do ÂściÂągnięcia - pobieranie - ebook - pdf - download
Podstrony
- Strona Główna
- Lerum May Grethe Córy Życia 03 Więzy Krwi
- May Karol Wyścig z czasem(1)
- May Karol W lochach Babilonu
- Małysz Franciszek BHP w zakładzie pracy. Tom 1 [2008]
- Chance Sara Małe tygrysiątko
- Chatfield Susan Małżeństwo na niby
- 300. Campbell Bethany Marzenie kaĹźdej kobiety
- 137. Baxter Mary Lynn Kobieta Danclera
- Skarb w Srebrnym Jeziorze audiobook May Karol Karol May
- Bazy danych i mysql od podstaw
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- yanielka.opx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Nazywasz go Johnem? - zapytała Meg z uśmiechem, a jej niewinne oczy spoglądały na
matkÄ™.
- Tak. Był dla nas jak syn i bardzo go lubimy - powiedziała pani March, odpowiadając jej
uważnym spojrzeniem.
- Bardzo siÄ™ cieszÄ™, bo on jest taki samotny. Do widzenia mamo, kochanie.
Niewypowiedzianie dobrze jest mieć tu ciebie z powrotem - brzmiała odpowiedz Meg.
Pocałunek, którym pożegnała ją matka, był bardzo czuły, a kiedy wyszła, pani March
powiedziała do siebie z mieszaniną satysfakcji i żalu w głosie:
- Jeszcze nie kocha Johna, ale wkrótce się tego nauczy.
ROZDZIAA 21
Laurie psoci, a Jo godzi Warto było zobaczyć twarz Jo następnego dnia, gdyż sekret nieco
jej ciążył i przybrała mimo woli tajemniczy i ważny wygląd. Meg zauważyła to, ale nie kłopotała
się wypytywaniem, bo wiedziała, że najlepszym sposobem na Jo było prawo przeciwności i
pewna była, że wszystkiego się dowie, jeśli o nic nie będzie pytała. Była więc raczej zdziwiona,
gdy milczenie nie zostało przerwane, a Jo przybrała protekcjonalną pozę, która zdecydowanie
irytowała Meg, toteż ona z kolei poczęła zachowywać się z dystyngowaną rezerwą i zajęła się
matką. Pozostawiło to Jo własnej pomysłowości, gdyż pani March zastąpiła ją jako
pielęgniarka i przykazała jej odpoczywać, ćwiczyć i bawić się po długim zamknięciu. Ponieważ
Amy nie było, jedynym wybawieniem był Laurie, ale mimo że lubiła jego towarzystwo, teraz
raczej się go obawiała, gdyż był on niepoprawnie dokuczliwy i bała się, że wydobędzie z niej
tajemnicÄ™.
Miała całkowitą rację, gdyż psotny chłopak, ledwie tylko wyczuł sekret, od razu postanowił
go wykryć i wystawiał Jo na nie lada próby. Przymilał się, przekupywał, ośmieszał, groził i
przezywał; udawał obojętność w nadziei, że zaskoczy ją na wyjawieniu prawdy; oświadczał że i
tak wie albo że go to nie obchodzi, aż w końcu, dzięki swej wytrwałości, dowiedział się, że
chodziło o Meg i pana Brooka. Poczuwszy się dotknięty tym, że nauczyciel nie dopuścił go do
tajemnicy, począł wysilać umysł nad tym, jakby tu wymyślić należytą zemstę za doznane
lekceważenie.
Zdawało się tymczasem, że Meg zapomniała o całej sprawie i pochłonięta była
przygotowaniami do powrotu ojca, gdy nagle zaszła w niej niespodziewana zmiana i przez parę
dni była zupełnie niepodobna do siebie. Drżała, gdy do niej mówiono, rumieniła się, gdy na nią
patrzono, była bardzo cicha i siedziała nad swoim szyciem z nieśmiałym i zatroskanym
wyrazem twarzy. Na pytania matki odpowiadała, że czuje się zupełnie dobrze, a Jo uciszyła
błagając, by pozostawiła ją w spokoju.
