do ÂściÂągnięcia - pobieranie - ebook - pdf - download
Podstrony
- Strona Główna
- Chatfield Susan Małżeństwo na niby
- Eileen Wilks Niewłaściwa żona
- Wilks, Eileen M
- LE Modesitt Recluce 07 Chaos Balance (v1.5)
- BolesśÂ‚aw Prus Faraon tom 3
- McMahon_Barbara_ _Zakochany_porucznik
- 50 12
- Howard Stephanie Niebezpieczne zauroczenie
- Webber Meredith Kardiochirurg z Mediolanu
- Iacopone Laude
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- emily.opx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
dostrzegła niczego niepokoją cego. Były tylko nieco rozszerzone.
Raz mruczał coś, niezadowolony, lecz Sara nie zwracała nań uwagi. Wiedziała, Ŝe ludzie pod
wpływem szoku lub silnych przeŜyć stają się agresywni. Zdawała sobie sprawę, Ŝe jej serce
teŜ bije w przyspieszonym rytmie, a całe ciało drŜy na skutek niezwykłych pragnień.
— Chyba nic ci się nie stało — powiedziała.
— Byłem tego pewien.
— To świetnie — odparła, nie zdejmując dłoni z jego twarzy.
Przyciągnęła jego twarz ku sobie i pocałowała. Pomyślała, Ŝe później się zastanowi, dlaczego
to zrobiła. Teraz chciała widzieć reakcję Raza i czuć jego ciało przy swoim. Przesunęła
dłońmi w dół, rozkoszując się ciepłem jego skóry. śył, nic mu się nie stało. Znajome, lecz
zarazem niepokojące odczucia spra wiły, Ŝe musiała odsunąć się i zajrzeć Razowi w oczy.
Spostrzegła na jego twarzy wyraz zaskoczenia. Naprawdę to zrobiła? OdwaŜyła się
pocałować męŜczyznę ze swoich marzeń?
— Ja... nie wiem, co robię — wymamrotała.
— Naprawdę? — Raz się uśmiechnął. — Ale ja wiem.
Teraz on ujął jej twarz w dłonie. Doskonale wiedział, jak uŜyć języka, by rozbudzić uśpione
pragnienia Sary. Rozchyliła wargi, nie zastanawiając się, czy spełnia swoje czy jego
pragnienia. Nie dbała o to. Pragnęła tylko, by tulił ją do siebie, a jednocześnie miała ochotę
uciec.
Gdy przestał ją całować, z trudem złapała oddech. Do jej uszu dotarły podniesione głosy.
Ktoś mówił o nierozwaŜnych kierowcach. Wtedy uświadomiła sobie, Ŝe całują się pod
oknami czyjegoś domu. Na ganku stali ludzie, którym samochód Raza zniszczył świąteczną
dekorację. Jakiś człowiek groził, Ŝe wezwie policję, Ŝe spisał ich numery i na nic się nie zda
ucieczka.
— Wrócimy do tego tematu później, kochanie — obiecał Raz.
— Teraz muszę wyjaśnić temu rozwścieczonemu obywatelowi, Ŝe nie jestem bandytą.
— To efekt szoku — mruknęła do siebie Sara jakiś czas później, idąc za róg własnego domu z
miseczką wypełnioną mięsem tuńczyka.
Naturalna reakcja na niebezpieczeństwo, tłumaczyła sobie w duchu. Czuła się bardzo
zmęczona i zdawała sobie sprawę, Ŝe wychodząc z mieszkania, naraŜa się na
niebezpieczeństwo, choć tym razem chroniło ją aŜ dwóch umundurowanych policjantów.
Mam nadszarpnięty system nerwowy, pomyślała. Zupełnie nie potrafiła pojąć, jak mogła
pocałować obcego bądź co bądź męŜczyznę i to takiego, który został jej ochroniarzem. Ten
człowiek za chwilę się tu pojawi, by wywieźć ją z Houston, i następne dni spędzą sam na sam
w jakimś nieznanym miejscu.
