panią nie tylko ja i nie tylko
Roscoe. Chłopak ma absolutną rację. To ten pierścionek wysysa z ciebie wszystkie siły. Jest
za ciasny. Jesteś silna, niech będzie, ale nie na tyle, żeby rozwiązać swój podstawowy
problem. I właśnie to cię wykańcza.
Wyczuła, że ponownie staje tuż za jej plecami. Wiedziała, że gdyby się do niego
odwróciła, natychmiast znalazłaby się w jego ramionach, a wtedy...
Tak się składa, że naprawdę kocham mojego narzeczonego oznajmiła zimno.
Dlaczego zatem jesteÅ› tutaj ze mnÄ…? I dlaczego, skoro i on tak bardzo ciÄ™ rzekomo
kocha, pozwolił ci wyjechać?
Bo... Podeszła do balustrady i zacisnęła na niej ręce. Bo taki był mój obowiązek. To
ja tak postanowiłam. Dennis i ja jesteśmy dojrzałymi ludzmi. Wiemy, że czasami
odpowiedzialność jest ważniejsza od przyjemności. Miłość to nie to samo co romans. Zawsze
tak uważaliśmy. Więz między nami przetrwa każdą rozłąkę...
Przerwał jej ironicznym śmiechem.
Jesteś przerażającą hipokrytką, Dinah. A ten twój Dennis potwornym głupcem. Ja,
gdybym cię kochał, nie pozwoliłbym ci nigdy wyjechać na długo. Strzegłbym cię jak skarbu.
W takim razie przygarbiła się i jeszcze mocniej przytrzymała balustrady dobrze, że
mnie nie kochasz. Nie jestem lalką, którą można mieć na własność. I nigdy nie będę.
Oj, Dinah, Dinah powiedział łagodnie. O czym ty mówisz? Przecież ty, dziewczyno,
nie należysz nawet do samej siebie. Nie wiesz jeszcze, kim jesteś, ani czego chcesz.
Przyjechałaś do Nashville właśnie po to, żeby to zrozumieć, i przestraszyłaś się. Boisz się
tego, co w sobie odkrywasz.
Zmieńmy temat, dobrze? Mocno przygryzła wargę. Nie jestem znowu aż tak
interesująca, żeby ciągle o mnie mówić.
W porządku. Pomówmy zatem o mnie. Czego się dzisiaj dowiedziałaś na mój temat?
Odkryłaś jakiś szwindel, jakąś brudną tajemnicę?
Wiem już, że grasz z Roscoe czysto. A o tobie samym nikt nie potrafił mi wiele
powiedzieć... ani dobrego, ani złego. Zrozumiałam, że twoja propozycja jest jedyną, na jaką
może liczyć Roscoe, a ponieważ jesteś jego jedyną szansą, nie pozostaje mi nic innego, jak z
tobą współpracować, zachowując ostrożność.
Ostrożność, czujność, dystans. W głosie Mitcha zabrzmiała nuta sarkazmu. Jesteś
[ Pobierz całość w formacie PDF ]