- Ona to czuje w powietrzu - to znaczy, tę miłość - i zmierza do niej bardzo szybko. Ma już
większość objawów - jest rozdrażniona i zła, nie je, leży nie śpiąc i snuje się po kątach.
Przyłapałam ją jak śpiewała tę piosenkę, którą od niego dostała, a raz powiedziała o nim John,
tak jak ty i zrobiła się czerwona jak mak. Co teraz zrobimy? - powiedziała Jo, gotowa do
podjęcia wszelkich środków, choćby najbardziej gwałtownych.
- Nic, będziemy czekać. Zostaw ją w spokoju, bądz miła i cierpliwa, a przyjazd ojca
wszystko wyjaśni - odpowiedziała jej matka.
- Tu jest list dla ciebie, Meg, cały zapieczętowany. Jakie to dziwne! Teddy nigdy nie zakleja
moich listów - powiedziała Jo następnego dnia, kiedy rozdawała zawartość małej skrzynki
pocztowej.
Pani March i Jo pogrążone były głęboko we własnych sprawach, kiedy Meg wydała dzwięk,
który sprawił że podniosły głowy i ujrzały jak wpatruje się ona w list z przerażoną twarzą.
- Co się stało, moje dziecko? - zawołała matka podbiegając do niej, podczas gdy Jo starała
się pochwycić kartkę, która była przyczyną zamieszania.
- To nieporozumienie - on tego nie wysłał. Och, Jo, jak mogłaś to zrobić? I Meg ukryła
twarz w dłoniach, płacząc tak, jakby jej serce było całkowicie złamane.
- Ja! Ja niczego nie zrobiłam! O czym ona mówi? - zawołała Jo osłupiała.
Aagodne oczy Meg płonęły gniewem, gdy wyciągnęła z kieszeni zmięty list i rzuciła nim w
Jo, mówiąc z wyrzutem:
- Ty to napisałaś, a ten zły chłopak ci pomógł. Jak mogłaś być tak grubiańska, tak wstrętna,
tak okrutna dla nas obojga?
Jo ledwie ją słyszała, bo obie z matką czytały list, który napisany był dziwnym pismem.
Moja Najdroższa Margaret:
Nie mogę już dłużej powstrzymać mej namiętności i muszę znać mój los, zanim powrócę.
Nie odważyłem się jeszcze powiedzieć tego twoim rodzicom, ale myślę, że wyrażą zgodę, jeśli
dowiedzą się, jak bardzo się uwielbiamy. Pan Laurence pomoże mi znalezć jakąś dobrą posadę,
a wówczas, moje słodkie dziewczę, ty dasz mi szczęście. Zaklinam cię, nie mów jeszcze o
niczym swojej rodzinie, tylko prześlij przez Laurie słowo nadziei Twemu oddanemu Johnowi .
- Och, to mały drań! To tak zamierzał mi się odpłacić za to, że dotrzymałam danego mamie
słowa. Zaraz go porządnie zwymyślam i przyprowadzę tu, by błagał o przebaczenie - zawołała
Jo, płonąc żądzą natychmiastowego wymierzenia sprawiedliwości. Ale matka powstrzymała ją,
mówiąc z wyrazem, który bardzo rzadko przybierała:
- Poczekaj Jo, najpierw musisz siebie oczyścić z podejrzeń. Płatałaś tyle żartów, że
obawiam się, że i w tym maczałaś palce.
- Daję słowo, mamo, że nie! Nigdy przedtem nie widziałam tego listu i nic o nim nie
wiedziałam, przysięgam na moje życie! - powiedziała Jo tak gorąco, że uwierzyły jej. - Gdybym
ja w tym brała udział, to zrobiłabym to znacznie lepiej i napisała sensowny list. Wiedziałabym,
że nie uwierzycie, ze pan Brooke mógł napisać coś takiego - dodała, pogardliwie odrzucając
papier.
- Charakter pisma jest podobny do jego - niepewnie powiedziała Meg, porównując list z
innym, trzymanym w ręku.
- Och, Meg, nie odpowiedziałaś chyba? - zawołała szybko pani March.
- Owszem, odpowiedziałam! I Meg znów ukryła twarz, owładnięta wstydem.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]