do ÂściÂągnięcia - pobieranie - ebook - pdf - download
Podstrony
- Strona Główna
- Webber Meredith Kardiochirurg z Mediolanu
- Edward Balcerzan Kregi wtajemniczenia
- Article Addiction
- Caine Rachel Wampiry z Morganville 08 PocaśÂ‚unek śÂ›mierci
- Janet Morris Crusaders In Hell
- Steele Kate To The Highest B
- Deeper Ronica Black
- Dino Compagni Cronica delle cose occorrenti ne’ tempi suoi
- The Best of L. Sprague de Camp L. Sprague de Camp
- Frederic Pohl & C. M. Kornbluth Critical Mass
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- szkolmor.opx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
dominował nad całą doliną. Ledwo odkryli około pięćdziesięciu
samochodów parkujących na tyłach budynku, kiedy Mathieu ogarnęło
przemożne pragnienie ucieczki. Mało brakowało, by chwycił Jeanne za
mankiet, ale była głodna i Mathieu zrozumiał, że nie jest w jego mocy
pohamowanie apetytu tej kobiety.
W gospodzie ludzie potrącali się przy dzwiękach katarynki i od czasu
do czasu wszyscy podskakiwali do taktu. Jeanne poprosiła o stolik.
Odpowiedziano jej, że wszystkie są zajęte. W gospodzie odbywało się
wesele i przez cały dzień wszyscy tańczyli do utraty tchu. Już mieli
wracać i Mathieu nie ukrywał ulgi, kiedy za nimi odezwał się miły głos:
zapraszam państwa, bądzcie moimi gośćmi.
Był to mężczyzna około trzydziestki w dobrze skrojonym smokingu,
jedwabnej koszuli i w muszce z takiego samego materiału. Z elegancją
jego manier i powierzchowności kontrastował ciemny żar spojrzenia i
nieoczekiwany błysk kolczyka w lewym uchu. Mathieu pomyślał od razu
o młodym włóczędze, który sterroryzował wszystkich gości w restauracji
Nadege, i to wspomnienie zwiększyło jeszcze jego obawy. Dlaczego
nakładały się na siebie wyobrażenia tych dwóch mężczyzn? Subtelność
jednego nie miała nic wspólnego z łachmanami drugiego. Kloszard miał
wygoloną czaszkę, a ten bujną grzywę.. Być może to ten złoty krążek w
lewym uchu tworzył między nimi więz pokrewieństwa.
RS
42
Nie przejmując się zastrzeżeniami Mathieu, Jeanne natychmiast
przyjęła zaproszenie. To moje wesele, powiedział mężczyzna, i
chciałbym, żebyście się do nas przyłączyli. Zmiał się i pod wpływem
tego śmiechu zamykały mu się oczy, jakby blask spojrzenia nie chciał
konkurować z bielą zębów. Miał na imię Raphael, lecz Mathieu nie
dosłyszał jego nazwiska, tak głośna bowiem była muzyka. Idąc za
gospodarzem, torowali sobie przejście wśród gości.
Sala gospody przypominała włoski teatr z antresolami i balkonem.
Scenę zajmowały mechanizmy i arlekiny ogromnej katarynki, podczas
gdy mnóstwo mniejszych katarynek umieszczono na parterze.
Okolicznych łąk i lasów można się było tylko domyślać, a zamiast
przepaści otwierających się pod tarasem zawrót głowy wywoływały
pomieszane dzwięki muzyki Verdiego i Lehara, Viens Poupoule" i
walców Johanna Straussa. Kiedy oszołomieni tancerze wychodzili na
taras zaczerpnąć powietrza zwieszali się oparci wpół na barierce, która
chroniła ich przed upadkiem w pustkę.
Był to kolorowy rozochocony tłum, którego pochodzenia społecznego
i geograficznego nie sposób się było domyśleć. Wydawało się, że każdy
na ten jeden dzień swoistego karnawału pozbył się tożsamości, co nie
wymagało nawet włożenia maski. Pomiędzy kolejnymi melodiami było
zawsze kilka chwil wytchnienia, kiedy nakręcano korbę innej katarynki.
