do ÂściÂągnięcia - pobieranie - ebook - pdf - download
Podstrony
- Strona Główna
- Bunsch Karol Powieści piastowskie 09. PRZEKLŃSTWO
- Bunsch Karol PP 06 Odnowiciel
- Lerum May Grethe Córy Życia 03 Więzy Krwi
- Borchardt Karol Szaman morski
- Alcott Louisa May Małe kobietki
- Cartland Barbara Najpiękniejsze miłości 143 Wyścig do miłości
- May Karol W lochach Babilonu
- Skarb w Srebrnym Jeziorze audiobook May Karol Karol May
- Kindred of Arkadia 4 Fated Forgiveness Alanea Alder
- Harry Turtledove [The V
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- emily.opx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
kierunku.
Był to hrabia Emanuel, który szedł jak zahipnotyzowany, słaniał sieja cień. Sternau
wyskoczył za nim i dogonił go.
Hrabia nie przestraszył się zobaczywszy nieznajomego, szedł dalej jak nieprzytomny.
Daremnie Karol ukłonił się i chciał coś powiedzieć. Usłyszał tylko jak hrabia mruczał:
Ja jestem wiernym, poczciwym Alimpo.
Nie namyślając się wiele, chwycił hrabiego za rękę; ten nie stawiał najmniejszego oporu.
Sternau zaczął go dokładnie badać. Hrabia z powiekami do połowy przymkniętymi stał bez
czucia i świadomości, tego co się wokół dzieje.
W końcu wyjął doktor jakąś małą flaszeczkę i ły\eczkę z kieszeni. Z buteleczki wlał na
ły\eczkę kilka kropli płynu i podał ją hrabiemu. Posłuszny jak dziecko wypił co mu podano.
Pst! Ktoś nadchodzi! ostrzegał Sępi Dziób, który tymczasem grał rolę wartownika i
natychmiast dla bezpieczeństwa zniknął w krzakach.
Sternau tak\e chciał się cofnąć, lecz było ju\ za pózno. Ukrył tylko butelkę i ły\eczkę& tu\
przez nim stanęła& Leśna Ró\yczka.
Patrzyła na tego wysokiego, barczystego mę\czyznę o wspaniałej brodzie z początku z
lękiem, ale zaraz po pierwszym spojrzeniu jej twarzyczka się rozjaśniła. Zdawało się jej, \e ju\
kiedyś widziała tę wspaniałą postać, ten surowy, a jednak tak pogodny wyraz twarzy.
Owładnęło nią dziwne uczucie, z którego nie zdawała sobie sprawy.
Kim pan jest? spytała uprzejmie bez cienia gniewu, ale i bez zbytniej ciekawości.
Natychmiast ją poznał. Był to nie tylko wierny obraz fotografii, którą widział w kajucie Amy
Lindsay, ale był to tak\e wizerunek jego kochanej Ró\y, odmłodzony i upiększony przez jakiś
czarujący, nie dający się bli\ej opisać wyraz oczu. O jak chętnie i gorąco chciał uściskać swoje
dziecko, ale powstrzymał się i grzecznym tonem odparł:
Jestem malarzem, moja panienko, spacerując w tym lesie szukałem motywu do swych
obrazów. Tymczasem spotkałem tego pana i widząc, \e potrzebuje pomocy, chciałem go
odprowadzić.
Dziękuję panu, to mój dziadek. On jest wprawdzie bardzo słaby, ale bardzo dobrze zna
drogę i nigdy nie zabłądzi. Mo\e zechce pan pójść z nami. W pobli\u zamku znajdzie pan
bardzo piękne widoki, godne by uwiecznił je jakiś malarz.
O panienka jest bardzo łaskawa, ale niestety czas mój jest ograniczony i nie pozwala mi
skorzystać z pani uprzejmości, muszę ju\ wracać.
Gdzie pan mieszka?
Zaraz, niedaleko stąd, w sąsiednim miasteczku. Wolno zapytać czyją własnością jest ten
zamek?
Mojego dziadka, księcia Olsunny.
Ach, księ\niczko& proszę wybaczyć, ale nie wiedziałem.
Zło\ył głęboki ukłon.
Ale\ proszę powiedziała cudownie melodyjnym głosikiem. Tutaj, na wsi nikt nie
wymaga jakiejś szczególnej etykiety. Ja przynajmniej jeszcze nie przyjmowałam \adnych
hołdów. Często przychodzi pan do naszego lasu?
Dotychczas tutaj nie byłem, obawiam się nawet, czy i obecnie nie jest to pewnego rodzaju
nietaktem, wtargnięciem na prywatny teren&
O nie przerwała mu pospiesznie. Natura nale\y do wszystkich i ka\demu wolno
napawać się jej pięknem i widokami. Mo\e spotkamy się tutaj jeszcze kiedyś?
Byłbym bardzo szczęśliwy.
Ja bardzo lubię sztukę, którą przyroda czaruje na naszych oczach. Je\eli się spotkamy
będziemy mogli o tym porozmawiać, ale poniewa\ dzisiaj nie ma pan ju\ czasu, to do
zobaczenia. Chodzmy, kochany dziaduniu.
Skłoniła się uroczo i biorąc starca za rękę odwróciła się, by wracać. Sternau jeszcze długo
patrzył za odchodzącymi, dopóki zupełnie nie zniknęli mu z oczu. Wreszcie wsparł się o pień
najbli\szego drzewa i składając ręce jak do modlitwy zaczaj szeptać:
Mój dobry Bo\e, jak ty mnie hojnie wynagrodziłeś za te wszystkie cierpienia! Ka\da
chwila \ycia, ka\dy mój oddech powinien być dziękczynną modlitwą. Błagam, przyjmij me
podziękowanie.
* * *
Następny dzionek wstał pogodny, na niebie pojawiły się ró\owo błękitne obłoczki. W
zamku zapanowało pełne trudu codzienne \ycie. Kuchnia i piwnice wymagały jeszcze du\o
pracy. Wszyscy z niecierpliwością oczekiwali na wieczór, chocia\ nikt nie przeczuwał, co on w
rzeczywistości przyniesie. Na twarzach mieszkańców jaśniała radość, tylko jedna sprawa
niepokoiła wszystkich.
Hrabia Emanuel jak zwykle poło\ył się wieczorem spać, ale do tej pory nie obudził się.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]