Sara wydała z siebie pomruk niezadowolenia i przyklękła pod krzakiem rododendronu.
Wszystko bolało ją od potłuczeń, lecz nie przywiązywała do tego wagi, zajęta poszukiwaniem
kota. PrzecieŜ nie mogła wyjechać bez niego. Niespodziewane przygotowania do opuszczenia
miasta juŜ i tak wyprowadziły ją z równowagi. Nie naleŜała do osób podejmujących nagłe
decyzje. Tylko w sprawach zawodowych nie miała z tym kłopotu. Prywatnie zawsze nękały ją
tysiące wątpliwości.
Westchnęła zniecierpliwiona samą sobą. W tej chwili spostrzegła kota, a właściwie jego
bursztynowe ślepia błyskające w gąszczu krzewów.
— Chodź tu, MacReady! — zawołała. — Zjedz coś. No, Mac Ready!
— Wiem, Ŝe Raz czasem zachowuje się dziwnie, lecz rzadko ukrywa się przed kobietami w
krzakach — usłyszała za plecami.
Musiała się opanować, nim odwróciła głowę. Nie chciała wyglądać jak przestraszony królik.
Nie zdołała tylko ukryć wypieków na policzkach.
— Poruczniku Rasmussin, wołam kota, a nie pańskiego brata.
— CięŜar spadł mi z serca — odparł policjant z lekkim uśmiechem.
— To właściwie nie jest mój zwierzak, ale go dokarmiam i nie chcę zostawiać bez opieki. Nie
wiem, jak zniesie podróŜ i jazdę w kociej klatce, więc za radą weterynarza wsypałam do
jedzenia środek uspokajający, ale on nie chce jeść. Sądzi pan, Ŝe domyśla się, co go czeka?
Tom przyjrzał się kobiecie klęczącej pod krzakiem. Wyglądała na wyczerpaną, a tą paplaniną
odreagowywała szok. Być moŜe była równieŜ zmieszana całą sytuacją.
— Na pewno to zje, tylko jest trochę podejrzliwy.
— MoŜe zostawię tutaj całą porcję. Niech mu się wydaje, Ŝe ją kradnie. To sprawi mu
większą satysfakcję— powiedziała Sara z westchnieniem.
— Z pewnością — zgodził się Tom. — A gdzie mój brat? — spytał.
— Pojechał po klatkę — odpowiedziała Sara, wstając z niejakim trudem.
Tom pomyślał, Ŝe daje jej się we znaki ból biodra.
— Ma teŜ przywieźć parę innych rzeczy — dodała Sara. — Wziął mój samochód. Jego auto
wymaga drobnych napraw. Ostatniej nocy zostało... trochę uszkodzone przez kule.
A więc zamiast strzec świadka oskarŜenia, Raz pojechał po kocią klatkę, zdumiał się
porucznik.
— PrzecieŜ kazałem mu wywieźć panią z miasta tak szybko, jak to tylko moŜliwe.
— A ja powiedziałam, Ŝe nie wyjadę bez kota.
Tom popatrzył z uśmiechem na bladą z niewyspania i zmęczenia twarz wystraszonej Sary i
pomyślał, Ŝe chyba mimo wszystko sprawy się jakoś ułoŜą. Po chwili usłyszał dźwięk
zatrzymującego się auta, co oznaczało, Ŝe wrócił Raz.
— Czy pan wie, dokąd pański brat chce mnie wywieźć? — spytała Sara.
Porucznik spowaŜniał, przyznając w duchu, Ŝe Raz nie po winien był utrzymywać Sary w
nieświadomości.
— Nie powiedział pani?
— Sądzę, Ŝe był zbyt zajęty stanem swego auta. Nic nie mówił, tylko burczał coś pod nosem.
Zresztą, wszystko mi jedno, dokąd pojedziemy, bylebym mogła pływać.
Tom usłyszał zbliŜające się kroki i odwrócił głowę. Zobaczył brata, taszczącego kocią klatkę.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]