do ÂściÂągnięcia - pobieranie - ebook - pdf - download
Podstrony
- Strona Główna
- Forester Cecil Scott PowieĹci Hornblowerowskie 06 (cykl) SzczÄĹliwy PowrĂłt
- 0903. Dunlop Barbara Skandale w wyĹźszch sferach 04 Prawdziwe szczÄĹcie
- 0679. Hingle Metsy Dynastia z Bostonu 12 SzczÄĹliwe Ĺźycie
- Chatfield Susan Wyspy SzczÄĹcia 09 Narzeczona Lwa
- Denison Janelle Podróş do szczÄĹcia
- GR465. Knoll Patricia Ĺut szczÄĹcia
- Aldous Huxley Point Counter Point
- Heinlein Robert A Miedzy planetam
- 335. Harlequin Romance Campbell Bethany Diamentowa puśÂapka
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- yanielka.opx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
kobieta.
75
RS
Opadła mu szczęka.
Ich spojrzenia się spotkały.
- Co się stało? - spytała.
- Lulu ma cieczkę, a tak się składa, że BonBon pani Snidely jest
cennym reproduktorem.
- O Boże.
- Aapcie ich, wy imbecyle! - krzyczała pani Snidely. - Zanim stanie
się coś strasznego. Jeśli ich nie zatrzymacie, będziecie mi winni trzy
tysiące dolarów za pokrycie suki.
Jake spojrzał na Lulu czmychającą przez hol z Bon-Bonem w
zębach.
Jake dostał ataku śmiechu. Wiedział, że powinien pognać za nimi i
zapobiec nieszczęściu, które zrujnuje jego interes. Próbował się ruszyć.
Naprawdę próbował. Próbował zmusić nogi do biegu, ale ta scena była tak
cholernie zabawna, że nie mógł przestać się śmiać.
Ktoś przemknął koło niego w czymś różowym. Ktoś w klapkach na
wysokich obcasach i seksownym kombinezonie do spania.
Sadie. W obłędnej pogoni za zakochaną Lulu, która właśnie uciekła
ze swoim superrasowym chłopakiem.
- Zróbcie coś! - wykrzyknęła pani Snidely. - Zróbcie coś
natychmiast, uratujcie mojego BonBon przed tą wstrętną bestią albo z
waszej restauracji zostanie tylko parking samochodowy.
Natychmiast przeszedł mu atak śmiechu. Pognał za Sadie.
Sadie dopadła Lulu w jej budzie na tylnym dziedzińcu pensjonatu.
Kierowała nią jedna myśl. Ocalić skórę Jake'owi.
76
RS
Opadła na klęczki i wsadziła głowę do budy. Lulu obejmowała
łapami BonBona, a mały BonBon w niepohamowanym miłosnym zapale
lizał jej mordę.
- Chodz tu, BonBon - powiedziała piskliwym głosem i potarła
kciukiem o dwa pierwsze palce w geście znaczącym do mnie".
BonBon pokazał zęby i warknął głosem nieproporcjonalnie mocnym
do swojej nikłej postury. Zupełnie jakby usłyszała męski głos
wydobywający się z ust małej dziewczynki. Ten niepokojący dzwięk
spłoszył Sadie tak bardzo, że podskoczyła i uderzyła głową o strop budy.
- Au. - Potarła bolące miejsce.
- BonBon, gdzie jest mój BonBon? - Pani Snidely zawodziła za jej
plecami.
Sadie złapała BonBona za kark. Mały terier wbił ostre kły w jej
ciało, ale nie puściła go. Może był jakiś sposób, żeby ocaleć z tej
katastrofy. Walka z psem pani Snidely wydawało się niską ceną za
uratowanie reputacji Jake'a.
Wyjęła głowę z budy, tryumfalnie trzymając BonBona. Pani Snidely
wyrwała jej yorka i zaczęła gruchać do niego jak do niemowlęcia. Nawet
nie powiedziała dziękuję.
Nieokrzesana czarownica.
Sadie wstała, otrzepała kolana i podniosła głowę.
I dopiero wtedy zobaczyła Jake'a. Uśmiechnął się.
- Uratowałaś sytuację.
- Nic wielkiego. - Wzruszyła nonszalancko ramionami, ale jego
uśmiech wdzięczności był balsamem dla jej duszy.
77
RS
Dzień zaczaj się zle i po równi pochyłej zmierzał ku katastrofie.
Dużo czasu zabrało uspokojenie pozbawionej humoru pani Snidely. Na
wszelki wypadek Jake obiecał, że do końca jej wizyty husky będzie na
łańcuchu, a potem hojnie jej zrekompensował przykry poranny incydent.
Talony do supermarketu Long Bear's. Gratisowa wycieczka z
przewodnikiem do lasu deszczowego w Tongass. Butelka jego najlepszego
wina. Kiedy obiecał, że sfinansuje przebukowanie jej biletu powrotnego
z klasy turystycznej na pierwszą, kobieta zdawała się na tyle udobruchana,
żeby oddać sprawiedliwość umiejętnościom Henriego.
Ale nieszczęsny epizod z BonBonem był tylko początkiem kłopotów
Jake'a.
Nie doczekali się dostawy polędwicy na wołowinę a la Wellington i
Henri, zmuszony w ostatniej chwili zmienić menu, był bliski szału. Linc
na prawie godzinę zatrzasnął się w komorze chłodniczej. Był na granicy
hipotermii, kiedy go znalezli, więc Jake musiał dać mu wolne na resztę
dnia, zostając w ten sposób bez barmana. Zepsuła się zmywarka, nie
działało urządzenie do rozliczania kart kredytowych, a jego najlepsza
sezonowa kelnerka wybrała akurat ten moment, żeby powiedzieć, że
wyjeżdża z miasta dwa tygodnie wcześniej, niż zapowiadała, bo musi
pomóc siostrze, która urodziła dziecko.
I do tego wszystkiego jeszcze Sadie. Po prostu nie mógł przestać o
niej myśleć - choć bardzo się starał i choć wiedział, jak wiele zależy od
tego, czy skoncentruje się na pilnowaniu interesu.
Nie mógł przestać na nią patrzyć. I marzyć, żeby jej dotknąć.
78
RS
Patrzył na nią zza baru, kiedy przyjmowała zamówienie od grupy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]