do ÂściÂągnięcia - pobieranie - ebook - pdf - download
Podstrony
- Strona Główna
- Appleyard Diana Subtelna roznica klas
- Courths_Mahler Jadwiga Diana
- Dick P.K. Trzy stygmaty Palmera Eldritcha
- Diana Palmer Long tall Texans series 35 Zimowe róşe
- Diana Palmer Long Tall Texans 05 Ethan
- Diana Palmer The Marist Sisters 03 Outs
- Palmer Diana 24 Piękny, dobry i bogaty
- LE Modesitt Corean 05 Cadmian's Choice (v1.5)
- York Rebecca Intryga i milosc 05 Moje dziecko moj skarb
- Kuczok Wojciech SennośÂ›ć‡
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- szkolmor.opx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
nie sięgnę po alkohol. - Obróciwszy się, napotkał jej spojrzenie. Po chwili wyjął jej z dłoni myjkę. -
Moja kolej.
Zaczerwieniła się. Sutki natychmiast jej stwardniały.
- Nie jesteś przyzwyczajona do dotyku - szepnął.
- To prawda - przyznała drżącym głosem.
- Biedny Rodrigo. Nic dziwnego, że ma taki wygłodniały wyraz twarzy. - Przesunął myjkę
niżej.
- On... on mnie nie pociąga.
- A ja tak.
- Jesteś bardzo pewny siebie - rzekła, siląc się na lekki ton.
- To źle? - Odwrócił ją i zaczął myć jej plecy. Ledwo mogła wytrzymać. Ciepła woda, ręka
ślizgająca się po mokrej skórze, fizyczna bliskość, przyśpieszony oddech... Z całej siły pragnęła
przytulić się do Colby'ego. A on o tym wiedział. Był na tyle doświadczony, że wyczuwał jej
pożądanie. Ale nie chciał jej wystraszyć; niech wszystko dzieje się w swoim tempie. Podał Sarinie
myjkę, by ją wypłukała i powiesiła, a sam sięgnął po szampon.
Przytrzymując zakrętkę w zębach, nacisnął butelkę nad głową Sariny, po czym jedną ręką
rozprowadził szampon po jej długich jasnych włosach.
- Nieźle ci to idzie - pochwaliła.
- Z czasem człowiek nabiera wprawy. Ustawił ją pod prysznicem, tak by strumień wody
wypłukał z włosów pianę, następnie zamienili się miejscami.
- Twoja kolej - powiedział.
Wlała odrobinę szamponu we wgłębienie dłoni, odstawiła butelkę i nagle uświadomiła
sobie, że musi wspiąć się na palce, by dosięgnąć głowy Colby'ego. Jakoś wcześniej nie zauważyła,
że dzieli ich tak duża różnica wzrostu. Przysunęła się bliżej. W momencie gdy uniosła ręce,
niechcący dotykając piersiami jego torsu, Colby zesztywniał. Z jego gardła wydobyło się wes-
tchnienie.
- Strasznie dawno nie byłem z kobietą...
- Czy... - zawahała się, nie wiedząc, co ma zrobić. - Czy powinnam cię zostawić...?
- Nie. - Przytulił ją do siebie. Jego nabrzmiały członek wbijał się w jej brzuch. - Normalnie
urodziłaś Bernardette? Nie przez cesarskie cięcie?
- Normalnie - szepnęła.
- Może... - Tym razem to on się zaczerwienił. - Może teraz bym się zmieścił?
Zadrżała z podniecenia. Przed oczami stanął jej obraz kochającej się pary. Colby wypłukał
pianę z włosów, po czym schyliwszy głowę, przywarł ustami do rozchylonych warg Sariny. Po
chwili wsunął lekko nogę pomiędzy jej uda. Niewątpliwie go pragnęła.
Niewiele się namyślając, zakręcił wodę. Osuszyli się nawzajem ręcznikami. Bez słowa podał
Sarinie suszarkę do włosów. Nie musiał nic mówić, jego spojrzenie mówiło aż za wiele. Z trudem
oddychała. Wciąż pamiętała ból sprzed siedmiu lat, ale jej ciało nic sobie z tego nie robiło.
Marzyła, by leżeć naga na łóżku, poddawać się pieszczotom... Niczego by Colby'emu nie
zabraniała.
Wyjął z kontaktu sznur suszarki. Sarina sięgnęła nieśmiało po ubranie. Nie pozwolił jej go
podnieść, tylko zgarnął ją w ramiona.
- Nie będzie bolało - szepnął. - Przysięgam.
Ponownie zbliżył usta do jej ust, potem powędrował niżej, wzdłuż szyi i dekoltu do piersi.
Drgnęła, wygięła plecy w łuk. To było jak narkotyk, któremu nie potrafiła się oprzeć. Pragnęła
więcej i więcej. Pożądanie przepełniało każdą komórkę jej ciała.
Chwilę później Colby ujął ją za rękę i pociągnął w stronę łóżka, zamykając po drodze drzwi
do sypialni.
- Colby... może nie powinniśmy - szepnęła, kiedy położył ją na czystej pościeli.
- Nie wytrzymam, Sarino...
Wiła się z rozkoszy, delektowała dotykiem jego palców, języka, ust. Nigdy w życiu nie czuła
takiego podniecenia, nawet w ciągu pierwszych minut nocy poślubnej, zanim zaczął się ból.
- Nie bój się - powtarzał cicho. - Zaufaj mi. Wchodził w nią powoli, tak by nie wyrządzić jej
krzywdy. Wbiła paznokcie w jego ramiona, uniosła biodra. Pragnęła się z nim zespolić, czuć go
całą sobą. Wbrew swoim oczekiwaniom - a zgodnie z tym, co Colby mówił - nie czuła
najmniejszego bólu. Jedynie przyjemność.
- W porządku? - spytał, ciesząc się z jej reakcji.
- Och, tak. Jest wspaniale...
- A to dopiero początek.
Dopiero początek? Zdumiona otworzyła oczy. To co będzie później, skoro teraz ledwo
mogła wytrzymać? Czuła, jak się unosi, jak z każdym pocałunkiem, z każdym oddechem, z
każdym pchnięciem bioder zbliża się do kulminacji.
- Wolniej - szepnął Colby. - Przecież nigdzie nam się nie spieszy.
- Umieram... - załkała. - Błagam...
Uśmiechnął się, gotów spełnić każdą jej prośbę. Raz po raz doprowadzał ją do orgazmu.
Drżała, wiła się, jęczała i błagała o więcej. Wciąż był słaby po chorobie, ale za nic w świecie nie
chciał przestać. Wsunął poduszkę pod jej pupę. Sarina z całej siły oplotła go nogami w pasie. Tym
razem oboje szczytowali; seria silnych dreszczy wstrząsnęła najpierw nią, potem nim.
Z trudem łapiąc oddech, opadł bezwładnie na jej wilgotne ciało. Objęła go za szyję,
szczęśliwa i zaspokojona. Czegoś tak fantastycznego nie przeżyła nigdy w życiu. Nie sądziła, że tak
wielka ekstaza jest w ogóle możliwa.
- Hej tam, wszystko dobrze? - usłyszała nad uchem.
- Cudownie.
Uniósł głowę. Włosy miał mokre tak jak ona, twarz odprężoną, spojrzenie czułe. Szukał
słów, aby wyrazić swe emocje. Nie mogąc znaleźć właściwych, zaczął obsypywać Sarinę
pocałunkami.
Zadrżała z rozkoszy. Każdy jego ruch sprawiał jej przyjemność, wzmagał podniecenie.
Przysunęła bliżej biodra. Powstrzymał ją.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]