Był to moment ciszy między dwiema burzami. Mężczyzni ocierali pot z
czoła, kobiety pudrowały nos. Niektórzy wracali do stołów, przełykali w
pośpiechu parę kęsów i na dzwięk pierwszych taktów powracali na
parkiet, inni spieszyli do bufetu, żeby tam przegryzć coś lub wypić
kieliszek szampana, który znów wyczuliłby ich na muzykę.
Raphael, który zachowywał się jak pan domu, podał Jeanne i Mathieu
wysokie szampanki. Wyjaśnił im, że właściciel restauracji zakupił i
zgromadził na tej sali wszystkie katarynki z okolicy. Wygrzebywał je ze
strychów, z wnętrza różnych szop na przedmieściach Roanne i Lyonu,
Villefranche i Vienne. Większość z nich wydobywała dzwięki ze swych
cylindrów w okolicznych burdelach. Każdy z tych domów miał własną
melodię. Zdarzyło się czasami, że bawiący przejazdem starszy pan
rozpoznawał muzykę młodości i pogrążał się we wspomnieniach.
Raphael mówił, a Mathieu ogarniała wściekłość, kiedy widział, jak
Jeanne wraz z szampanem pije słowa tego mężczyzny. Nic z tego me
rozumiał. Dlaczego Jeanne przyjechała do niego, chociaż w Paryżu stale
go unikała? Dlaczego instynktownie cofnął się, kiedy do niego podeszła?
Dlaczego, kiedy zaczęła się od niego oddalać, stała się jeszcze
RS
43
piękniejsza i bardziej pociągająca? A teraz ofiarowywała swój śmiech
innemu. Bezwstydny i namiętny śmiech. Nie był to zwykły grzeczny
śmiech. Nie, śmiech Jeanne był głębszy. Wydobywał się z piersi,
brzucha, jej wola ustępowała przed narastającą przyjemnością.
Przypominała te orchidee, które, czekając na zapylenie, wydzielają silny
zapach, żeby przywabić owada. Wszystko wskazywało na to, że owad
pragnie jedynie poddać się temu czarowi. Już brzęczał, połyskiwał
wszystkimi refleksami spojrzenia, poruszał łapkami i wkrótce porwałby
Jeanne do tańca, wchłaniając przy tym cały ów śmiech.
Przedstawiam pani Cecile, moją żonę, powiedział Raphael. Była
bardzo młoda i miała bardzo jasne włosy przyozdobione wiankiem z
kwiatów pomarańczy. Bez uśmiechu i prawie mechanicznie ucałowała
Jeanne, tak jak musiała całować dziesiątki innych osób tego ranka. Była
dopiero zadatkiem na kobietę. Gdyby jej twarz nie wyrażała nic, byłyby
poważne powody, by twierdzić, że to tylko pozory. Można byłoby
powiedzieć, że jej rysy, zbyt lekkie, zbyt delikatne, są niezdolne do
wyrażania uczuć. Pózniej zapewne ta twarz nabierze wyrazu, co zakłóci
jej obecną kruchą doskonałość. Wydawało się, że jest coś bolesnego w
skrzywieniu drobnego noska i bardzo wÄ…skich warg. Na razie jednak pod
przezroczystą skórą Cecile nie wyczuwało się życia.
Znów zabrzmiała muzyka. Zatańczymy, powiedział Raphael i położył
dłoń Cecile na ramieniu Mathieu, korzystając z okazji, by pociągnąć za
sobą Jeanne. Mathieu zdążył jeszcze usłyszeć, jak Raphael mówił do
Jeanne, że katarynki nie są bynajmniej rozrywką barbarzyńców, że w
rzeczywistości ich francuska nazwa pochodzi od zdeformowanego
nazwiska Barberi, najsławniejszego ich producenta. Mathieu
bezskutecznie zapewniał, że nie umie tańczyć. Cecile nie zamierzała się z
[ Pobierz całość w formacie PDF ]