do ÂściÂągnięcia - pobieranie - ebook - pdf - download
Podstrony
- Strona Główna
- Chatfield Susan Wyspy Szczęścia 09 Narzeczona Lwa
- Królewski ród 05 Błękitna krew Stephens Susan
- 1. Trzy siostry Mallery Susan Randka w ciemno
- Susan Elizabeth Phillips Hot Shot
- Meier Susan Romantyczna komedia
- Chatfield Susan Małżeństwo na niby
- Susan Carroll Czarne koronki
- Kirby Susan Dwoje na wiraĹźu
- Dynastia Conellych 05 Little Kate Panna Nikt i doktor Connelly
- Joyce Meyer 100 sposobow na proste zycie
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- moje-waterloo.xlx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- spytała, odsuwając się na kilka kroków i spoglądając na
magazyn. - Za każdym razem, ilekroć wspominałam o moim
projekcie przebudowy tego miejsca, radziłeś, bym to dobrze
przemyślała. Wiem, że chcesz tylko mojego dobra, lecz do¬
szłam do wniosku, iż nadszedł czas, byś zobaczył tutejsze
otoczenie moimi oczami. Postaraj się wyobrazić sobie, co chcę
tu stworzyć.
Wzięła Raleigha za rękę i poprowadziła wśród szczątków
starych maszyn i beczek po smarach do wejścia budynku.
- Tam jest posiadłość Macleodów.
- Wskazała drugi
brzeg rzeki. -i dopóki jej nie sprzedadzą, mamy zapewniony
piękny widok na zalesioną przestrzeń. Jak ci się podoba?
-
spytała,
spoglądając na Raleigha. Wiatr rozwiewał jej
płaszcz i ukazywał zakrywającą kolana spódnicę.
Raleigh rozejrzał się dookoła.
- Dosyć - przyznał.
- Poczekaj, aż zobaczysz wnętrze.
- Rebeko... - zaczął, spoglądając na tabliczkę z napisem
„Przejście wzbronione".
NIESPOKOJNY
DUCH
- Przez minutę udawaj, że tego nie widziałeś... - popro¬
siła, prowadząc go do drzwi magazynu.
Raleigh oczekiwał ciemnego, ponurego pomieszczenia,
tymczasem znalazł się w jasnym, zalanym słońcem wnętrzu,
do którego światło wpadało przez górne okna. Sklepienie
podtrzymywały tu solidne dźwigary, wyrastające z cemento¬
wej podłogi. Raleigh pokiwał głową.
- Tak... to duża powierzchnia.
Rebeka rzuciła mu figlarne spojrzenie.
- Przecież wiesz, że lubię wszystko, co duże - powie¬
działa.
- Zauważyłem twoją słabość do sporych rozmiarów.
Rebeka porzuciła żartobliwy ton i ciągnęła z powagą:
- Wyobraź sobie szklany fronton budynku, a to miejsce,
w którym się znajdujemy, jako olbrzymie atrium. Dwa piętra,
przeznaczone na pomieszczenia biurowe, będą zwrócone ku
atrium i z widokiem na rzekę.
Raleigh słuchał wyjaśnień Rebeki na temat materiałów
budowlanych, terminów dostaw i zamierzeń dotyczących
usytuowania jej
własnego
biura.
Jak
zawsze jej
entu
zjazm okazał się zaraźliwy. Gdy rozejrzał się po całym wnę¬
trzu, przyznał w duchu, że musi zmienić zdanie na temat
tego miejsca. Rebeka roztaczała przed nim wizje najróżniej¬
szych możliwości, jakie otwierały się w związku z wykorzy¬
staniem całej przestrzeni. Wykazywała przy tym niezwykłą
inwencję, poczucie humoru, oryginalność i właściwy sobie
czar.
Nagle Raleigh przestał jej słuchać i pomyślał o tym, co tak
naprawdę ich łączy. Tygodniami powtarzał w myślach, że
Rebeka to przyjemna niespodzianka, siła odnawiająca jego
117
NIESPOKOJNY
DUCH
życie, jedyna osoba, która potrafi dotrzeć do drzemiących
w nim pokładów namiętności. Teraz okazało się, że nawet
w połowie nie wiedział, ile w sobie kryła. Uświadomił sobie,
że po prostu zakochał się w tej dziewczynie.
- Masz
rację - przyznał,
wpatrzony w tylną ścianę
budynku. - Oglądałem to miejsce dosyć dawno, na krótko
przed wypadkiem, który się tu zdarzył. Dzięki tobie widzę je
teraz zupełnie inaczej.
- Cieszę się, że tak mówisz. Chciałam przekonać cię do
zalet magazynu i był to jeden z powodów, dla których prosi¬
łam, byś tu przyjechał.
- Jeden z powodów? - powtórzył zdziwiony i odwrócił
się ku Rebece.
Ona zaś uśmiechała się ciepło, ukazując zawieszone na
palcu damskie figi.
- Wiem, że pomysł jest... niekonwencjonalny, ale sam
zauważyłeś ostatniego wieczoru, że w moim słowniku nie
znajdziesz takiego pojęcia.
Raleigh rozejrzał się po hali, rzucił okiem na majteczki,
w końcu spojrzał na Rebekę.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]