do ÂściÂągnięcia - pobieranie - ebook - pdf - download
Podstrony
- Strona Główna
- Colfer Eoin Artemis Fowl 02 Arktyczna przygoda
- Fern Michaels Lista życzeń
- Avril Nicole Jeanne(1)
- Edmund Niziurski Awantury Kosmiczne
- Asimov Isaac x8] Pozytronowy czśÂ‚owiek
- 0777. Wilde Lori Szcz晜›liwy przypadek
- 124. Webber Meredith Cud wigilijnej nocy
- Dragonlance Anthologies 01 The Dragons Of Krynn
- Connie Brockway Sezon na panny mlode
- Willa Roberts Nora
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- moje-waterloo.xlx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
poszukiwaniu swych korzeni, Holendrów wybierających się
na górskie wędrówki i wyznawców New Age, którzy
przybywają tu w poszukiwaniu elfów. W tym towarzystwie
człowiek mówiący do siebie wydaje się uosobieniem
normalności.
- Trzeba było zacząć tutaj - marudziła Meg. - Przecież to
tylko rzut beretem od twojego domu.
- Wiem - odparł Lowrie. - Ale lista jest ułożona według
ważności, na wypadek gdybym...
- GdybyÅ› co?
- Rozumiesz chyba... gdybym nie zdążył.
- Aha.
Przez chwilę szli w milczeniu. Potem Meg przyszło coś
do głowy.
- Skąd wiesz, gdzie on mieszka? Zledziłeś go czy co?
191
Lowrie pokręcił głową.
- Nie. Kilka lat temu zobaczyłem jego zdjęcie w
miejscowej gazecie. Po zakończeniu spektakularnej kariery
osiedlił się w tej okolicy. Kupił słynny dom, który należał
kiedyÅ› do babki Jamesa Joyce'a .
- Co to znaczy spektakularny...
- Nieważne. I tak wiesz wszystko, co powinnaś
wiedzieć.
Meg cmoknęła z niezadowoleniem.
- Nie wytrzymałeś długo w nowym wcieleniu.
Gdzie te wszystkie adieu i szanowne panie ?
- Przepraszam - mruknął Lowrie. - Na samą myśl o Piłce
cały się gotuję.
- Znam to uczucie - powiedziała Meg, a przed oczami
stanęła jej twarz Franka. Tak, to była głowa, która aż się
prosiła o cios pięścią.
Skierowali się ku przedmieściom, mijając po drodze
niekończące się szeregi małych pensjonacików.
Popołudniowe słońce bez przekonania próbowało się przebić
przez szarą warstwę chmur. Dom należący do Balla, niczym
motel Psycho, stał na szczycie górującego nad okolicą
wzniesienia.
- Zupełnie jak w horrorze - zauważyła Meg, otrząsając
siÄ™.
- W horrorze? - zaśmiał się Lowrie. - Kto to mówi?
Duch?
- Duch, który nie lubi się mścić na starych dziadkach. -
Meg postanowiła przycisnąć Lowriego. - Wystarczy, że mu
złamię nos? Czy jak upadnie, przyłożyć mu jeszcze w nerki?
192
- Wszystko mi jedno.
- Ewentualnie mogę mu jeszcze założyć nelsona, aż
zacznie błagać o litość.
Na policzkach Lowriego pojawiły się dwie czerwone
plamy.
- Zrobisz, jak zechcesz. W końcu przestępstwa to twoja
specjalność.
Meg zrobiła wysiłek, żeby się nie uśmiechnąć. Wszystko
szło według planu.
Zcieżka prowadząca do domu Balla wyłożona była
nieregularnymi kamiennymi płytami. Lowrie wolno piął się
pod górę. Jego łysina, przykryta rzadkimi włosami, była
mokra od potu.
- Nie zmieniłeś decyzji? - spytała Meg niewinnie.
Lowrie otarł krople, które zebrały mu się w kącikach
oczu.
- Nie.
- JesteÅ› pewien?
- Jestem pewien.
Z trudem łapał powietrze. Wreszcie się zatrzymał, by
nieco odpocząć. To byłoby straszne - dostać ataku serca na
progu domu Piłki.
- Posłuchaj, Meg - powiedział. - Mam pomysł. Wejdę do
środka, przedstawię się, przypomnę mu ten dzień w Westgate
i każę, żeby zwracał się do mnie jaśnie panie . Kiedy
odmówi, a jestem pewien, że tak będzie, przejmiesz nade
mną kontrolę i przyładujesz mu w tę jego arystokratyczną
szczękę.
193
- Rozkaz, kapitanie. Mam nadzieję, że go nie zabiję.
Lowrie wzdrygnÄ…Å‚ siÄ™.
- A dlaczego miałabyś go zabić?
- Nic nigdy nie wiadomo. Ostatnio nie mam wyczucia
własnej siły.
- Nie chcę nikogo zabijać.
- No wiesz! Po tym wszystkim, co ci zrobił? Biorę to na
siebie.
Lowrie przystanÄ…Å‚.
- Tylko nie przesadzaj. Niezbyt mocny cios w szczękę.
Tylko tyle. %7Å‚adnego zabijania, kaleczenia czy bicia.
- Postaram się, chociaż niczego nie obiecuję.
Lowrie kontynuował wspinaczkę, jednak jakby z coraz
mniejszym przekonaniem. Burza sprzecznych uczuć zmąciła
jego poświatę. Strach i wątpliwości ścierały się z nienawiścią
i żalem. Mocny koktajl.
Drzwi były aluminiowe. Dziwnie nie pasowały do starych
cegieł.
- Cały Piłka - mruknął Lowrie. - Stare drzwi mu nie
odpowiadały. Pewnie nie były dość dobre.
- Podziwiamy architekturÄ™ czy bierzemy siÄ™ do roboty?
Lowrie rozprostował palce. Najwyrazniej nie kwapił się
nacisnąć dzwonek.
- Więc jak?
- Dobrze, już dobrze. Nie myśl, że to dla mnie łatwe.
Meg wiedziała, co Lowrie ma na myśli. Zmierzenie się ze
194
swoimi obsesjami to nie bułka z masłem. Szczególnie jeśli te
obsesje są na wpół ludzkie, a na wpół z piekła rodem.
Lowrie podniósł drżący palec.
- No dobrze, stary ośle - zbeształ samego siebie. -
Przecież to tylko człowiek. Inny człowiek.
I wtedy drzwi nagle otworzyły się same. Lowrie z miną
winowajcy zatoczył się do tyłu i omal nie spadł ze stromych
schodków.
- Niezwykle elegancko - wymamrotała Meg.
W drzwiach, ukryty nieco w cieniu, stał Brendan Ball.
- O co chodzi? - spytał niepewnie. - Z kim mam
przyjemność?
Lowrie zmobilizował całą swoją odwagę, zalała go
wzbierająca od pół wieku fala żółci. Teraz mu powie! Powie
mu, co o nim myśli!
Nie zdołał jednak wprowadzić swego zamiaru w czyn.
Jego dawny przeciwnik włożył na nos okulary w stalowej
oprawie.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]